Femke Bol trenuje w grupie szwajcarskiego szkoleniowca Laurenta Meuwly, wraz z koleżanką zza między Lieke Klaver i… Anną Kiełbasińską. Wydaje się wielce prawdopodobne, że podium na halowych mistrzostwach Europy w Stambule na 400 metrów, właśnie tak będzie wyglądać… Oczywiście, ekipa z Niderlandów również już pręży muskuły przed biegiem sztafetowym. Dojdzie przecież bardzo doświadczona Lisanne de Witte... A mistrzostwo Starego Kontynentu do czegoś zobowiązuje...
Laurent ma już prawie „pięćdziesiątkę” na karku i jest wnukiem Raymonda Meuwly - francuskojęzycznego Szwajcara, który swoje życie poświęcił malarstwu, a także tworzeniu witraży i rzeźb. Zanim został trenerem pracował we Fryburgu z klimatyczną starówką, gdzie prowadził agencję sportowo-eventową. W 2009 roku został wybrany „Lekkoatletycznym Trenerem Roku” w Szwajcarii, a rok później objął stanowisko szefa regionalnego rodzimej federacji na zachodnią część kraju i odpowiadał za krajowe centrum sportowe w Lozannie.
W 2019 roku, dołączył do Holenderskiego Związku Lekkiej Atletyki jako trener narodowy. Dzisiaj uznawany jest przez wielu fachowców za guru europejskiego sprintu. To on stoi za sukcesami Bol. Klaver, czy naszej naszej Anny Kiełbasińskiej, które były jedynymi Europejkami w finale biegu na dystansie 400 metrów podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Eugene.
- Jestem przekonany, że jeszcze tego lata, zadziwi świat także w biegu przez płotki! Jestem pod wrażeniem i bardzo ciekawy, czego dokona… Nie wiem, ile jest w stanie pobiec 400 metrów przez płotki. Jedno jest pewne - chce tytułu mistrzyni świata. Wciąż ma coś do udowodnienia. Ostatnio pracowała jeszcze intensywniej i bardziej zdyscyplinowanie. W okresie zimowym poprawiła szybkość i siłę, bez żadnych kontuzji ani bólu. Pracujemy nad biegiem przez płotki z czternastoma krokami między dziesięcioma płotami. To wzmacnianie jej słabości bez osłabiania mocnych stron…
Długo miałem wątpliwości, czy Femke powinna brać udział w zawodach halowych. Pokonanie tych czternastu kroków między płotkami to ciężka praca. To zupełnie inne bieganie, bardziej wydajne i znacznie bliższe jej naturalnym predyspozycjom - Laurent Meuwly o Femke Bol
Zanim Femke Bol rozpoczęła lekkoatletyczną przygodę, uprawiała... judo.
- Dwa razy złamałam rękę, kiedy byłam bardzo młoda - powiedziała. A potem mój lekarz powiedział, że tak powinno być, ponieważ muszę nauczyć się upadać. Więc robiłam to przez rok, a potem przestałam, ponieważ tak naprawdę tego nie lubiłam i chciałam biegać. Byłam naprawdę zła! - wyznaje Bol
Strata dla judo to zdecydowany zysk dla lekkoatletyki.

Femke Bol przyznaje, że lubi… ból. Nie ma z tym problemu, jak wielu innych sportowców.
- Mam swoje elementy treningu, które kocham bardziej i mniej. Ale tak naprawdę lubię, gdy po intensywnym wysiłku fizycznym, gdy mięśnie nie otrzymują wystarczającej ilości tlenu, wytwarza się kwas mlekowy. Wtedy oczyszczasz umysł. Z czasem, jedyną rzeczą, o której myślisz jest ból i, jak się go pozbyć… Myślisz sobie - „nie mogę”, a za chwilkę „już mogę”. To świetne uczucie, kiedy widzisz, jak przekraczasz kolejne bariery psychiczne i fizyczne. Wchodzisz na coraz wyższy poziom, który skutkuje coraz lepszymi wynikami. To niesamowite - mówi
Niemal tradycją stało się już po biegach, że Femke siada z Lieke Klaver i obie rozpoczynają… ucztę czekoladową. Degustacja Kinder Bueno jest obowiązkowa.
