<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Co się tak cieszycie? Teraz znowu ruszy na blokady... Takie strachy fruwają po internecie. Otóż, proszę Państwa, już nie ruszy. Bo Andrzej Lepper to jeden z tych polityków, któremu kopniak wyborców uświadomił, że czasy sławy mołojeckiej minęły.
Emocjonowaliśmy się głównie zapasami PO-PiS, bo przecież te wybory były narodowym plebiscytem nad rządami braci K. Plebiscytem, który, co tu dużo gadać, maluchom i średniakom nie służył, bo zabierał im głosy. Teraz można się nad nimi pochylić. I cóż, żałosny to widok.
<!** reklama>Przede wszystkim pożegnaliśmy przystawki - i LPR, i Samoobrona nie tylko nie dostały się do parlamentu, ale nie osiągnęły pułapu umożliwiającego przebiedowanie kadencji z publicznej dotacji. A do tego wkrótce zacznie się czyszczenie urzędów i agencji poobsiadanych przez „swojaków”. Czyli początek końca. Znika Giertych, znika Lepper, który w swoich drogich garniturach na blokadach wyglądałby głupio. Nawet Piotr Tymochowicz nie przerobi go już na ludowego watażkę. Zresztą co to za Janosik, demonstrujący niemoc i przygnieciony aferami?
Te wybory to pożegnanie polityków różnego kalibru. I tych regionalnych herosików, którzy nie wytrzymają kolejnej kadencji poza parlamentem, i tych większych, jak Marek Jurek, który ze swoim prawicowym etosem okazał się nikomu niepotrzebny. I tych największego formatu, jak Aleksander Kwaśniewski. Miał być zbawicielem lewicy i jej twarzą - ze zbawianiem wyszło średnio, z twarzą jeszcze gorzej. Została ksywka „Filipińczyk”. Tak na pożegnanie?