Niewielu kibiców siatkówki w naszym regionie wie, że za organizacją memoriału Huberta Wagnera, od samego jego początku, stoi sędzia międzynarodowy, bydgoszczanin Dariusz Jasiński.
<!** Image 2 align=right alt="Image 61045" sub="Organizacja memoriału Jerzego Huberta Wagnera daje wiele satysfakcji bydgoskiemu sędziemu / Fot. archiwum">Jak to sie stało, przecież turniej ten, to głównie Olsztyn?
Zaczęło się pięć lat temu, gdy sędziowałem podczas pierwszego turnieju. Ale nie tylko, bo już wtedy pomysłodawca i organizator Jerzy Mróz poprosił mnie o pomoc. To był kiedyś król kibiców, z którym zwyczajowo witali się na każdym meczu sędziowie i działacze. Jego pomysł po konsultacjach z synem Huberta Wagnera, Grzegorzem, przerodził się w fundację. Od drugiej edycji jestem dyrektorem zawodów.
Ile czasu zajmuje organizacja takiego turnieju?
<!** reklama left>Swoje obowiązki przejmuję od organizatorów na kilka dni przed turniejem. Od tego momentu wszystkie sprawy przechodzą przez moje ręce. Muszę też dbać o atmosferę. Jak dwa lata temu Chińczyków przywitałem po chińsku, to miałem ich na karku przez cały turniej (śmiech). Pracy mam dużo, w tym roku zdarzało się, że kładłem się spać przed trzecią w nocy. Niestety, wszystko, w tym moje sędziowanie, odbywa się kosztem rodziny. Na szczęście żona Hanna jest wyrozumiała i kibicuje mi, a ojciec Tadeusz pomaga w prowadzeniu firmy pod moją nieobecność.
Ale ma Pan chyba satysfakcję?
Gdy widzę, jak dobrze bawią się kibice i że turniej ten jest tak dobrze odbierany wśród siatkarzy, trenerów, działaczy i gości, którzy przyjeżdżają do Polski, to jestem po prostu szczęśliwy i spełniony.
A goście to nie byle jacy...
W tym roku był m.in. Leszek Dorosz, który do tej pory jest bardzo hołubiony w krajach byłej Jugosławii, gdzie dotychczasowe sukcesy są kojarzone właśnie z nim. A wyjątkowym człowiekiem jest 89-letni Węgier Endre Holvay, przez wiele lat prezydent komisji sędziowskiej FIVB, który jako jedyny z sędziów został ostatnio przyjęty w poczet amerykańskiej Hall of Fame, w której są już m.in. trzej Polacy: Stanisław Gościniak, Edward Skorek i Tomasz Wójtowicz.
Memoriał Wagnera już wpisał się na dobre w światowy kalendarz siatkarski...
Właśnie tak. Reprezentacje, które tu przyjeżdżają, udział w memoriale poczytują sobie za zaszczyt i wielką okazję do sprawdzenia się z renomowanymi rywalami. Termin i uczestnicy dobierani są pod kątem polskiej reprezentacji przez selekcjonera, w tym wypadku Raula Lozano. Uwzględniając terminy innych rozgrywek, jak choćby Ligi Światowej czy mistrzostw Europy.
Przy okazji szkolenie i kurs, którego dyrektorem był właśnie Węgier, zaliczali kandydaci na sędziów miedzynarodowych. Niektórym dostało się od Lozano...
Kandydaci muszą zaliczyć teorię i przejść chrzest bojowy, czyli praktykę na boisku w ważnej imprezie. Na memoriale wcześniej było tak w 2004 roku. Tym razem pojawiło się tu 16 kandydatów z 14 krajów, w tym trzech Polaków i muszę od razu dodać, że odstawali oni na plus swoim poziomem od reszty. Oprawa takiej imprezy paraliżuje na początku, ale są też tacy, którzy biorą na pamiątkę ksero protokołów meczowych. Dla tych młodych sędziów, to wielkie przeżycie i dlatego jeśli zdarzały się jakieś pomyłki, to nie z niewiedzy, tylko ze zwykłych nerwów.
W tym roku na memoriale było dużo bydgoskich akcentów...
Oprócz mnie był oczywiście Michał Winiarski, który cały czas nie zapomina, że zaczynał w Bydgoszczy.Nowi zawodnicy Delekty, Słowacy Sopko i Cerven, w zestawieniach swoją przynależność klubową określali jako „Bydgoszcz”. A na meczach w Elblągu, gdzie nie grała przecież nasza reprezentacja, a mimo to przychodziło po 1,5 tysiąca kibiców, atmosferę podgrzewał Krzysztof Głombowicz...
Olsztyn, Iława, Ostróda, Elbląg... A dlaczego by nie Bydgoszcz?
Nie mówię nie, coś jest w temacie. Mam wolną rekę od organizatorów, żeby rozmawiać z władzami Bydgoszczy na ten temat. Bo jeśli się promować, to tylko przez sport, zwłaszcza taki, który jest nośny w całym kraju. Może memoriał Wagnera w całości, albo w jakiejś części zawita tu za rok? Zobaczymy...