Paryż może spodziewać się trzytygodniowej blokady z powodu pandemii koronawirusa, która ma sprawić, że po jej zakończeniu nastąpi „ponowne otwarcie wszystkiego”
Władze francuskiej stolicy nazywają obecną godzinę policyjną „półśrodkiem” i „pół-więzieniem”, która nie sprawiła, że liczba nowych zakażeń gwałtownie spadła. Dlatego w wywiadzie dla francuskiego nadawcy Franceinfo, zastępca burmistrza Emmanuel Grégoire powiedział, że ratusz rozważa zaproponowanie niezależnej lokalnej blokady dla stolicy Francji, aby powstrzymać niepokojący wzrost liczby nowych zakażeń koronawirusem, z perspektywą ponownego otwarcia wszystkiego, włącznie z teatrami, kinami i restauracjami.
Grégoire opisał obecne środki zastosowane przeciwko Covid-19 narzucone przez centrowy rząd Emmanuela Macrona, w tym godzinę policyjną (od godziny 18:00 do szóstej rano), jako półśrodki, które przynoszą jedynie fatalne skutki. Ten lewicowy polityk dodał, że nie można ludzi zmuszać do życia w pół-więzieniu przez całe miesiące. Stąd pomysł drastycznego ruchu, po którym, jak zapowiada, nastąpi generalna poprawa sytuacji.
Podobnie jak w pozostałej części kraju, od 15 grudnia w Paryżu obowiązuje godzina policyjna, ale bary, restauracje i obiekty kulturalne są zamknięte jeszcze dłużej. Komentarze Grégoire'a nadeszły po zapowiedzi premiera Jeana Castexa, że Paryż i 19 innych regionów Francji zostało objętych „wzmożonym nadzorem” i że istnieje ryzyko, iż zostaną zablokowane w weekend na początku marca, chyba że liczba nowych zakażeń koronawirusem spadnie.
Położona na południu kraju Nicea oraz leżąca na północy Francji Dunkierka zostały już zamknięte w weekendy. Do miast tych nie mają wtedy prawa przyjeżdżać turyści.
Francja, podobnie, jak inne kraje Europy nadal ma bardzo wysoki wskaźnik nowych zakażeń Covid-19. Bywają takie dni, że dochodzi on do 30 tysięcy. Sytuacja jest groźniejsza niż w listopadzie ubiegłego roku. Winny temu jest brytyjski wariant koronawirusa, który stanowi już prawie połowę wszystkich nowych przypadków zakażeń, według francuskiego ministra zdrowia Oliviera Vérana.
Rzecznik rządu, Gabriel Attal, powiedział w radiu France Inter, że propozycja paryskiego ratusza w sprawie blokady zostanie zbadana, ale zauważył, że ma pewne wątpliwości, czy tak krótka blokada będzie skuteczna.
Prawicowi politycy ostro krytycy ten pomysł, nazywając go PR-owym zabiegiem burmistrza Paryża Anne Hidalgo. Tłumaczą, że pani burmistrz ma wielkie ambicje polityczne i być może będzie chciała wystartować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich we Francji.
Sam Grégoire zdawał się wycofywać nieco ze swoich wcześniejszych zapowiedzi, twierdząc, że pomysł trzytygodniowej blokady Paryża był rzucony pod dyskusję, a nie jako konkretna propozycja.
- Anne Hidalgo nie może wykorzystywać paryżan, bawić się ich życiem i ich przyszłością, ze względu na PR-owskie akrobacje, których celem jest przede wszystkim przeciwstawienie się prezydentowi Emmanuelowi Macronowi – zawarła w swoim oświadczyła prawicowa grupa Change Paris kierowana przez byłą minister sprawiedliwości i strażnika pieczęci Rachidę Dati.
Debata jest również głośna na Twitterze. "Przestańmy mówić o tym, czy ograniczyć, czy nie, w weekend lub w tygodniu, na szczeblu krajowym lub lokalnym, trzy tygodnie w Paryżu lub sześć tygodni. Sytuacja staje się zagmatwana i nikt już nic nie rozumie. Wróćmy do podstaw: jaki jest cel, jaką strategię możemy zastosować, aby osiągnąć zakładane cele i jakie środki zastosować?" - napisał na Twitterze Mahmoud Zureik, profesor epidemiologii.
Te objawy mogą wskazywać, że chorowałeś na koronawirusa i pr...
