Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jej wszystkie kolory

Dominika Kucharska
Tomek Czachorowski
Nie znoszę słowa artysta. Chcę udowadniać, że sztuka jest dla każdego. Nigdy nie zgodzę się z tym, że obraz ma prawo wisieć tylko w muzeum, galerii czy na ścianie jakiejś wystawnej willi.

Kasia Puchowska ma 26 lat. Jest wesoła, z dziko różowymi paznokciami i pięknie opaloną skórą. Wygląda jak dziewczyna ratownika. Na rozmowę w rodzinnej Bydgoszczy wyrwałam ją prosto z plaży. Narzeczony Kasi, co prawda, ratownikiem nie jest, ale aż tak bardzo się nie pomyliłam. Sławek uczy serfować w Pieczyskach, więc latem całe dnie spędzają nad wodą.

JA PO PROSTU MALUJĘ

Artystka? Nie lubi, gdy ktoś tak ją określa. - To słowo kojarzy mi się z czymś na wyrost, trochę sztucznym. Ja po prostu maluję abstrakcje - odpowiada.
A malowała odkąd pamięta. Zresztą w domu nie była jedyna. Malarzem jest jej tata. Pasja i twórczy ferment zawsze były wokół, ale życie potoczyło się trochę inaczej. Zamiast na ASP poszła na pedagogikę, a potem na dziennikarstwo. Marzyło jej się własne przedszkole, ale jak przez pół roku popracowała w szkole, to praca z maluchami zdążyła jej się odwidzieć. Z roli pedagoga płynnie przechodziła w rolę malarki. W domu łapała za pędzel i siadała przed sztalugą. Wizja pracy w mediach również nie była strzałem w dziesiątkę. Po studiach postanowiła więc twardo - trzeba zacząć robić to, co się kocha.

- Starałam się szukać nowych metod, technik, bo to mnie pasjonuje najbardziej. Mój tata był zachwycony, gdy powiedziałam mu, co chcę robić. To zwiększyło pulę naszych wspólnych tematów, a u niego dodatkowo dumę, że któraś z córek poszła w jego ślady. Sama nie spodziewałam się, że będziemy kiedyś wzajemnie dopytywać, co kupić w sklepie plastycznym - mówi.

Teraz w galerii Kasi taty, obok Maryjki z dzieciątkiem, bydgoskich spichrzy przy zachodzie słońca i bitwy pod Koronowem, wiszą barwne abstrakcje. Fuzja talentu córki i ojca.

KOLOROWE RYZYKO

Swoją firmę Kasia założyła w zimowy, grudniowy dzień. Nazwała ją Strefa Koloru. - Wcześniej malowałam dla siebie i dla znajomych, ale kusiło mnie, żeby założyć stronę internetową z prawdziwego zdarzenia, pojechać na targi. To wszystko wiązało się z ryzykiem, więc najpierw wybadałam rynek i sprawdziłam, czy jest sens się do tego zabierać, bo może jednak mądrzej będzie szukać jakiejś stałej posadki. Okazało się, że zapotrzebowanie na sztukę jest i to niemałe. Stawiając pierwsze kroki wstydziłam się tego, że w moim CV nie ma żadnej szkoły artystycznej, ale to minęło - wspomina. W pierwszym półroczu prowadzania działalności sprzedała blisko 70 prac.

Tworzy na zamówienie. Spotyka się z klientami, omawia szczegóły. Najczęściej jedzie do ich mieszkania, żeby móc stworzyć taką abstrakcję, która idealnie wpasuje się w dane wnętrze lub je odmieni - zależy od tego, czego oczekują zamawiający. Kompromisów i cierpliwości uczy się z każdym zamówieniem. Tylko raz odmówiła, wiedząc, że wizja klienta ma się nijak do tego, co ona chce tworzyć. - Miałam namalować abstrakcję wyglądającą jak fotografia, którą otrzymałam. W tym przypadku nie udało się znaleźć złotego środka - tłumaczy.

Gdy maluje, to najchętniej wysłałaby resztę na Księżyc. W tle może brzmieć gitarowe granie, ale poza tym musi być święty spokój. - Najlepiej, żeby nikt do mnie nie podchodził. Najgorzej było na początku, gdy każdy chciał mi zajrzeć przez ramię. Jak słyszałam „a ja bym dodał trochę zielonego”, to strasznie mnie to drażniło (śmiech) - wspomina. Teraz wszyscy bliscy już wiedzą, że jak Kasia maluje, to lepiej trzymać się na uboczu i pozwolić jej tworzyć w spokoju. Na ocenę zaprasza, gdy uzna, że wykonała już ostatni ruch pędzlem. Trzeba dodać, że jej ulubionym kolorem jest szary. Mówiąc to zapewnia, że zdecydowanie jej życie szare nie jest, ale za to ową ukochaną szarość przemyca w każdej pracy.

NIESKOŃCZONOŚĆ

Czemu akurat abstrakcja? - Bo w pełni pozwala wyrazić siebie, a jednocześnie jest nieskończona. Nie daje możliwości odkrycia wszystkiego i jednocześnie nie ogranicza twórcy. Malarstwo klasyczne kompletnie do mnie nie przemawia. Próbowałam, ale nie sprawiało mi to żadnej przyjemności.

- Jesteś bardziej malarką czy specjalistką od wystroju wnętrz? - dopytuję.
- Pół na pół. Lubię jedno i drugie. Usłyszałam kiedyś zarzut, że prawdziwy artysta powinien kierować się tylko sobą, nie brać pod uwagę wnętrza czy preferencji klientów. Może i tak, dlatego ja nie znoszę słowa artysta. Chcę udowadniać, że sztuka jest dla każdego. Nigdy nie zgodzę się z tym, że obraz ma prawo wisieć tylko w muzeum, galerii czy na ścianie jakiejś wystawnej willi. To stereotyp, przez który odsuwa się ludzi od sztuki. Ja uważam, że jak najbardziej obraz może fantastycznie wyglądać też w niewielkim, nowocześnie urządzonym mieszkaniu. Coraz więcej osób, jeśli tylko może, to woli obraz namalowany na zamówienie, niż reprodukcję czy plakat z marketu. Widzę, jaką frajdę sprawia zamawiającym to, że przedstawiają swoje oczekiwania, mówią o kolorach, które lubią, a później powstaje coś unikatowego, stworzonego specjalnie dla nich.

PŁÓTNO TO ZA MAŁO

Chęć wyjścia ze sztuką do ludzi Kasia pokazuje dobitnie na targach. Stoisko Strefy Koloru od razu przyciąga wzrok, bo obrazy wiszą na… wieszakach na ubrania. - Dzięki temu każdy może je wygodnie obejrzeć. Poza tym nie wybieram tylko targów sztuki, ale i te z wszelkim rękodziełem, designem czy modą od młodych projektantów. Właśnie na jednych z takich targów wpadłam na pomysł, aby nie ograniczać się tylko do płótna i pójść o krok dalej - wspomina. Tak zrodziła się idea przeniesienia abstrakcji z obrazów na inne przedmioty - poduszki, obudowy na smartfony, bluzy czy legginsy. W ten sposób można mieć dzieło sztuki wiszące nad kanapą i patrzeć na nie także sięgając na przykład po telefon. - Skoro obraz już powstał i jest odzwierciedlaniem tego, co lubi klient i tego, co mu się podoba, to czemu nie potraktować go jako wzoru na innych materiałach? - dodaje.

W domu Kasi obrazy wiszą wszędzie. Już na wejściu wiadomo, że tu się maluje. - To taki magazyn (śmiech). Na ścianach z reguły wisi kilkanaście abstrakcji. Jak jakaś się sprzeda, to czegoś zaczyna brakować, więc dość szybko uzupełniam luki - mówi Kasia.

Marzy jej się galeria. Najpierw internetowa, a w przyszłości taka w pełni namacalna, do której można wejść i z bliska oglądać sztukę. - A najcudowniej byłoby, jakby obok działał mój butik z rzeczami. Totalna abstrakcja!

*Kasia Puchowska

Bydgoszczanka, rocznik 1989. Malarski samouk. Absolwentka pedagogiki i dziennikarstwa. Od końca zeszłego roku prowadzi Strefę Koloru (www.strefa-koloru.pl).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!