<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/szczepanski_artur_smutny.jpg" >Nie jest chyba dla nikogo tajemnicą, że premier już od pewnego czasu przygotowywał się do wcześniejszych wyborów. Na temat tego, dlaczego akurat wczoraj Jarosław Kaczyński zdecydował się, bo była to decyzja świadoma, zdania są podzielone. Jestem skłonny zgodzić się z tym, że wczorajsze trzęsienie ziemi przyspieszyły doniesienia prasowe o wypowiedziach księdza Rydzyka na temat prezydenta i jego żony.
Premier jednym ruchem postanowił załatwić kilka spraw: odsunąć w cień intymne wynurzenia szalonego zakonnika z Radia Maryja i pozbyć się balastu bardzo niewygodnych koalicjantów, których elektorat zdążył już PiS częściowo wchłonąć.
<!** reklama right>Nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z poważnym kryzysem politycznym. Parlamentarne przygody prezesa Kaczyńskiego pokazały jednak, że PiS-owski przywódca jest mistrzem politycznej awantury, bez względu na to, co miałoby to oznaczać i czym się skończyć. - Premierowi znów udało się wywołać piękny kryzys - zapieje dziś z zachwytu senator Putra. - Lipiec, odwołany, a co z sierpniem..? - ponarzeka posłanka Pitera.
Sytuacja jest mało zabawna, ale może już za kilka dni będziemy kulali się ze śmiechu, gdy Samoobrona z wodzem, jak bumerang, powrócą do koalicji. Kto wie, czy uśmiechnięty wicepremier Gosiewski nie zapuka wkrótce do sejmowego pokoju Renaty Beger, a takie wizyty jak pamiętamy, kończą się filmowym happy endem.