https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto zarobi na kampanii?

Michał Sitarek
Na kampanii zarobią nie tylko drogowcy. Kasa komitetów wyborczych trafi też na konta właścicieli budynków, MZK, wydawców. Zarobią nawet producent zawieszek zapachowych i szewc.

Na kampanii zarobią nie tylko drogowcy. Kasa komitetów wyborczych trafi też na konta właścicieli budynków, MZK, wydawców. Zarobią nawet producent zawieszek zapachowych i szewc.

- Tak naprawdę na kampanii skorzystały dwa komunalne podmioty - mówi skarbnik miasta, Ambroży Pawlewski. - Pierwszy to oczywiście Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, który udostępniał pas drogowy pod nowe tymczasowe reklamy. O dodatkowym zysku będą mogły mówić też Miejskie Zakłady Komunikacyjne, udostępniające reklamy na autobusach i tramwajach. O stratach nie ma mowy. Wszystkie plakaty po kampanii muszą być uprzątnięte przez komitety wyborcze. Oczywiście dochodziło dawniej do sytuacji, że nasze kilkukrotne upomnienia nie przynosiły skutku, więc sami zlecaliśmy usunięcie plakatów, ale obciążaliśmy rachunek opornego komitetu.

- Materiały związane z wyborami mają status tak zwanego wyższego interesu społecznego i nie są tożsame z reklamami firm i produktów komercyjnych - wyjaśnia Krzysztof Kosiedowski z ZDMiKP. - Dlatego nie zawsze miejsca, w których wiszą ogłoszenia związane z wyborami, po ich zakończeniu są udostępniane firmom reklamowym. W sumie wydaliśmy dodatkowe 42 zezwolenia. Jednak w każdym jest co najmniej kilkadziesiąt dokładnych lokalizacji, w których mogą stanąć lub zawisnąć reklamy. To dodatkowy zysk szacowany na 100 tysięcy złotych.

<!** reklama>

Na kampanii skorzystały też drukarnie i zakłady poligraficzne.

- Najważniejszą pozycją w budżecie wydatków jest druk materiałów - mówi Jakub Mikołajczak ze sztabu PO. - Bez względu na to, jakim nośnikiem się dysponuje, trzeba przecież nakleić na to plakaty, reklamy. Do tego dochodzi tysiące ulotek. Korzystamy też z billboardów należących do firm reklamowych. Jednak staramy się głównie sami wyszukiwać miejsca pod plakaty wielkoformatowe, między innymi na szczytowych ścianach budynków. Zarabiają więc ich właściciele. Część z nich zgłasza się do nas już przed kampanią. Niektórzy z sympatii do naszego kandydata rezygnują z pobierania opłat lub ustalają je na niskim poziomie. Ogłoszenia płatne w mediach staramy się dzielić po połowie między media drukowane
i elektroniczne. Coraz większy nacisk kładziemy na portale internetowe. Zamieszczonego tam ogłoszenia nic i nikt nie zniszczy. Trudno również znaleźć osobę, która nie zajrzy na jeden ze społecznościowych portali lub internetowe wydanie gazety.

Na kampanii korzystają też firmy, które na pierwszy rzut oka z wyborami nie mają nic wspólnego.

- Złożyłem zamówienie reklamy u producenta zawieszek zapachowych - mówi radny PiS, Piotr Król. - Wcześniej poprosiłem grafika o zaprojektowanie nowego kształtu zamiast standardowej choinki. W ten sposób powstała ostatecznie korona
o intensywnym owocowym zapachu, którą można zawiesić w samochodzie. Do tego oczywiście dochodzą standardowe ulotki, ogłoszenie w prasie i radiowy spot.

- Na mnie zarobił szewc. W ostatnich dniach przeszedłem tyle kilometrów, że zdarłem buty. Ale bez względu na wynik zawsze będę walczył o to, by nie marginalizowano Fordonu - zapewnia radny PO Jarosław Kubiak.

KOMENTARZ

Wyborcze żniwa

Kandydaci startujący
w wyborach nie powinni się wstydzić tego, że wydają pieniądze na swoją kampanię. Jest ona częścią naszej demokracji. By przekazać swój program wyborczy, nie wystarczy nad nim dumać przez cztery lata. Trzeba
z nim dotrzeć do mieszkańców. To kosztuje jak wszystko na tym świecie. Wielu kandydatów na radnych wyłuskało ze swoich sakiewek nawet po kilka tysięcy złotych na kampanię. Niektórzy zafundowali sobie billboardy, których nie powstydziłby się kandydat na prezydenta Polski. Trudno więc nie pytać, komu i ile dali zarobić. Jednak bardziej niż wielkie billboardy, zakupione
w profesjonalnych firmach, irytują mnie drewniane stojaki obłożone cegłami. Jeśli do Rady Miasta wejdą tacy kandydaci, którzy nie mają odrobiny estetycznego zmysłu, to już współczuję miejskiemu plastykowi. No bo jak walczyć
z reklamową tandetą, kiedy przykład idzie z góry?

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski