https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy wojsko wyszło na ulice

Grzegorz Młokosiewicz
Wprowadzenie stanu wojennego było nieźle przygotowane. Świadczy o tym choćby zaskoczenie tym faktem nie tylko zwykłych, szarych obywateli PRL, ale i działaczy „Solidarności”.

Wprowadzenie stanu wojennego było nieźle przygotowane. Świadczy o tym choćby zaskoczenie tym faktem nie tylko zwykłych, szarych obywateli PRL, ale i działaczy „Solidarności”.**

<!** Image 3 align=right alt="Image 182674" sub="Organ KW PZPR „Gazeta Pomorska” był jedynym spośród dzienników drukowanych w naszym regionie, który ukazał się w poniedziałek 14 grudnia.">- Stan wojenny zastał mnie na Kongresie Kultury Polskiej w Warszawie. Byłem zakwateroway w hotelu „Warszawa” na V piętrze. Rano wyglądam przez okno, a tu żołnierze chodzą w tę i we wtę, jakby tego hotelu pilnowali. To mnie zaniepokoiło. Wyściubiłem nosa na korytarz i słyszę pokojową, która mówi do kogoś: - Proszę panią, nie pożyczamy żelazka, bo jest stan wojenny... To był pierwszy przykład nadgorliwości zwykłych ludzi, szarych obywateli, którzy w ten sposób uprzykrzali życie bliźnim, bardziej nawet niż sam stan wojenny - przypomina sobie Stefan Pastuszewski, bydgoski działacz „Solidarności”.

Dla wielu solidarnościowców, wojenne porządki były zaskoczeniem.

- Pamiętam, że śniegu wtedy było dużo. Rano w niedzielę, po rannej mszy, byłem z moim młodszym synem Jarkiem, wtedy przedszkolakiem, na sankach. Wracając, wchodzimy do naszej klatki, a tu zdenerwowana sąsiadka p. Rosiakowa mówi, że jest stan wojenny. Jakoś nie mogłem w to uwierzyć, ale przyszliśmy do domu, chcemy włączyć telewizor, a on głuchy. Głuchy jest też telefon - opowiada po latach Stefan Hejmann, mieszkaniec Wyżyn, wówczas brygadzista kontroli technicznej i członek zakładowej „Solidarności” w „Modusie”.

„Modus”, był dużym zakładem przemysłu odzieżowego. Dziś teren po wyburzonych halach między ul. Solskiego i Konopnickiej zajmuje supermarket z rozległym parkingiem. Kilkoma mocno zmodernizowanymi budynkami podzieliły się ZUS, bank, szkoła, firma software’owa. 30 lat temu fabryka pracowała pełną parą.

- Praca szła normalnie. Ponieważ wracaliśmy po drugiej zmianie już po godz. 22, to dostaliśmy stałe przepustki i z powodu godziny milicyjnej nie było problemów - mówi Hejmann.

<!** reklama>W 1981 roku Zachem był jednym z największych zakładów pracy w regionie. Wśród pięciotysięcznej załogi był również dzisiejszy emeryt Romuald Klim. Co dla niego oznaczały postanowienia WRON?

- Zaczęły się schody. Mój niepełnosprawny syn miał wyznaczoną operację w Poznaniu. W poniedziałek 14. mieliśmy tam jechać zachemowską karetką. Na to aby wyjechać z miasta musiałem, zdobyć najpierw specjalne zezwolenia. Dlatego najpierw musiałem pojechać do ratusza, później do komendy (ona się wtedy nazywała urzędem spraw wewnętrznych - przyp. red.). Jedno z drugim się wzajemnie wykluczało. Jedni nie chcieli nic o tym słyszeć, inni nie chcieli nic wydać, potem mówili, że nie mogą dopóki czegoś tam nie dostaną. Wreszcie się udało. I dobrze, bo na rogatkach Bydgoszczy i w podpoznańskim Bogucinie stały czołgi i nie było żartów.

13. grudnia przyniósł nowe kłopoty dla Henryka Ludwiczaka, brygadzisty w spółdzielni Proczesam na ul. Toruńskiej. - W niedzielę 13. siedziałem w domu w Bydgoszczy. Kiedy poszedłem w poniedziałek do pracy, poznaliśmy komisarzy wojskowych i było trochę więcej dyscypliny i lepiej się pracowało. Ja pamiętam okupację niemiecką, ten stan wojenny to nie ma porównania. Kilka dni trwało nim w Urzędzie Miejskim wyrobiłem sobie wreszcie przepustkę całodobową, niezbędną, aby dojeżdżać na wieś do Olka między Rynarzewem a Turem. Tam mieszkały w naszym rodzinnym domu dwie wiekowe ciotki, które miałem na dożywociu. Jeździłem do nich codziennie albo co drugi dzień po pracy, bo same już sobie nie potrafiły napalić w piecu, pozmywać. Przywoziłem im gotowe dania w słoikach. Te pierwsze dni stanu wojennego nas trochę nerwów kosztowały.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Kiedy wojsko wyszło na ulice
j
jachta
Mija 30 lat od tamtych wydarzeń,i nijak się mają do terażniejszości wynegocjowane 21 postulatów.To nie otake Polskę nam chodziło.Zostaliśmy perfidnie oszukani i okradzeni.Panuje nam timokracja i XIX wieczny kapitalizm.Chińczyk poszedł naszym wywalczonym śladem,i proszę bardzo......Dominująca gospodarka światowa.
C
Czytel-Nick
Lepiej się pracowało, bo miałeś nad sobą pałę i karabin? Propaganda Jaruzela namieszała ci w głowie, biedaku...
W
Wiesław
a szczególnie dobrze przygotowano powstanie kapitalizmu i oszukanie robotników. Nawet nam do głowy nie przyszło, że nie chodziło o dobro Polaków.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski