Moglibyśmy wyremontować wszystkie szkoły i wyposażyć je w nowoczesny sprzęt. Niestety, jesteśmy przygnieceni niechcianymi obowiązkami.
Nieoczekiwanie wysokie wpływy do budżetu miasta spowodowały, że w kasie znalazło się prawie 11 milionów złotych więcej niż planowano.
Z własnej kasy
- Na bardzo dobre wyniki złożyło się kilka czynników - mówi Ambroży Pawlewski, skarbnik Bydgoszczy.- Więcej pieniędzy wpłynęło z podatku dochodowego od osób fizycznych, wzrosły dochody własne przede wszystkim z nieruchomości. Pomogły też przepisy unijne, nakazujące wymianę tablic rejestracyjnych i zakładanie książek samochodów. Tylko za te czynności „skasowaliśmy”9 milionów złotych.
Te wyniki byłyby jeszcze lepsze, gdyby nie wydatki, do których zmuszane są samorządy. - Kiedyś placówki opiekuńczo-wychowawcze, ośrodki wsparcia, zasiłki i pomocw naturze dla osób znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej, dodatki mieszkaniowe, ośrodki interwencji kryzysowej i wiele innych spraw związanych z opieką społeczną było finansowane z budżetu państwa. Dziś zajmują się tym samorządy, ale za przekazaniem obowiązków nie poszły pieniądze - tłumaczy skarbnik.
Okrojona subwencja
Bydgoszcz musiałaby otrzymywać 300 mln zł subwencji oświatowej. Tylko wtedy wystarczyłoby na remonty szkół i ich lepsze wyposażenie. Tymczasem w zeszłym roku wyniosła ona zaledwie 219 milionów złotych. - Teraz deficyt pokrywa miasto z własnych pieniędzy. Gdybyśmy tego nie zrobili, musielibyśmy zamknąć część szkół, zwolnić pracowników czy przekazać pewne zadania na zewnątrz - twierdzi Ambroży Pawlewski. - Na przykład, zamiast sprzątaczek w szkołacho czystość dbałyby wynajęte firmy.
Nie ma jeszcze oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego. Do niego zwrócili się łódzcy urzędnicy z prośbą o wyjaśnienie, czy nakładanie nowych obowiązków przez rząd i niefinansowanie ich jest zgodne z prawem.
