Królik i jego drużyna

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Ludzie małej wiary, którzy stracili już nadzieję na kolejną odsłonę życiowych perypetii pani Kukiełki, mogą odetchnąć. Pani Kukiełka wróciła bowiem na salony. I to z zadęciem, bo tym razem to już salony ministerialne. Na razie oczywiście, bo może być tylko lepiej.

Heroina bydgoskiego romansu z posłem Filipkiem została doradcą w gabinecie politycznym minister Kalaty. Cieszymy się więc, że poseł Filipek ma teraz do pani Kukiełki niedaleko, szkoda tylko, że ma niedaleko za nasze. Bo za to, że gabinet polityczny ministra pracy zmienił się w przytulisko samoobronowych działaczy, płacimy my. Szarzy podatnicy, czyli dojna krowa o anielskiej cierpliwości. Nie wiem, być może pani Kukiełka ma jakieś niebywałe talenty polityczne. Wygląda mi jednak na to, że kompetencje na doradcę ministra ma podobne, jak sama pani minister na swój stołek.

<!** reklama right>Oczywiście, że za poprzedniej władzy też tak było - również u nas w regionie, gdzie w Urzędzie Marszałkowskim wspomagali się różni sprawdzeni towarzysze. I za jeszcze poprzedniej władzy także. Choć pewnie pozory zachowywano większe. I owszem, kiedy u Szymona Majewskiego szydzą z posłanki Danuty H., to jest zabawnie. Ale kiedy potem słucha się docierających do redakcji opowieści o tym, co ci wyszydzani wesołkowie robią z kawałkiem Polski, który im podarowano, to już zabawnie nie jest.

A PiS? Udaje, że deszcz pada. I mruga okiem, że ta Samoobrona jest prawa i sprawiedliwa inaczej, ale w koalicji być musi. Tyle że koalicja tak naprawdę jest słaba tak, jak jej najsłabszy element. No a tymczasem wczoraj poszły już wici, że partie Leppera i Giertycha domagają się kolejnych foteli. A to oznacza, że na fotelikach poupychać trzeba będzie kolejnych znajomych królika.