https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kobieca lojalność to żart?

Lucyna Tataruch

Janusz Milanowski pisze w tym numerze o relacjach między nastoletnimi dziewczynami (str. 16-17). W jego tekście najbardziej zainteresował mnie wątek „agresji nie wprost”, czegoś w rodzaju powiedzenia „kobieta kobiecie wilkiem” już od najmłodszych lat. Gimnazja - błąd polskiej edukacji - jak zauważa ekspertka, przypominają ule, w których rządzi królowa pszczół. Reszta jej robotnic niby się z nią przyjaźni, ale ta przyjaźń to „śliska sprawa”. Instrumentalna lub wynikająca ze strachu, pełna knucia, walki o pozycję i dominację. Powiedziałabym więc, pełna kompleksów.

OK, pamiętam jeszcze swoją podstawówkę i jestem przekonana, że ten stan rzeczy to żadna nowość, ani znak współczesnych czasów. Tym bardziej nowe nie są nasze nastoletnie, dziewczyńskie kompleksy, które niejedną z nas w tym trudnym okresie kierowały w stronę chęci przypodobania się, konformizmu, przynależności do paczki popularnych koleżanek. Z perspektywy czasu w ogóle mnie to nie dziwi. Zastanawia mnie jednak, na ile z tych naszych szczeniackich gierek i podchodów jesteśmy w stanie wyrosnąć.

Bardzo często słyszę, w jaki sposób o kobietach mówią inne kobiety. „Kobieca solidarność to mit”. „Kobieca lojalność to żart”. „Wystarczy, że jesteś młodsza i ładniejsza od swojej szefowej - już po tobie”. „Sama wolę pracować z facetami, z babami ciężko się dogadać”. Podobnych cytatów z pewnością słyszałyście mnóstwo. Przyznam wprost - one zawsze mnie bardzo denerwują. Może mam to niebywałe szczęście, że nie pamiętam ze swojego dorosłego życia watah podstępnych, zakompleksionych wilczyc, które - wedle zasady, by tylko dopiec innej kobiecie - czekałyby na każdy mój błąd. Pojedyncze przypadki, owszem, tak samo jak ich odpowiedniki w wydaniu płci męskiej. Ktoś powie, że może idealizuję, ale ja jestem przekonana, że to właśnie inni demonizują.

W babskich relacjach służbowych łatwo o takie stereotypy. Ignorujemy to, że w poprzedniej firmie mężczyźni zachowywali się dokładnie tak samo. Pracowałyśmy z szefem albo kolegą, z którym trudno się było dogadać. Nikt jednak wtedy nie mówił frazesów o tym, że z facetami w pracy ciężko się porozumieć.

W tych wyświechtanych hasłach o kobiecej zawiści denerwuje mnie coś jeszcze. Bije z nich przekonanie o tym, że „ja jestem spoko, a te wszystkie inne kobiety są fałszywe”. Serio? Myślę, że czasem mogłybyśmy po prostu zacząć od siebie. Zauważyć, że czasem same potwierdzamy stereotypy, w których solidarność kobieca rozbija się o pierwszy lepszy awans, pierwszego lepszego faceta, o pierwszą zmarszczkę widoczną u mnie, a nie u „przyjaciółki”.

Nie jesteśmy zawistne ani fałszywe. Widzę to codziennie. Obserwuję to też na wielu stronach „Miast Kobiet”, z każdą kolejną bohaterką i jej historią, w której zawsze pojawiają się inne kobiety.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski