Wcześniak, który prawdopodobnie był na bulwersujących zdjęciach wykonanych przez pielęgniarki z Górnośląskiego CZDiM w Katowicach, zmarł we wtorek.
Informację potwierdziła rzeczniczka placówki Anna Kidawa. Urodzony w 26. tygodniu ciąży dwumiesięczny Mateusz od dłuższego czasu był w ciężkim stanie, jego narządy były niewydolne.
Opublikowane w prasie zdjęcia, na których pielęgniarki trzymają niespełna kilogramowe wcześniaki, wkładając jedno z dzieci do kieszeni fartucha, zbulwersowały opinię publiczną. Pielęgniarki tłumaczyły, że sfotografowały się z dziećmi na pamiątkę, chcąc pokazać rodzinie, jakimi maluchami się opiekują.
Jak informowali rodzice chłopca, 21 września Mateusz przeszedł operację oczu, po której lekarze określali jego stan jako zadowalający. W nocy z 26 na 27 września w stanie krytycznym trafił jednak na oddział intensywnej opieki medycznej - nie oddychał, miał powiększoną wątrobę i krwotok z buzi i nosa. Prokuratura ustaliła już, że zdjęcia zrobiono w pierwszym tygodniu września. Dziecko nie zostało dotychczas z całą pewnością zidentyfikowane jako fotografowane przez pielęgniarki. Rodzice nie byli pewni, czy to on jest na tych zdjęciach. Prokuratura ustala, czy zachowanie pielęgniarek mogło mieć wpływ na zgon dziecka.
- Sprawa jest zbyt świeża, żeby ferować jakieś wyroki. Najpierw musi odbyć się sekcja zwłok i biegli wypowiedzą się, czy faktycznie wyjmowanie tego niemowlęcia z inkubatora pozostawało w związku przyczynowo-skutkowym ze śmiercią noworodka - mówi Monika Tyczyno, prawnik. W wypadku potwierdzenia tego przypuszczenia, wszczęte zostanie postępowanie karne z urzędu, prowadzone przez prokuraturę, a rodzice mogą być oskarżycielami posiłkowymi. Jeśli byli ubezpieczeni, dostaną pieniądze z polisy na pokrycie kosztów leczenia i pogrzebu. Uzyskanie zadośćuczynienia od szpitala można ewentualnie rozważać w przypadku udowodnienia przez rodziców, że doznali rozstroju zdrowia w związku ze śmiercią dziecka.(BOB)