Usunięcie sztandarowych tytułów ze spisu lektur? Czytanie ich we fragmentach? Minister Hall prostuje te informacje, ale nauczyciele nie nadążają za ciągłymi zapowiedziami zmian.
<!** Image 2 align=right alt="Image 82271" sub="Według nauczycieli, lektury muszą być różnorodne, bo to rozwija myślenie, a po współczesną literaturę ta część młodzieży, która lubi książki, sama sięgnie Fot. Maciej Piątek">Ukochany „Kubuś Puchatek” znikający z kanonu lektur najmłodszych. Wyrzucenie ze spisu starszych uczniów Sienkiewicza i Szekspira, wiele tytułów dopuszczonych do czytania we fragmentach. Takie założenia reformy nowej minister edukacji zbulwersowały wielu zainteresowanych. Biuro prasowe MEN dementuje te informacje („Kubusia” nauczyciel może, ale nie musi przerabiać, w klasach IV-VI zostaje „W pustyni i w puszczy”, a w gimnazjum powieść historyczna, a więc „Quo vadis” albo „Potop”. Uczeń musi czytać całą lekturę, ale omawiane będą fragmenty). Nauczyciele, także inowrocławscy, są jednak zdezorientowani.
- Tych koncepcji, dotyczących nie tylko kanonu lektur, ale w ogóle zmian w oświacie, jest tak dużo, że trudno sobie wyrobić pogląd i za nimi nadążyć - twierdzą zgodnie dyrektorzy inowrocławskich szkół.
Sygnały na temat zmiany spisu obowiązujących lektur, proponowanego przez minister oświaty Katarzynę Hall, zaniepokoiły większość polonistów i dyrektorów placówek. Tym bardziej że poprzedni minister też już narobił w kanonie lektur sporo zamieszania.
- W szkołach musi być ciągłość działań, a tymczasem każdy nowy minister wprowadza własne pomysły w życie. Niestety, problem w tym, że nie są to najszczęśliwsze zmiany. Już teraz zauważamy, po raportach z biblioteki szkolnej, że czytelnictwo spada. Są uczniowie, którzy wypożyczają książki i tacy, którzy bibliotekę omijają szerokim łukiem - mówi dyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Inowrocławiu, Ryszard Klimaszewski.
<!** reklama>Poloniści obawiają się, że jeśli uczniowie będą mieli do przeczytania tylko wybrane fragmenty, to w ogóle przestaną sięgać po książki. Teraz lekturę od deski do deski czyta zaledwie połowa uczniów, jednak pozostali wertują strony i starają się przebrnąć przynajmniej przez najważniejsze fragmenty, by ją zaliczyć i nie dostać „jedynki”.
- Jeśli będzie odgórne przyzwolenie na to, żeby uczniowie znali tylko fragmenty książek, to ta połowa, która wertuje pobieżnie strony, w ogóle przestanie czytać. Nie wyobrażam sobie, by uczniowie nie znali „Pana Tadeusza”, III części „Dziadów” i wielu innych lektur. Ten kanon, który obowiązuje obecnie, powinien pozostać. Teksty muszą być różnorodne, bo to rozwija myślenie, a po współczesną literaturę ta część młodzieży, która lubi książki, sama sięgnie - twierdzi Joanna Małeczek, nauczycielka języka polskiego w III LO w Inowrocławiu.