Duchowny, który w szpitalu Biziela sprzedawał cegiełki ledwie dychającym pacjentom, okazał się Bogu ducha winnym zakonnikiem ze zgromadzenia Duchaczy. Naszą Czytelniczkę, która dysząc z oburzenia, poskarżyła się na to dyrekcji szpitala, we wtorek za pośrednictwem „Expressu” przepraszał i uspokajał sam sprawca zamieszania. Administracja zaś, za pośrednictwem swej rzeczniczki, zapewniła, że nikt bez zgody dyrekcji nie może zbierać pieniędzy czy też handlować w szpitalu.
<!** Image 2 align=right alt="Image 146515" sub="W poniedziałek w „Domarze” rozpoczęła się wyprzedaż ostatnich towarów. Klienci szturmem weszli do środka sklepu. Pękły szyby i barierki Fot. Tadeusz Pawłowski">Ciekawe, komu dyrekcja takiej zgody udziela. Mój znajomy, usłyszawszy o zamieszaniu z zakonnikiem i cegiełkami, wspomniał, jak to w innym bydgoskim szpitalu napotkał... akwizytora sprzedającego kosmetyki, który w salach puszczał wonne smugi z dezodorantów w sprayu. Smugi prawdopodobnie nikogo nie zabiły i chyba specjalnie nie zadziwiły. W szpitalach panuje taka obojętność, że i naga lady Godiva na karym rumaku nie zwróciłaby niczyjej uwagi. Z drugiej strony, duchowny sprzedający cegiełki części pacjentów może wydać bardziej krzepiącym obrazkiem niż duchowny szepcący do ucha: memento mori.
* * *
Z memento mori, ale i z cegiełkami tego samego dnia skojarzyć się mógł tłum napierający na drzwi byłego głównego salonu sprzedaży „Domaru”. Wszyscy dobrze pamiętamy lata dziewięćdziesiąte, gdy podobne tłumy towarzyszyły otwarciu i superpromocjom kolejnych sklepów kolosów z branży RTV i AGD. Poniedziałkowa superpromocja w „Domarze” była szczególna, jako że zorganizował ją syndyk masy upadłościowej. Syndyk też pewnie z łezką w oku musiał wspominać dawne dobre czasy, bo wyprzedaż urządził tak, by kolejka mogła znów zafalować. Sposób był prosty: na salę klientów wpuszczano grupkami - po dziesięć osób. Kilku setkom zgromadzonym na zewnątrz odległa perspektywa przejścia przez ucho igielne szybko podniosła adrenalinę. Rozpoczął się napór, pękła szyba z pleksi, połamały się bramki. Nie pomogła ani policja, ani ochrona.
<!** reklama>Ostatni salut dla „Domaru” był rzeczywiście donośny, choć wtajemniczeni twierdzili, że poza hukiem żadnych atrakcji na wyprzedaż nie przygotowano. Gdy wspomnimy „promocję” tuż przed ogłoszeniem upadłości w ubiegłym roku, to wydaje się to oczywiste. Byłem na Szajnochy na parę dni przed zamknięciem interesu. Już wtedy handlowano głównie powietrzem, ale ostatnią zamrażarkę do zabudowy probowano mi wcisnąć za cenę sporo... wyższą niż w sklepach internetowych. A przecież mi żal, że jako jedna z pierwszych w konkurencyjnych zapasach padła na łopatki firma z polskim kapitałem. Mam tylko nadzieję, że cegielki z wyprzedaży przebranych resztek z magazynów pozwolą na wypłatę załodze „Domaru” zaległych wynagrodzeń za styczeń i luty.
* * *
Memento mori powinni też sobie powtarzać bydgoszczanie lubiący wieczorami szwendać się po mieście. Stolica województwa zdecydowanie lideruje w policyjnych statystykach przestępstw. I tak w 2009 roku na każde 10 tysięcy mieszkańców Bydgoszczy 12 osób padło ofiarą rozboju, a 67 - ofiarą kradzieży z włamaniem. Na szczęście, policję mamy też z roku na rok bardziej profesjonalną - osobliwie w zakresie socjotechniki. Oto jak rzeczniczka komendanta wojewódzkiego przekonywała naszego reportera, że ze wzrostu liczby przestępstw powinniśmy się tylko cieszyć: „W niektorych kategoriach, jak np. przestępczości narkotykowej, gospodarczej czy jeździe pod wpływem alkoholu, wzrosty liczby tych przestępstw są wręcz pożądane, ponieważ świadczą o aktywności i skuteczności policjantów. Nikt przecież nie przychodzi do komisariatu, by poinformować, że ma narkotyki, jechał po pijanemu czy prowadził nielegalne interesy”. I owszem. A czy wielu obywateli przychodzi do komisariatów, by poinformować, że wyrzucili noworodka do Wisły albo produkują w piwnicy stuzłotówki prawie nieróżniące się od prawdziwych? I czy wobec tego także powinniśmy się cieszyć, gdy wzrośnie statystyka zabójstw noworodków oraz fałszerstw pieniędzy? Memento mori, lecz pókiś żyw, ruszaj głową.