Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Improwizować nie potrafię

TEKST: Justyna Król ZDJĘCIA: Kacper Konstanczak
Kacper Konstanczak
Aga nigdy nie miała obiekcji przed pozowaniem do śmiałych zdjęć. Powstało więc wiele odważnych, także nagich, będących efektem wspólnej pracy małżonków. Sporo z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego. To pamiątki wyłącznie dla nich dwojga.

Pierwsza sesja fotograficzna była dla nich wielkim rozczarowaniem. A kadry miały być niezapomniane, uwieczniać piękno pochodzącej z Torunia młodej socjolożki, Agnieszki. - Nic z tego nie wyszło. Jeśli się tak dzieje, to nie ma co winić aparatu, trzeba zakasać rękawy i wziąć się do pracy - mówi fotograf Kacper Konstanczak, z pochodzenia bydgoszczanin, na stałe przebywający w Londynie.

On typowy umysł ścisły, po zarządzaniu. Ona humanistka z artystyczną duszą. Wspólne działania twórcze i sesje fotograficzne bardzo ich do siebie zbliżyły. Obecnie są małżeństwem.

KWADRANS PRZED OBIEKTYWEM

- Na początku swojej drogi z aparatem zacząłem czytać, zaglądać na fora fotograficzne, co z perspektywy czasu uważam za błąd. Wciskają na nich człowiekowi, ile to musi kupić: aparat, statyw, obiektywy… Okazało się, że wystarczyło uważniej patrzeć, oglądać obrazy, nauczyć się obserwować świat nieco inaczej - opowiada.

Umiejętności techniczne przyszły z czasem. Z każdą kolejną sesją kadry były coraz bardziej przemyślane. Powoli wyłonił się z tego konkretny styl i technika pracy. Na początku sesja zajmowała średnio cztery godziny, a jej efektem były setki zdjęć, z których Kacper wybierał najlepsze. Dzisiaj robi 5-10 ujęć i potrafi zamknąć cały proces w kwadransie.

- Z fotografią jest tak, że można teoretyzować godzinami, ale dopiero sprawdzenie tego w praktyce czegoś uczy. Dziś raczej nie zdarzają mi się sesje dłuższe niż pół godziny. Do tego oczywiście niezbędne jest opanowanie kwestii technicznych na odpowiednim poziomie. Z Agą nigdy nie miałem dużo czasu na eksperymentowanie, bo ona jest niecierpliwa. Musiałem uczyć się szybko - opowiada. - Dziś to pomaga też osobom przed obiektywem. Nie fotografuję profesjonalnych modelek, tylko dziewczyny, od których nie mogę oczekiwać wielogodzinnych poświęceń. Z amatorkami pracuje się łatwiej, bo nie mają sztucznej, wyuczonej mimiki i pozują po prostu naturalnie. Jestem wymagający, ale zawsze mam w głowie gotowy pomysł i wiem dokładnie, jak go skutecznie zapiąć w kilku zdjęciach. Improwizować już chyba nie potrafię - dodaje.

WEDŁUG SCHEMATU

Działa szybko, zawsze z konkretnym zamysłem i świadomością. - Dziś modne jest dość skomplikowane oświetlenie plus Photoshop, droga optyka. Ja bardzo szybko zacząłem się zastanawiać, jak zrobić coś zupełnie odmiennego. W prosty sposób, naturalnie, bez obróbki komputerowej i do tego z bliska. Takie podejście jest bardzo trudne, bo narzuca wiele ograniczeń odnośnie perspektywy, czy też wyglądu osoby fotografowanej, ale spróbowaliśmy tego z Agą i nam się to spodobało - mówi.

Wcielali w życie nowe pomysły, zwykle działając według schematu. Krótka wymiana myśli: on przedstawia żonie wizję i wspólnie ustalają, jak ona powinna wyglądać. Kiedy wszystko już jest werbalnie skonkretyzowane, ona idzie się malować i ubierać, a on ustawia światło, aparat i ogólnie cały kadr.

- W taki sposób, by od pierwszego zdjęcia uzyskiwać dobre efekty. Trochę nam to zajęło, ale całkiem dobrze się przy zdjęciach dogadujemy. Znam Agę przed obiektywem. Wiem, co lubi, a czego nie. Jak ją ustawić, żeby pewne rzeczy podkreślić, a pewne ukryć. Jakiego światła użyć - mówi fotograf.

Aga nigdy nie miała obiekcji przed pozowaniem do śmiałych zjęć. Powstało więc wiele odważnych, także nagich, będących efektem wspólnej pracy małżonków. Sporo z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego. To pamiątki wyłącznie dla nich dwojga.

BEZ WSTYDU

- Aga nie jest pruderyjna, więc kwestia cielesności nigdy nie stanowiła problemu. Oczywiście zauważa u siebie pewne niedoskonałości, ale to drobiazgi, z którymi można bez trudu pracować. U innych kobiet sytuacja często jest odwrotna. Wstydzą się. Chciałyby mieć zrobione „jakieś” zdjęcia, ale media tak zaberrowały obraz modelki, że wszystkim się zdaje, iż trzeba wyglądać nieskazitelnie, aby w ogóle myśleć o pozowaniu. To błąd - mówi Kacper Konstanczak.

Zaczął fotografować też koleżanki. I koleżanki koleżanek… Z czasem zatrzymywał w swych kadrach już nie tylko ludzi. Okazało się, że jest w tym całkiem dobry. Wygrał nawet kilka konkursów fotograficznych i zarobił na kilku kadrach sprzedanych dla świata biznesu. Sam jednak biznesu bazującego na fotografii otwierać nie planuje.

- Mówi się, że różnica między rzemieślnikiem a artystą jest taka, że rzemieślnik robi to, za co mu płacą, a artyście płacą za to, co robi. I zdaje się, że ja w tym kontekście jestem artystą, chociaż nie wartościowałbym żadnego z tych podejść jako lepsze. Ja po prostu nie lubię, jak ktoś mi mówi, co mam robić. Ale jak ktoś chce mi się pieniężnie odwdzięczyć za to, co robię, to przecież nie będę się kłócił (śmiech).

KOMFORTOWO

Granice komfortu podczas sesji zawsze przesuwają się w trakcie. - Dziewczyny mają obawy, a potem same są zaskoczone tym, jak się otwierają. W trakcie sesji przekonują się, że kiedy ja robię zdjęcia, to bardzo daleko jestem myślami od jakichkolwiek erotycznych wizji. Widzą, że ich cielesność jest obecna, ale jednak jakby drugorzędna, bo muszę skupić się na wszystkim, co jest w kadrze, świetle, tle itp. Nie przyglądam się modelkom w sposób, którego mogłyby się obawiać. Kiedy to staje się jasne, plan zdjęciowy jest już bardzo komfortowym miejscem. Zresztą Aga mi pomaga, kiedy tylko może. Wyłapuje detaliki, które mogłyby mi umknąć np., że materiał źle leży, grzywka nie gra. Łatwo coś pominąć, a w kwestii późniejszych
manipulacji jestem raczej w obozie tradycjonalistów. Lepiej wszystko kontrolować, zanim naciśnie się spust - twierdzi.

Powstałe kadry zawsze budująco wpływają na pozujące dziewczyny, mogą nawet stać się swoistą formą autoterapii. A bywa, że fotografowane długo są namawiane, by w ogóle stanąć oko w oko z obiektywem. - Niektóre dziewczyny z pozoru nie są okładkowej urody, ale ja widzę, jakie będą efekty sesji i chcę im to pokazać. Miałem taką koleżankę w pracy, której mama rozpłakała się ze wzruszenia, że ma tak piękną córkę, oglądając moje kadry. Pamiętam, że zaczęliśmy od jakichś losowych ujęć, w miarę jak kolejne pojawiały się na ekraniku, dziewczyna stawała się coraz śmielsza i zrzucała z siebie kolejne warstwy, aż została w samym prześcieradle - wspomina fotograf.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!