Jak informuje Onet.pl, od 2016 roku łódzki samorząd wydał aż blisko 2 miliardy złotych po to, aby szkoły funkcjonowały zgodnie z wytycznymi resortu edukacji, po wprowadzeniu reformy. Dziennikarze portalu wyliczają, że rzekomo "bezkosztowa reforma edukacji" uszczupliła łódzki budżet na kwotę ponad 38 milionów złotych. Likwidacja gimnazjów i wydłużenie nauki w podstawówkach wymagało m.in. zakupu wyposażenia do klas, pomocy dydaktycznych, dostosowania szkół do potrzeb uczniów klas VII i VIII. Onet.pl podkreśla również, że gigantyczne pieniądze pochłonęły również odprawy dla zwalnianych z gimnazjów nauczycieli.
Dziennikarze Onetu rozmawiali na ten temat z wiceprezydentem Łodzi, Tomaszem Trelą. Z Ministerstwa Edukacji nieustannie płyną optymistyczne wieści: na wszystko są pieniądze, subwencja rośnie, nie ma powodu do obaw - mówił wiceprezydent Trela.
- Wyraźnie ktoś ma problemy z liczeniem, bo za rządów PiS Łódź co roku dokłada do edukacji coraz większe kwoty. Średnio pół miliarda rocznie z pieniędzy łodzian idzie na finansowanie oświaty, bowiem rząd wymyśla nowe projekty nie mające sensu, a tylko generujące wydatki - zaznaczył w rozmowie z portalem Onet.pl
Z danych łódzkiego magistratu wynika, że w 2018 roku, łódzki samorząd musiał dołożyć do edukacji aż ponad 543 miliony złotych, podobnie może być i w tym roku. Do tej pory kwota jest szacowana na ponad 508 milionów złotych, ale jak tłumaczą władze, do grudnia może jeszcze się sporo zmienić.
Onet.pl podaje, że Łódź, wraz z samorządowcami z Unii Metropolii Polskich będą domagać się zwrotu pieniędzy w sądzie. Obecnie miasta wystały przedsądowe wezwanie do zapłaty dla Ministra Finansów, tytułem rekompensaty za wydatki poniesione na reformę oświaty. Resort finansów odrzucił roszczenie, więc sprawa znajdzie finał w sądzie. - podaje Onet.pl
Władze Łodzi podkreślają, że nie zamierzają odpuścić i będą walczyć o odzyskanie pieniędzy.
Źródło: Onet.pl
