– Czy da się w dwa dni poprawić dyspozycję z fatalnej na przynajmniej poprawną? – to pytanie zadawali sobie polscy kibice, którzy z przerażeniem obserwowali czwartkowe spotkanie w katowickim Spodku w meczu z Rosją. Zobaczyli tam zawodników, którzy nie umieją przełamać słabości, którzy seriami popełniają proste błędy i którzy nie dorównują będącej w całkowitej przebudowie reprezentacji Rosji. By myśleć o awansie do turnieju Final Six w Kurytybie, Polacy musieli pokonać w sobotę w łódzkiej Atlas Arenie Iran. Najlepiej 3:0, bo kto wie, czy w tej wyrównanej Lidze Światowej nie będzie decydował stosunek setów.
Z Irańczykami biało-czerwoni od dawna mają na pieńku, a mecze tych drużyn – choć najczęściej kończyły się zwycięstwami Polaków – zawsze były wyrównane i emocjonujące. W pierwszym turnieju tegorocznej Ligi Światowej we włoskim Pesaro Persowie popsuli nieco Polakom humory, którzy wygrali z Brazylią i Włochami, a ostatniego dnia ulegli Irańczykom. Właściwie wtedy zaczął się kryzys formy polskiego zespołu, który trwał... do teraz.
Bo w Atlas Arenie od pierwszej do ostatniej piłki każdego z trzech setów nie było wątpliwości, który zespół jest lepszy. Biało-czerwoni, z Rafałem Buszkiem, który zajął miejsce Bartosza Kurka w wyjściowym składzie, górowali we wszystkich elementach, a napędzała ich dziesięciotysięczna publiczność na trybunach łódzkiej hali. Wprawdzie do hałasu Irańczycy powinni być przyzwyczajeni – w żadnej siatkarskiej hali na świecie nie jest tak głośno, jak w Teheranie – ale sprawiali wrażenie stłamszonych. I tak, jak Polacy w meczu w Pesaro, tak w Łodzi nie pokazali oni swoich umiejętności. Najmocniej nacisnęli biało-czerwonych w trzeciej partii, w której prowadzili jeszcze jednym punktem na drugiej przerwie technicznej. A później stracili pięć punktów z rzędu i Atlas Arena mogła wiwatować na cześć polskiej drużyny.
Na tle Irańczyków polski zespół wyglądał świetnie. Biało-czerwoni bez żadnych problemów przyjmowali zagrywkę Irańczyków i w wysoką skutecznością kończyli ataki. Trener Ferdinando De Giorgi, tak jak w Katowicach mógł krytykować swoich podopiecznych właściwie za wszystko, tak w sobotę właściwie nie miał się do czego przyczepić. Imponowała determinacja, z jaką Polacy walczyli o każdą piłkę. Widać było, że gładka porażka z Rosją zabolała siatkarzy.
Równie ważne, jak mecz Polski z Iranem, dla układu końcowej tabeli były także inne sobotnie spotkania. W Łodzi Rosjanie pokonali Amerykanów po zaciętym boju 3:2 – z powodu przedłużenia tego spotkania mecz Polaków rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem – a w Antwerpii Kanada przegrała z Francją 0:3, a Belgia pokonała Włochy 3:1. Biało-czerwoni po zwycięstwie nad Iranem awansują na piąte miejsce w tabeli. Jeśli pokonają w niedzielę Stany Zjednoczone – początek meczu w Atlas Arenie o godz. 20.25 – to nic nie odbierze im miejsca w turnieju finałowym w Brazylii.
Polska – Iran 3:0 (25:17, 25:18, 25:22)
Polska: Drzyzga, Kubiak, Lemański, Konarski, Buszek, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Muzaj, Łomacz. Trener: Ferdinando De Giorgi.
Iran: Marouf, Ebadipour, Gholami, Ghafour, Ghaemi, Seyed, Marandi (libero) oraz Ghara. Trener: Igor Kolaković.