Dlaczego warto dbać o zabytki? Bo im bardziej taki zabytek oryginalny i lepiej wyeksponowany, tym więcej ludzi chce go zoba-czyć. Staje się atrakcją, na której miasto może jedynie skorzystać. Zrozumiano to na świecie i w Europie. Ale nie w Bydgoszczy.
<!** Image 2 align=right alt="Image 69794" sub="Dokładnie w miejscu, w którym przez tysiąc lat przechowało się w ziemi grodzisko, dziś ciężkie maszyny niwelują teren pod budowę nowoczesnego hotelu. Władze Bydgoszczy nie zdecydowały się na wykup bezcennych działek. /Fot. Krzysztof Błażejewski">Każdy, kto pierwszy raz przyjeżdża do Bydgoszczy, z reguły jest zaskoczony tym, że centrum miasta tak różni się od klasycznych wzorców. Nie ma w nim bowiem wyraźnych śladów dawnej historii. Jeden kościół farny w pobliżu rynku to właściwie wszystko, co pozostało ze średniowiecznego miasta. To trochę tak, jakby Bydgoszcz nie miała swojej przeszłości.
Nie ma, niestety, w Bydgoszczy nawet śladu po XIV-wiecznym zamku, który Prusacy rozebrali ponad sto lat temu. Poza małym, niepozornym i zniszczonym fragmentem, brak średniowiecznych murów obronnych, nie ma żadnej dawnej bramy ani baszty, nawet jednego kamienia po ratuszu na środku rynku...
Tu będzie hotel
To efekt zniszczeń i upadku miasta po XVII-wiecznych wojnach Rzeczypospolitej. Pruscy zaborcy także nie pieścili się ze śladami polskiej przeszłości miasta. Kulturkampf przybrał w Bydgoszczy szczególnie praktyczne oblicze. Usunięcie reliktów średniowiecznej zabudowy pozwoliło nowocześnie planować centrum niemal od podstaw. Mieszkańcy Bydgoszczy posiadają zatem inne dziedzictwo, przede wszystkim pruskie, dużo młodsze niż to, do którego w Polsce przywykliśmy. Z Kanałem Bydgoskim, Wyspą Młyńską i unikalną już dziś zabudową nabrzeża Brdy. Sęk w tym, że w takim mieście, odległym od powszechnie spotykanych kanonów, trzeba czuć się inaczej, jakby nieswojo.
<!** reklama>Ta odmienność może być wielkim atutem miasta, jeśli jest odpowiednio wykorzystana, zadbana i promowana. Tego raczej bydgoszczanom dotąd oszczędzono. Nic dziwnego, że wielu mieszkańców z zazdrością spogląda na sąsiednie, nieraz dużo mniejsze miasta, ale zachowujące w swej zabudowie dziedzictwo wieków, choćby zniszczone, choćby przekształcone. Tym bardziej wartością stało się to teraz, gdy zabytki są w cenie, gdy odnawia się je pieczołowicie i pieści, wykorzystuje jako atrakcje turystyczne i wizytówki do pokazania na zewnątrz, promujące miasto.
<!** Image 3 align=right alt="Image 69794" sub="Po drugiej stronie ulicy Grodzkiej ma powstać skansen z rekonstrukcją bydgoskiego wału obronnego z XI wieku. Czy to odpowiednie miejsce? /Fot. Krzysztof Błażejewski">Kiedy w takiej sytuacji odkrywa się coś, co spada niczym przysłowiowy dar z nieba, jak się z tym postępuje?
Kilkanaście lat temu archeolodzy odnaleźli w centrum Bydgoszczy, przy ul. Grodzkiej, prawdziwy skarb z przeszłości, znalezisko unikalne na skalę europejską. To doskonale zachowane fragmenty wału obronnego grodziska z pierwszej połowy XI wieku. Zakładać można, że gdzie indziej byłby to powód do dumy i chluby, że starano by się na tym zyskać jak najwięcej, zabytek ochronić, zachować, wyeksponować i wypromować.
Dla władz Bydgoszczy taki skarb okazał się jednak prawdziwym kłopotem. O znalezisku wiedziano już 12 lat temu. Pierwsze badania prowadzono tam w latach 1992-95. Odkryto wówczas częściowo szczątki drewnianej zabudowy i wału. Padła wówczas deklaracja ze strony ratusza o woli wykupienia działek i urządzenia tam skansenu. Na tym się, niestety, skończyło. Zabrakło nawet pieniędzy na dokończenie badań!
Od 1964 roku były to działki należące do osób prywatnych. Przez długie lata przy ul. Grodzkiej stała tablica informująca, że działki są na sprzedaż. Rok temu kupiła je włocławska spółka Budizol, która zamierzała zbudować tam hotel i apartamentowiec. Zgodę na zabudowę Urząd Miasta wydał bez uzgodnienia z wojewódzkim konserwatorem zabytków!
Budizol zdecydował się wyłożyć niemałe pieniądze na dokończenie badań archeologicznych. 30 sierpnia tego roku odsłonięto zachowaną konstrukcję przekładkową wału. Każdy kolejny dzień przynosił nowe odkrycia. We wrześniu okazało się w pełni, jak rozległe i cenne jest to znalezisko. Nic dziwnego, że niektórzy zaczęli głośno mówić, by miasto odkupiło działki i urządziło skansen. Właśnie tam, gdzie Bydgoszcz się zaczęła. Całe tysiąc lat temu, z czego nikt dotąd nie zdawał sobie sprawy.
Racje ekonomiczne wzięły jednak górę. Prezydent Bydgoszczy konsekwentnie nie wyrażał zainteresowania ewentualnym wykupem gruntu.
Dziś w miejscu tym maszyny budowlane bezlitośnie niszczą teren dziedzictwa sprzed dziesięciu wieków. Zgodnie z bydgoską, zapoczątkowaną przez Szwedów i Prusaków, tradycją?
Pod szklanym dachem
Opierając się na wiedzy i doświadczeniu archeologów, najcenniejszy fragment wału „wycięto” i drobiazgowo opisano, a następnie złożono w depozycie Muzeum Okręgowego. Bardzo kosztowną konserwację sfinansuje Urząd Miasta wspólnie z Budizolem.
- Przed nami drugi etap prac - mówi Sławomir Marcysiak, miejski konserwator zabytków. - 2008 rok to czas na zdobycie funduszy na ekspozycję znaleziska. Niewielka część będzie pokazana pod szklanym dachem garażu w miejscu odsłonięcia wału. Reszta? Zobaczymy, może po drugiej stronie ulicy? Przez cały czas zastanawiamy się nad wyborem odpowiedniego miejsca. Potrzebny jest też dobry pomysł na ekspozycję znaleziska. Zgodnie ze współczesnymi trendami, potrzebujemy żywej ekspozycji z wykorzystaniem technik multimedialnych. Stworzymy zatem coś w rodzaju skansenu architektury grodowej w bezpośredniej okolicy odkrytego wału.
Sławomir Marcysiak opowiada się jednocześnie za pozostawieniem reszty bezcennego wału po drugiej stronie ulicy Grodzkiej w ziemi, bez jego odsłaniania.
- Wykopaliska dały nam wyraźny sygnał, by niczego więcej nie ruszać - mówi. - Wiemy już, że w tym miejscu w ziemi konstrukcje drewniane zachowały się w doskonałym stanie. Niczego więcej niż do tej pory raczej nie znajdziemy. Póki nie zmienią się w tym miejscu warunki wodne, mamy gwarancję przechowania zabytku w idealnym stanie.
To bolesna prawda, że tego typu relikty przy obecnym stanie technologii powinny pozostawać w ziemi. Ich wydobycie powoduje natychmiastowe bezpowrotne niszczenie, nawet przy ponownym przykryciu ziemią. Konserwacja znalezisk z kolei jest niesłychanie kosztowna i długotrwała.
Biorąc pod uwagę realia ekonomiczne, wykopaliska tego rodzaju przestają jawić się jako dar z nieba. Dlatego wszędzie na świecie buduje się skanseny i rekonstrukcje. Tak prawdopodobnie stanie się i w Bydgoszczy. Szkoda jedynie, że w miejscu zastępczym, a nie tym najbardziej naturalnym i właściwym.
- W połowie roku przedstawimy Radzie Miasta program kompleksowej ochrony zabytków na kolejnych kilka lat. Budowa skansenu przy Grodzkiej zostanie tam ujęta - deklaruje Sławomir Marcysiak.
Potomni nam to zapamiętają
Nie wszyscy popierają jednak tę koncepcję.
„Bydgoszcz nie miała szczęścia, gdyż w różnych czasach uległo zniszczeniu wiele substancji zabytkowej. Toteż naszym wspólnym obowiązkiem jest pielęgnowanie wszystkiego, co jeszcze ocalało. Inne miejsce w centrum miasta na budowę hotelu na pewno się znajdzie. Natomiast ta niezwykle historyczna działka winna być wykupiona, a grodzisko wpisane do rejestru zabytków. Jeżeli to zaniedbamy, potomni zapamiętają datę 2007 jako rok zniszczenia najstarszego zabytku Bydgoszczy i do historii przejdą niechlubnie ci, którzy na to wyrazili zgodę” - napisali do wojewódzkiego konserwatora zabytków bydgoscy historycy i nauczyciele Paweł Gąsiorowski i Andrzej Bogucki.
