Los toruńskich łabędzi zarażonych wirusem ptasiej grypy wydaje się być przesądzony. Pisana jest im śmierć. Czy bydgoskie stado podzieli ich los?
- Żadnej decyzji o wybiciu stada łabędzi nie ma - zapewnia Marian Szymański, powiatowy lekarz weterynarii. - Pomijam ogólny wydźwięk takiej decyzji, ale żeby się na to zdecydować, trzeba mieć pewność, że przyniesie ona oczekiwane rezultaty. A nikt nie może zagwarantować, że wraz z następnymi ptakami, przelatującymi nad naszym regionem, ptasia grypa nie pojawi się ponownie.
Marian Szymański przyznaje jednak, że Bydgoszcz nie chce iść śladem Torunia i zamykać ptakóww specjalnych wolierach.
- Zamknięcie łabędzi to najprawdopodobniej skazanie ich na zagładę, bo od jednego ptaka będą zarażać się inne. Poza tym, wkrótce zacznie się okres godowy, więcw takim gronie o konflikt nie będzie trudno.
- Decyzję o wybiciu stada podejmuje minister ochrony środowiska na wniosek powiatowego lekarza weterynarii - informuje Piotr Murawski, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego. - Może też poprosić o więcej informacji na temat zagrożenia lub zalecić wstrzymanie się z usypianiem stada. Choć Urząd Wojewódzki nie musi być informowany o wniosku, to wiem jednak, że aniz Bydgoszczy ani z Torunia taki nie wpłynął.W Toruniu jednak wniosek jest już w fazie przygotowania.
- Jeśli mamy stosować sposoby, jakie proponuje Żyrynowski, i postawić ptaki przed plutonem egzekucyjnym, to ja się na to nie zgadzam - mówi lekarz weterynarii Paweł Botko, specjalista chorób zwierząt nieudomowionych. - Jakieś kompletne szaleństwo ogarnęło świat. Uważam, że nakręcają je coraz doskonalsze metody badań. Obecnie nie stanowi większej trudności zbadanie genotypu wirusa. I dowiadujemy się, że to odmiana niebezpieczna dla człowieka.A przecież powikłania po zwykłej grypie są o wiele groźniejsze niż jej ptasia odmiana. Uważam, że trzeba zwierzęta koncentrować, choć jest to technicznie bardzo trudne. Pamiętajmy, że wiele ptaków pada, bo dla nich kilka tysięcy kilometrów, które przeleciały w drodze do naszego kraju, to poważny wysiłek. W grupie widać ptaki słabsze, można wcześniej zauważyć niepokojące objawy.
Przed paniką przestrzega także Irena Janowska, szefowa bydgoskich animalsów.
- Pomory ptaków zdarzały się także wcześniej. Pamiętam, że kilkanaście lat temu w Bydgoszczy padło38 łabędzi ze stada, którym się opiekowaliśmy. Obawiam się, że przez to wszystko ludzie przestaną karmić zwierzęta, a te na przednówku nie mogą w sposób naturalny znaleźć pożywienia. Mocno wierzę w ludzki rozsądek i mam nadzieję, że nikt nie zdecyduje się na likwidację ptasich stad.