Z Krzysztofem Wojtkowiakiem, byłym prezesem Portu Lotniczego Bydgoszcz rozmawiała Hanna Walenczykowska.
<!** Image 2 alt="Image 153809" sub="Z Krzysztofem Wojtkowiakiem, byłym prezesem Portu Lotniczego Bydgoszcz rozmawiała Hanna Walenczykowska.">Urząd Marszałkowski ogłosił wreszcie przetarg na promocję województwa przez linie lotnicze, które mają obsługiwać trasę Bydgoszcz-Warszawa. Jak Pan ocenia specyfikację przetargu?
Czytałem i nie mogłem zrozumieć. Mam wrażenie, że opracowano ją na przedwyborczy czas. W październiku ubiegłego roku, kiedy marszałek zaczął mówić o lotach do Warszawy, zaproponowałem mu, że port przygotuje specyfikację, ale nie skorzystano z tej propozycji.
Wady...
Jest mało precyzyjna i sugeruje, że ktoś, kto zaproponuje loty raz w tygodniu i za złotówkę, wygra przetarg. Nie wiadomo, o co chodzi i, jak sądzę, zostanie unieważniony... Nie wierzę też w to, że zgłosił się przewoźnik inny niż LOT i Jet Air. Współpracę z Jet Air można było kontynuować i to za mniejsze pieniądze.
<!** reklama>Loty do Warszawy zawsze były niedochodowe i niepopularne. To Ryanair i połączenia międzynarodowe sprawiły, że bydgoskie lotnisko zwiększyło liczbę odprawianych pasażerów do prawie 300 tys. rocznie.
Tak. Umowa z Ryanairem się kończy, a my dalej nie wiemy, czy Bydgoszcz będzie miała więcej niż 6 połączeń. Mieliśmy 15, jest 6, a miało być 25 i milion pasażerów w 2011 roku. Taki był plan.
Bez większej liczby połączeń spółce grozi bankructwo?
Koszty stałe wynoszą rocznie 12-13 milionów złotych. A co będzie, jeśli przychody spadną? Sześć połączeń to około 100 tysięcy pasażerów i 750 tysięcy złotych przychodu. Pieniędzy zabraknie, jakieś 12 milionów. To tragedia. Współczuję nowemu prezesowi, bo choć ma polityczne poparcie, oczekiwania są wobec niego chyba zbyt wielkie.
Bankructwo?
Pieniędzy nie wystarczy na inwestycje. Szukałem technologii, w której można byłoby przebudować pas startowy. Znalazłem ją, za 200 złotych wykonanie metra kwadratowego. Słyszałem, że pas ma jednak zostać przebudowany inną metodą, znacznie droższą, kosztującą od 600 do 1000 złotych za metr. Bez nowych połączeń szybko skończą się pieniądze i na pas nie wystarczy. Podatnicy już zapłacili 16,5 miliona złotych za to, by marszałek mógł przejąć akcje od Austriaków. Chyba będą musieli dołożyć jeszcze więcej i dofinansować spółkę.
Opinia. Uskrzydlona reklama.
Z Beatą Krzemińską, rzeczniczką Urzędu Marszałkowskiego rozmawiała Hanna Walenczykowska.
<!** Image 3 align=right alt="Image 153811" sub="Beata Krzemińska Fot. Archiwum">Urząd Marszałkowski ogłosił przetarg na promocyjną obsługę połączeń lotniczych na trasie Bydgoszcz-Warszawa-Bydgoszcz. Wcześniej zarząd obiecał, że połączenie to po firmie Jet Air przejmie LOT. Czy zatem ustawiono pod tego (preferowanego wcześniej) przewoźnika warunki przetargu?
Zarząd Województwa Kujawsko-Pomorskiego ogłosił przetarg na promocję regionu przez linie lotnicze oraz na krajowych i międzynarodowych trasach lotniczych. Informacja na ten temat ukazała się wczoraj również w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej, co oznacza właściwe zaproszenie do składania ofert. Wszystkie warunki przetargu zostały określone w SIWZ, czyli Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia. Wynika z nich, że promocja będzie obejmować: akcje rozdawania gadżetów i ulotek promocyjnych województwa wśród pasażerów, emisje filmu promocyjnego i specjalne zapowiedzi na pokładach samolotów, materiały promocyjne w wysokonakładowym magazynie pokładowym, kampanie mailingowe, ekspozycję bannerów i logo województwa w materiałach reklamujących połączenie lotnicze Bydgoszcz-Warszawa-Bydgoszcz oraz na stronach internetowych przewoźnika, który będzie takie połączenie utrzymywał.
W mediach pojawiła się kolejna, chyba już czwarta, data uruchomienia tej trasy - październik. Skąd wiadomo, że da się tak szybko wypełnić wszystkie formalności związane z przetargiem, ewentualną procedurą odwoławczą oraz procedurami lotniczymi?
Nie wiadomo.
Na jakim etapie są negocjacje z Ryanairem w sprawie przyszłorocznej siatki połączeń? Umowa z tym przewoźnikiem wygasa już w październiku.
W tej sprawie rozmowy prowadzi miasto Bydgoszcz.
Były prezes portu Krzysztof Wojtkowiak na swoim blogu napisał, że bez zwiększenia liczby połączeń port zbankrutuje już w 2011 r. Jak Pani skomentuje tę opinię?
To pytanie do prezesa Portu Lotniczego Tomasza Moraczewskiego, on zna kondycję finansową spółki i wie, w jakim stanie ją przejął.
