Joanna Wołosz mierzyła się z hejtem
- Jedno moje marzenie zostało spełnione. Jestem ogromnie dumna z drużyny, każdej dziewczyny i każdego członka sztabu, bo wykonaliśmy ogromną pracę. Zostawiłyśmy na boisku w Łodzi mnóstwo serducha - powiedziała doświadczona siatkarka po zakończeniu zwycięskiej niedzielnej potyczki z Włoszkami.
Urodzona w 1990 roku zawodniczka poruszyła także problem, który dotyka wielu sportowców, a mianowicie hejt, który w ostatnim czasie dotknął także i ją. - Przez minione dwa miesiące spotkała mnie fala krytyki, na którą nie zasługuję. Nie zaczęłam jeszcze na dobre grać z dziewczynami, a już pojawiał się hejt - nie ukrywała Wołosz dodając, że ona sobie z nim poradzi, pocieszy się awansem, spędzi trochę czasu z rodziną, a potem pojedzie "do miejsca, gdzie znają ją i jej wartość".
Joanna Wołosz doceniła postawę Katarzyny Wenerskiej
Doświadczona rozgrywająca podczas łódzkiego turnieju rozpoczęła w podstawowym składzie pięć początkowych spotkań. Zespół spisywał się jednak przeciętnie, doznał zaskakującej i bolesnej porażki z Tajlandią i źle wszedł w potyczkę z Niemkami. Wówczas na boisku w miejsce Wołosz zameldowała się Katarzyna Wenerska i nagle coś drgnęło, Biało-Czerwone przebudziły się i najpierw w pięciu setach ograły nasze zachodnie sąsiadki, a następnego dnia zwyciężyły z Amerykankami. W decydującym o awansie meczu to z kolei Wołosz, która w trakcie gry pojawiła się na boisku, poprowadziła drużynę do sukcesu.
- Jestem ogromnie dumna z Kasi, że pociągnęła zespół w najważniejszym momencie turnieju, w meczach z Niemkami i Amerykankami. Bez tego ostatnie spotkanie byłoby o pietruszkę - doceniła postawę drugiej rozgrywającej Wołosz.
Biało-Czerwone po szesnastu latach przerwy wywalczyły przepustkę na igrzyska olimpijskie, które w 2024 roku odbędą się w Paryżu.
