Prezydent Czech Vaclav Klaus dał Unii Europejskiej nadzieję, że podpisze traktat lizboński. Ceną mają być gwarancje dla nienaruszalności dekretów Benesza.
<!** Image 2 align=right alt="Image 135094" sub="Vaclav Klaus nigdy nie ukrywał, że
chce, aby kraje UE łączyły głównie
sprawy gospodarcze. /Fot. Parlament Europejski – Dział Audiowizualny">Owe dekrety doprowadziły do przejęcia majątków Niemców sudeckich i Węgrów, którzy po II wojnie światowej zostali wysiedleni z Czechosłowacji. Warto przypomnieć, że dopiero w 1993 r. podzieliła się ona na Czechy i Słowację. Obecnie Czechy są jedynym spośród krajów członkowskich Unii Europejskiej, który nie podpisał traktatu lizbońskiego. Najpierw czeski prezydent Vaclav Klaus zwłokę w złożeniu swojego podpisu pod traktatem tłumaczył oczekiwaniem, aż Trybunał Konstytucyjny potwierdzi jego legalność. Ostatnio jednak trochę złagodził swoje stanowisko. Zażądał wyłączenia Czech z Karty Praw Podstawowych, będącej częścią traktatu. Jego zdaniem bowiem, mogłaby ona w przyszłości dać Niemcom sudeckim możliwość dochodzenia przed europejskimi sądami praw do odebranych im po II wojnie światowej majątków.
Klaus dobrze wie, że jego rodacy są bardzo wrażliwi na tym punkcie. Pamiętają dobrze, że jeszcze przed przystąpieniem Czech do Unii Europejskiej nie brakowało głosów, żeby ich członkostwo było uzależnione od przeproszenia Niemców sudeckich za pozbawienie ich mienia. Choć dzisiaj niemiecki polityk Guenter Verheugen, wiceszef Komisji Europejskiej, zapewnia, że Niemcy nie mają pod adresem Czech roszczeń, Czechom to nie wystarcza, chcą większych gwarancji. Dlatego prezydent Klaus mógł zażądać wyłączenia Czech z Karty Praw Podstawowych. Wcześniej wywalczyły to sobie Wielka Brytania i Polska. Tego jednak nie można zrobić bez konieczności powtórzenia całej procedury ratyfikacyjnej przez 27 unijnych państw. Pewnym rozwiązaniem tego problemu mogłoby być zastosowanie podobnego manewru, jaki podjęła Unia Europejska wobec Irlandii, chcąc przekonać Irlandczyków do przyjęcia traktatu w powtórnym referendum. Kraj ten otrzymał nieformalne gwarancje, że traktat nie będzie wchodził w jego kompetencje dotyczące zakazu aborcji czy neutralności. Czechy domagają się zagwarantowania, że dekrety Benesza nie będą podważane.
Gdyby Czechom udało się to uzyskać, z podobnymi żądaniami ma zamiar wystąpić Słowacja, która obawia się nie tylko niemieckich, ale i węgierskich roszczeń. Zapowiedział to premier Robert Fico. - Dekrety Benesza są dla nas nieodwołalne - stwierdził Fico. - Są integralną częścią słowackiego porządku prawnego i wynikiem aktów sprawiedliwości po zakończeniu drugiej wojny światowej.
<!** reklama>Słowackie zapędy szybko jednak skomentował Carl Bildt, minister spraw zagranicznych Szwecji, która przewodniczy w tym półroczu UE.
- Wydaje mi się, że Słowacja zakończyła u siebie proces ratyfikacji traktatu lizbońskiego - powiedział.
Traktat powstał w miejsce nieudanej próby ratyfikowania wcześniej uzgodnionego traktatu konstytucyjnego. Ma on usprawnić funkcjonowanie powiększonej Unii Europejskiej.
Opinia. O co chodzi Czechom i Słowacji?
Prezydent Czech Vaclav Klaus sprzeciwia się traktatowi lizbońskiemu, ponieważ jest on niezgodny z jego wizją Unii Europejskiej - mówi doktor Marcin Czyżniewski, politolog z Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK. - Jakkolwiek by tej wizji nie oceniać, Klaus od lat co najmniej 15 bardzo konsekwentnie mówi, że UE powinna być związkiem czysto gospodarczym, a nie superpaństwem. Pytanie, czy obecnie nadal robi wszystko, żeby sparaliżować wejście w życie traktatu i gotów jest wykorzystać każdy pretekst, czy też uznał, że nie ma na to szans i postanowił zadbać o interes swojego kraju, domagając się wyłączenia Czech spod obowiązywania Karty Praw Podstawowych dołączonej do traktatu. Czesi boją się, że dawni Niemcy sudeccy i ich spadkobiercy będą żądać zwrotu odebranych im po wojnie majątków. Słowacy mają podobny problem z mniejszością węgierską. Wielu Węgrów pozostało na terytorium słowackim, a konflikty słowacko-węgierskie są ostatnio coraz gorętsze, część Węgrów nawołuje nawet do korekt granicznych. Atmosferę podgrzała ustawa o ochronie języka słowackiego, która miesiąc temu weszła w życie i skandal dyplomatyczny, kiedy Słowacy nie wpuścili na swoje terytorium prezydenta Węgier, który chciał się spotkać ze swoimi rodakami.(not. pl)