<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >- Ustał! Proszę państwa - ustał! Jaki sztywny! Jaki on sztywny! - taki podniecony ryk dzielnego radiowca powalił swego czasu pół Polski. Lud ryczał ze śmiechu, ale i wzruszał się, bo chodziło o zesztywnienie lądującego Małysza. Zresztą ów radiowiec pozostaje przynajmniej jakimś wyjątkiem wśród naszych komentatorów sportowych. Bo nadmiar emocji to ich najmniejszy grzech. Mamy olimpiadę - a to dla komentatorów i reporterów znakomita okazja, żeby zostać na wieki wieków instytucją kultury masowej - jak swego czasu choćby Jan Ciszewski. Niestety, tym razem nasi komentarzy formę mieli taką, jak większość polskich sportowców w Vancouver. Poza wyjątkami, walczących o zaszczytne miejsca w końcu końcówki.
Komentatorów sportowych dzielę sobie prywatnie na trzy kategorie. Pierwsza to „pan Prawdziwek” - rozentuzjazmowany sensat, bardziej kibic niż komentator, który w euforii wyprawia cudeńka. I mówiąc szczerze, słucha się go zwykle nieźle. Sensat ma jednak swoją koszmarną odmianę „Prawdziwka - udawacza”, który naczytał się, że w mediach ważne są emocje i męczy nas okrutnie wystudiowanym podnieceniem, niczym znudzona pani udająca orgazm. Druga kategoria to „pan Nikt” - ktoś, czyjego głosu i wyglądu nie pamięta się parę sekund po zakończeniu transmisji. Ot, gładko, nudno, bezboleśnie. No i trzecia kategoria - najwyższa półka. Pan Charyzma, który zostaje nie celebrytą, ale prawdziwą gwiazdą. I którego słuchamy z ciekawością i z szacunkiem - nawet jeśli nie zawsze ma w głowie całą encyklopedię i czasami język też mu się poplącze. Sukces ulepiony z magii, talentu i intelektu.
<!** reklama>Ostatnio TVP strzeliła sobie samobója, zapraszając do studia człowieka z tej właśnie półki, czyli Bohdana Tomaszewskiego. Pana mocno już wiekowego, ale o wciąż tym samym hipnotycznym głosie. Pan Bohdan fundował nam swoje przemyślenia mądrego faceta, siedząc obok obecnej supergwiazdy TVP, red. Kurzajewskiego. Redaktor - prawdziwy celebryta - odziany był modnie i ufryzowany przepięknie (mam nadzieję, że za fryzjera nie płacono z abonamentu). I tylko z każdą kolejną refleksją pana Bohdana miałem wrażenie, że redaktora celebryty było coraz mniej, aż ostała się tylko cudaczna fryzura.
A to i tak gwiazda. Bo TVP, która podobno oszczędza jak może kasę podatników, wysłała do Kanady taką gromadę ludzi, jakby każdy skoczek i narciarz miał dostać własnego dziennikarza. I pamiętają Państwo kogoś z tej gromady? Dariusz Szpakowski opowiadał nam kiedyś w wywiadzie, jak to obserwował prawdziwego zawodowca z Ameryki Południowej. Facet zaczynał krzyczeć „Goool!”, gdzieś po paru sekundach tego „oooo” włączało się dwóch pomocników, facet milkł, spokojnie przepłukiwał gardło, a potem efektownie kończył. Może by więc tak użyć tej naszej gigantycznej ekipy do jakichś chóralnych krzyków?