Ten pomysłowy projekt nie może, niestety, liczyć na kontynuację w Bydgoszczy.
Wielkomiejski rozmach, z jakim zaprojektowano nasze, myślęcińskie centrum wystawienniczo-targowe z góry zakłada bowiem, że wszystko w nim ma być w wersji XXL. Czy równie wielki będzie pęd wystawców, by się w nim pokazywać? Na tyle duży, by obiekt na siebie zapracował?
Na razie kluczowa wydaje się jednak inna sprawa, szczegółowo analizowana przez „Express” trzy tygodnie temu. Nowe targowe centrum zlokalizowane jest na czubku wulkanu - w bezpośrednim sąsiedztwie chyba najgorszego w mieście, ciasnego skrzyżowania ulic: miejskiej, podmiejskiej i krajowej. Skrzyżowania, na którym wypadek goni wypadek, a kierowcy każdy przejazd klną w żywy kamień.
Kiedyś ma tam ponoć być sygnalizacja świetlna, kiedyś zmienią podobno geometrię. Wtedy, gdy już żaden wystawca nie będzie chciał tam przyjechać?