Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Macierzyństwo: swięta sprawa

Janusz Milanowski
Pracodawcy celowo przeciwstawiają ambicje zawodowe pragnieniu i potrzebie macierzyństwa. Godzi to w godność kobiety. O macierzyństwie jako wartości powinno się mówić tylko dobrze.

Pracodawcy celowo przeciwstawiają ambicje zawodowe pragnieniu i potrzebie macierzyństwa. Godzi to w godność kobiety. O macierzyństwie jako wartości powinno się mówić tylko dobrze.
<!** Image 3 align=none alt="Image 221519" sub="Fot. Miasta Kobiet">
- Już od lat obserwuje się lęk przed macierzyństwem wśród Polek. Myślę, że jest to odprysk strachu, który określa w pewnej mierze relacje między pracownikiem a pracodawcą w naszym kraju.
- Zacznijmy od kwestii ogólniejszej. Strach jest związany z nieufnością i niepewnością w relacjach społecznych. Nasze panie są częścią społeczeństwa i w ich zachowaniach odzwierciedlają się istotne jego cechy. Z perspektywy etycznej ten lęk przed pracowniczymi konsekwencjami macierzyństwa jest nieakceptowalny. Macierzyństwo jest wartością dla wspólnoty bardzo istotną i we wszystkich społecznych relacjach, także pracowniczych, powinno być wysoko cenione, bezpieczne. Jeżeli tak nie jest, to wskutek zmian społecznych, które doprowadziły do zmiany pewnego elementu systemu wartości i związanej z nim moralności stosunków pracy.
<!** reklama>
- Jaki rodzaj wartości uległ zmianie?
- Można powiedzieć, że poległ dawny system odniesień do wspólnoty, która przy wszystkich swoich wadach ekonomicznych i politycznych stwarzała pełne zatrudnienie, bezpieczeństwo socjalne i poszanowanie macierzyństwa. Ceną za to bezpieczeństwo było ograniczenie wolności i ludzkiej kreatywności. Transformacja ustrojowa przyniosła wolność, ale także uwolniła różne ludzkie wady, nie tworząc wystarczająco silnej infrastruktury prawnej i etycznej, zdolnej ludzką wolność, kreatywność, ambicje wkomponować w proces budowania autentycznych więzi wspólnotowych. Upadła nieco sztuczna wspólnota, oparta na przymusie i indoktrynacji, ale nie ukształtowała się jeszcze wspólnota ludzi wolnych. Na różnych poziomach stosunków społecznych dominuje egoizm, pragmatyzm krótkiego zasięgu, nieufność, lęk o przyszłość. Nawet liberalni etycy głoszą, że moralność zaczyna się za progiem egoizmu, w relacji z drugim człowiekiem. W przestrzeni norm wiążących ludzi powinna funkcjonować przestrzeń dobra wspólnego.**


"Ciąża nie może być obarczona ryzykiem utraty stanowiska pracy. To kolejny dowód na obłudę moralną w sprawie poszanowania macierzyństwa, a w konsekwencji i szacunku dla wartości życia."

PROF. RYSZARD WIŚNIEWSKI
UMK


- Przed naszą rozmową przesłałem Panu wywiad z pracowniczką korporacji, specjalistką HR, a mówiąc po ludzku - kadrową. Ta pani skarżyła się na ”pozbawione ambicji Polki”, które pracują tylko po to, żeby otrzymać etat, zajść w ciążę i wziąć L4. Czy to jest skutkiem tego, co Pan wymienił?

- To jest bardzo złożony problem... Kobieta ze swej natury zorientowana jest na prokreację. Odczuwa to, jako swoje powołanie życiowe, ale pragnieniem każdego człowieka jest realizacja także w innych sferach. Jest czas prokreacji i jest czas realizacji zawodowych, twórczych ambicji. Oba się schodzą, tworzą czasem konfliktowe sytuacje. Te konflikty łatwiej jest rozwiązywać w otoczeniu, które ma zrozumienie dla wagi obu ludzkich pragnień, które jest  stabilne, ma niezmienne reguły prawne i etyczne, przewidywalną przyszłość. Macierzyństwo nie jest tylko dobrem osobistym kobiety i jej partnera, bo jest oczywiste, że jest także dobrem wspólnym. Wszyscy jesteśmy zaniepokojeni ujemnym przyrostem naturalnym.
<!** Image 4 align=none alt="Image 221520" sub="Fot. Miasta Kobiet">
- Odnieśmy się do przykładu. Cytuję opinię pani kadrowej ze wspomnianego wywiadu: „...Zbyt dużo pań w tym kraju ma niskie lub żadne ambicje, idą do pracy, bo z pensji męża na wszystko nie wystarczy”, „ukrywają przed pracodawcą swoje osobiste plany”, „dostając etat zaraz zachodzą w ciążę”, etc. Czy te kobiety postępują nie fair?
- Kobiety mają przeróżne ambicje, jak wszyscy ludzie. Są więc takie, które traktują pracę jako konieczny środek do rozwiązania swoich problemów bytowych lub realizacji rozwiniętych aspiracji konsumpcyjnych - i praca jest dla nich tylko środkiem. Inne doskonale rozumieją, że praca to sposób życia, źródło budowania własnej tożsamości i przyszłości. Pierwsze - zachodzą w ciążę, drugie - planują ciążę, starając się skoordynować swoje prawo do macierzyństwa z potrzebami firmy i własnego w niej rozwoju. Te dwie wartości: samorealizację w sferze zawodowej i w życiu prywatnym starają się uzgodnić i pogodzić. Znam wiele młodych kobiet, które tak właśnie postępują. Pamiętajmy jednak, że postawy instrumentalnego traktowania zatrudnienia mają również różne przyczyny. Bywa, że obie strony - pracodawca i pracownik - traktują się wyłącznie instrumentalnie i oschle, nie wytwarzając więzi. W każdym społeczeństwie są ludzie, którzy wykorzystują innych i wszelkie instytucje do realizowania wyłącznie własnego interesu. Horyzont własnego interesu pozwala im instrumentalizować wszystko, co w otoczeniu swoim napotykają. Takie pracownice nie są rzadkością. Ale postawy instrumentalizowania wszystkiego występują także często w sferze zarządzania zespołami ludzkimi, by nie powiedzieć „zasobami ludzkimi”, bo to określenie pasuje akurat do mentalności zdepersonalizowanych menedżerów. Wypowiedź pani kadrowej poddaje krytyce niskie ambicje zawodowe kobiet, które po zatrudnieniu zaraz zachodzą w ciążę, ale pomija fakt, że ambicją menedżerów powinno być budzenie ambicji i tworzenie klimatu dla rozbudzania potrzeb samorozwoju zawodowego w harmonii z naturalnym prawem do macierzyństwa. Pracodawcy w sposób zamierzony przeciwstawiają ambicje zawodowe pragnieniu i potrzebie macierzyństwa. Godzi to w godność kobiety. O macierzyństwie jako wartości powinno się mówić tylko dobrze.
- Moja koleżanka, warszawska dziennikarka, zaszła w ciążę, ale postanowiła pracować, jak długo tylko będzie mogła. Skapitulowała, gdy usłyszała od szefowej, że „jak to, nie można napisać reportażu z powodu ciąży”. Wtedy wzięła L4. Inna sprawa, że kobieta w ciąży nie wytrzymuje czasami pewnej stygmatyzacji w pracy; z jednej strony widzi rzekomo życzliwe twarze, ale te same twarze krzywią się za jej plecami, gdyż muszą przejąć część jej obowiązków. To jest nieraz presja nie do wytrzymania.
- Tu mi się przypomina powiedzenie, że najwięcej kłopotów kobieta ma z drugą kobietą. Jednak nie uogólniajmy, bo z mężczyznami też różnie bywa. Z mojej osobistej perspektywy kobieta w ciąży jest jak… świętość. W tym okresie nie tylko podlega ochronie, ale należy ją traktować ze szczególnymi względami. Moje studentki w ciąży mają wszystkie przywileje (uśmiech). Ale to inny typ relacji niż stosunki pracownicze.**


"Kobiecie w ciąży nie ustępujemy miejsca w tramwaju, nie respektujemy przywilejów wynikających z prawa, a w miejscu pracy ona staje się kłopotem organizacyjnym. No cóż, łatwiej jest wartości moralne deklarować niż je realizować."
PROF. RYSZARD WIŚNIEWSKI
UMK


W podanym przez Pana przykładzie mamy chyba do czynienia z sytuacją, kiedy nasz deklarowany szacunek dla godności macierzyństwa słabnie w praktyce o tyle, o ile zwiększają się nasze obowiązki zastępstwa. Mówi się, że w naszych postawach moralnych dużo jest obłudy, że absolutyzowaniu wartości macierzyństwa i życia poczętego wcale nie towarzyszy gotowość poświadczenia tego czynami, niezbędną ofiarnością. Kobiecie w ciąży nie ustępujemy miejsca w tramwaju, nie respektujemy przywilejów wynikających z prawa, a w miejscu pracy ona staje się kłopotem organizacyjnym. No cóż, łatwiej jest wartości moralne deklarować niż je realizować.

- Firma to nie ochronka. Trudno się dziwić niechęci pracodawcy do kobiet w ciąży, ale z drugiej strony dzieci nie rodzi się na emeryturze. Jeśli więc firma tylko deklaratywnie, dla dobrze widzianego PR, ogłasza że jest mother friendly, a faktycznie wywiera taką presję, że ciężarna sama rezygnuje z przywilejów BHP, to nie dziwię się, że panie idą na L4.
- No tak. Te ograniczone do wizerunkowych potrzeb praktyki pracodawców sprawiają, że kobiety ciężarne czują się dyskryminowane i tracą nadzieję na harmonijne ułożenie sobie stosunków w pracy w okresie macierzyństwa. Są jednak pracodawcy gotowi respektować wszystkie prawa kobiet w ciąży i szczerze okazywać życzliwość, ale zniechęcają ich do tego same kobiety, które traktują ciążę jako okazję do uwolnienia się od pracy na koszt pracodawcy i zespołu pracowniczego, przejmującego jej obowiązki. Cały czas mówię o tym, że często obie strony grają\ nie fair. To jest relacja zwrotna.

- Czy jest jakaś szansa na postęp, na wypracowanie takiej sfery stosunków, w której pracująca kobieta nie będzie odczuwała lęku przed macierzyństwem, ponieważ po urodzeniu dziecka nie zniknie jej stanowisko pracy?

- Zawsze się oburzam, gdy słyszę o takich sytuacjach. Ciąża nie może być obarczona ryzykiem utraty stanowiska pracy. To kolejny dowód na obłudę moralną w sprawie poszanowania macierzyństwa, a w konsekwencji i szacunku dla wartości życia.

- Ale te zachowania biorą się z lęku przed pracodawcą, a nie ze słabości prawa.
- Nie tylko z lęku, tu chyba różnimy się w tej rozmowie. Moralność kobiet jest częścią moralności ogólnospołecznej. Wadą moralności naszego społeczeństwa jest rzucający się w oczy egoistyczny instrumentalizm w traktowaniu innych ludzi oraz szczególnie instytucji dobra wspólnego. Roszczeniowe myślenie postsocjalistyczne nadal chyba odgrywa tu swoją rolę. Starałem się położyć akcent w tej rozmowie na to, że nie tworzymy społeczeństwa, ale - jak mówią psychologowie społeczni - raczej zbiór indywidualistów, dla których jedyną ważna więzią jest najczęściej rodzina. Rzecz w tym, byśmy czuli się odpowiedzialnymi członkami także innych, szerszych wspólnot.

- Innymi słowy, wracamy do początku naszej rozmowy: zjawisko nadużywania ciąży jest odpryskiem zaniku wspólnotowych więzi? Nadużywania i dyskryminowania.
- Nie tyle zaniku, co znaczącego deficytu. Wymaga to jednak uzupełniania. Dobra wspólnota ludzi wolnych potrzebuje dobrego prawa skutecznie chroniącego fundamentalne wartości społeczne, stwarzającego dobre warunki dla kształtowania się postaw życzliwości, ufności, poszanowania godności. Dopiero na tej podstawie uformuje się szacunek do wspólnoty jako systemu więzi społecznych. W przeciwnym razie wszystko zawęża się do ochrony własnego interesu, także w tej świętej sprawie macierzyństwa.


*Prof. Ryszard Wiśniewski
Filozof, kierownik Zakładu Aksjologii i Etyki Społecznej w Instytucie Filozofii UMK.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!