Uczniowie szkół ponadpodstawowych w tym roku po raz pierwszy podejdą do egzaminu gimnazjalnego z języka obcego. Chyba, że będą mieli specjalne zwolnienie...
<!** Image 2 align=right alt="Image 97939" sub="Jak twierdzą specjaliści, to uwielbiane przez młodzież słuchawki są źródłem ich późniejszych problemów ze słuchem Fot. Tadeusz Pawłowski">To o nie właśnie w niektórych miastach Polski zaczęła się prawdziwa batalia. W Łodzi coraz szerzej otwierają się drzwi do gabinetów laryngologów, od których uczniowie chcą zdobyć zaświadczenie o słabym słuchu. Integralną, według ocen trudną, częścią takiego sprawdzianu jest pisanie ze słuchu (obcojęzyczny tekst czytany przez lektora - np. z magnetofonowej taśmy).
Wizyta u laryngologa
Prawdopodobnie, wkrótce zjawisko nasili się w całym kraju. Gdy obniżono wymagania dla dyslektyków, nagle zaczęły pojawiać się nowe osoby z tą wadą. Maturzyści z kolei masowo zaczęli chorować na dyskalkulię, gdy okazało się, że matematyka będzie obowiązkowa na egzaminie.
<!** reklama>Jak się okazuje, zdobycie specjalnego zaświadczenia nie jest takie proste, jak się młodzieży wydaje. - Konieczna jest wizyta u laryngologa, który zleca wykonanie specjalnego badania. Dopiero z jego wynikiem można ubiegać się o wniosek o wystawienie zaświadczenia. To, w zależności od wady, można uzyskać na określony czas lub bezterminowo - wyjaśnia Barbara Przybielska, dyrektorka Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 2 w Bydgoszczy. Dodaje, że część dzieci stara się o zwolnienia nie tylko z powodu chęci uniknięcia sprawdzianu, a faktycznych kłopotów ze słuchem. A tych jest coraz więcej.
Za dużo hałasu
- Największym problemem jest dźwięk kierowany prosto do ucha za sprawą słuchawek, przez które młodzi słuchają muzyki - wyjaśnia laryngolog Teresa Łoś-Spychalska, kierownik Poradni Chorób Zawodowych Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy. Zaznacza, że to niejedyny powód. - Hałas jest wszechobecny, zwłaszcza w przypadku młodych ludzi. Spotykają się z nim na koncertach, dyskotekach, na żużlu czy uprawiając dyscypliny sportowe. Jeśli więc chcą słuchać muzyki, to najlepiej... w filharmonii - żartuje.
Jak się okazuje, obawy uczniów o część egzaminu bazującą na słuchu nie są bezpodstawne. To właśnie ta część wypadła najsłabiej podczas próbnego sprawdzianu, który przeprowadzono w kwietniu. - Ma na to wpływ wiele czynników, od tego jak nagrana osoba czyta, jedni Anglicy mówią wolniej, inni szybciej, co ma ogromne znaczenie przy rozumieniu tekstu. Nie bez znaczenia jest też jakość nagrania i sprzęt, na którym jest odtwarzane. Liczą się nawet miejsce ucznia na sali oraz sama przestrzeń. Im bliżej odtwarzacza, tym oczywiście lepiej. Jeśli jednak sala jest duża, a w takich będzie egzamin, problem ze słyszalnością może się pojawić - mówi Andrzej Nejman, anglista z Zespołu Szkół nr 5. Dodaje jednak, że zwolnienie, nie jest wcale rozwiązaniem. - Ucznia nie zwalnia się od razu ze sprawdzianu, a stwarza mu się udogodnienia, by mógł do niego podejść - stwierdza