Talent krawiecki odziedziczyła po mamie Stefanii Dalka. Jest absolwentką Studium Projektowania i Konstrukcji Ubioru w Poznaniu. Panny młode chętnie korzystają z jej rad.
<!** Image 2 align=none alt="Image 163309" sub="Karolina Maciejewska ma około 400 sukienek w swoim salonie / Fot. Maria Warda">Święta Bożego Narodzenia zawsze obfitowały w śluby. Czy ta tradycja nadal jest powszechna?
Przed świętami mam sporo pracy. Narzeczeni upodobali sobie szczególnie ten czas, nie tylko dlatego, że kończy się adwent. Atmosfera Bożego Narodzenia sprawia, że jest to dla nich jeszcze bardziej podniosła chwila. Wiele osób, pragnących spędzić wspólne życie, pracuje za granicą. Przyjeżdżają do domu na święta i wtedy planują ślub.
Bardzo dawno temu, na dworcu PKS w przezroczystej gablotce stała lalka ubrana w sukienkę ślubną. To była chyba pierwsza w PRL-u reklama...
<!** reklama>Tak reklamowała się moja mama, która wyspecjalizowała się w szyciu sukien ślubnych. Wszystko robiła sama. Szyła po nocach, a ja służyłam jej za model, bo wtedy nie było takich pięknych manekinów jak teraz.
Podobno jest przesąd, że sukienek ślubnych się nie przymierza, bo można zostać samotnym na zawsze...
Niby się nie przymierza, ale mnie to nie zaszkodziło. Mam wspaniałego męża. Razem pracujemy.
Z jakich materiałów szyła sukienki Pani mama?
O białe piękne materiały nie było wtedy łatwo. Pamiętam, że modna była kremplina. Mama szukała tkanin, między innymi, w Kaliszu i kupowała w sklepach. Teraz mamy komfort. Materiały są przepiękne, lekkie, zwiewne. Jakie tylko dusza zapragnie.
Podobała się Pani mamy praca? Pragnęła Pani także szyć sukienki ślubne?
Obserwowałam swoją mamę i wydawało mi się, że to dla mnie za trudne. Byłam przekonana, że nie mam tyle cierpliwości, aby szyć sukienkę, która powstaje cztery lub pięć dni. Tymczasem skończyłam Studium Projektowania i Konstrukcji Ubioru i zajmuję się szyciem już od ponad 10 lat. Pomaga mi mąż, który ma umysł ścisły. Ta jego precyzja, bardzo przydaje się podczas krojenia materiału.
Pani salon znany jest w całym województwie kujawsko-pomorskim.
Przyjeżdżają klientki z Bydgoszczy i innych regionów. W sukienkach uszytych w mojej pracowni ślubowały panny młode w Niemczech i Kanadzie oraz na Jasnej Górze. Chętnie biorę udział w pokazach. To wspaniałe uczucie, gdy modelka prezentuje strój, który uszyłam.
Jakie są dzisiejsze panny młode? Z kim przychodzą wybierać sukienki?
Polki są piękne i to widać, kiedy przymierzają sukienki. Jestem zdumiona tym, że szyjemy coraz dłuższe sukienki. Kiedyś maksymalna długość wynosiła 170 centymetrów, teraz normą jest nawet 175 centymetrów. Dziewczęta zachowują się różnie. Jedne przymierzą sukienkę i już wiedzą, że chcą tylko taką, ale są i niezdecydowane. Przychodzą na ogół z mamami, siostrami, teściowymi lub koleżankami. Raz zdarzyło się, że dziewczyna przyjechała z ojcem. To nie był dobry pomysł. Kazał jej przymierzać wszystkie sukienki, a mamy ich około 400. Przymierzała tak długo, aż się popłakała.
Słyszałam opinię, że bogate osoby często wybierają sukienki skromne, a biedniejsze lubią przepych...
Dziewczyny z uboższych rodzin nie mają na co dzień możliwości się pokazać, czy zabłyszczeć. Dlatego w tym jedynym, wyjątkowym dla nich dniu chcą wyglądać jak księżniczki. Osoby, które żyją w luksusie, nie odczuwają takiej potrzeby.
Czy zdarzyło się, że do przygotowywanego ślubu nie doszło?
Nie, raczej nie, chociaż jedna dziewczyna dociekała, co by się stało gdyby ślub został odwołany. Bywały i takie sytuacje, że dziewczęta szły do ołtarza z ręką lub nogą w gipsie. Na ogół jednak wszystkie pary, które wypożyczają u nas sukienki, biorą ślub kościelny.
<!** Image 3 align=left alt="Image 163311" >Teczka personalna
Od 10 lat prowadzi salon i wypożyczalnię sukien ślubnych w Żninie. Absolwentka Studium Projektowania i Konstrukcji Ubioru w Poznaniu. Odpręża się ćwicząc aerobik. Jej marzeniem jest otwarcie własnego salonu w dużym mieście. Najważniejszą wartością dla niej jest rodzina.
Karolina Maciejewska, mieszkanka Żnina