Dramat pogorzelców z Pawłówka trwa. Ewa S. i trójka jej małych dzieci szukają stałego kąta. Na razie korzystają z pomocy sąsiadów.
- Nasz sąsiad posiada kontener mieszkalny. Moglibyśmy w nim zamieszkać i przestać gnieździć się w dziewięć osób u kuzynki. Ale okazuje się, że nie możemy postawić tego kontenera u niej na podwórzu. Nie rozumiem, dlaczego... - rozkłada ręce pani Ewa.
<!** reklama>- Moglibyśmy kupić kontener od tego pana, ale zgodnie z dyscypliną finansów publicznych nie możemy stawiać gminnych obiektów na gruncie nienależącym do gminy. Jest plan, aby w połowie lipca postawić ten kontener w Dąbrówce Nowej, gdzie mamy już budynek socjalny. Tyle potrwałaby cała procedura związana z pozwoleniem na budowę. Do tego czasu pani Ewa i jej dzieci mogłyby zamieszkać w pałacu w Mochlu, gdzie mamy dla nich lokal o powierzchni ponad 20 metrów kwadratowych - mówi Jan Wach, wójt gminy Sicienko.
Ale Ewa S. nie chce słyszeć o wyprowadzce z Pawłówka. Jak mówi, ma tutaj kuzynkę i znajomych, u których może zostawać dwuletnie dziecko, kiedy z córką Natalią jeździ do Bydgoszczy na rehabilitację.
- Koleżanka dała mi klucz do pokoju, gdzie na razie zamieszkamy. Woda w rurach zamarzła, ale sobie poradzimy - mówi pani Ewa.
Tragedia spotkała rodzinę S. w nocy po drugim dniu świąt Bożego Narodzenia. 45-letni Robert S., mąż pani Ewy z którym od dawna żyła oddzielnie, w pijackim szale podpalił dom, w którym kiedyś mieszkali. Parterowy budynek spłonął jak zapałka. W pożarze śmierć poniósł mąż kuzynki pani Ewy, 40-letni Mirosław G.
Męża pani Ewy aresztowano na wniosek Prokuratury Rejonowej w Nakle. Mężczyzna przed podłożeniem ognia odgrażał się, że wysadzi wszystko, bo chce się spotkać z synem Adrianem. Chłopak przebywa w areszcie pod zarzutem współudziału w zabójstwie.
Nie jest to powód, aby cierpiały najmłodsze pociechy rodziny S. - 2-letni Piotr, 6-letni Dawid i 10-letnia Natalka... Rodzina potrzebuje pieca c.o., okna o wymiarach 110x90 cm i farb do pomalowania pokoju.(jar)