https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ile twarzy ma kobieta?

Katarzyna Kabacińska
Rozmowa z KRZYSIĄ GÓRNIAK, gitarzystką jazzową, kompozytorką i filozofem

Rozmowa z KRZYSIĄ GÓRNIAK, gitarzystką jazzową, kompozytorką i filozofem

<!** Image 2 align=none alt="Image 156084" sub="Fot. Zosia Zija">Jest Pani feministką?

Co za pytanie! Żeby odpowiedzieć, musiałybyśmy najpierw zdefiniować pojęcie, które jest bardzo szerokie...

<!** reklama>Od razu widać, że mamy do czynienia z filozofem - dąży Pani do ustalenia języka, jakim się porozumiewamy. Rysując grubą kreską, powiedzmy, że ja jako feministka nie widzę przesłanek i to żadnej natury, dla których mężczyźni mieliby być „panami świata”!

W takim sensie to i ja jestem feministką. Gdyby jednak rozumować jak ogół, to nie jestem, nie uważam bowiem, że dziś, żyjąc w wolnym kraju, trzeba jakoś specjalnie walczyć o prawa kobiet. Jeśli kobiety tylko chcą coś osiągnąć, mają takie same możliwości jak mężczyźni. Przynajmniej ja nie spotkałam się z dyskryminacją z powodu płci. Wprawdzie, jako młodej osobie grającej na gitarze, bywało trudno, ale chyba tylko dlatego, że byłam jedyną dziewczyną na wydziale jazzu i musiałam się borykać z kłopotami z tego faktu wynikającymi. Ale teraz powiedziałabym nawet, że kobiecość może być atutem (śmiech)!

Czepiam się tego feminizmu, gdyż wykonuje Pani zawód, niczym hutnik, typowo męski. Dlaczego tak mało jest gitarzystek jazzowych?

Uświadamiam sobie, że od dziecka zadziwiało mnie, że nie jestem chłopakiem. Większość chłopców grała na gitarze, a ja jestem dziewczynką - myślałam - i też gram i to mi się wydawało dziwne... Ale na tym koniec, bo liczyła się tylko muzyka i granie było najważniejsze. Płeć nie miała znaczenia, dopiero potem zorientowałam się, że mężczyźni, szczególnie młodzi, inaczej grają, ale ja odnalazłam swój język, swoje bogactwo brzmienia, spotkałam też muzyków - mężczyzn, którzy podobnie jak ja myślą o muzyce, co tylko potwierdza, że tu nie chodzi o płeć, lecz bardziej o osobowość. Nie ma chyba zbyt wielkiego przekroju tych osobowości wśród kobiet w jazzie, nie licząc oczywiście wokalistek, i to cała przyczyna.

Może nie każda jest tak zdolna i wszechstronna jak Pani? I teraz jeszcze ten doktorat „o filozoficznych założeniach współczesnej improwizacji”... Nie grozi to przeintelektualizowaniem muzyki?

Filozofia otwiera głowę, to pewne. Gdy skończyłam studia, czułam, jakbym lekko unosiła się nad ziemią (śmiech). Wydawało mi się, że teraz - chodząc przecież po ziemi - mogę sobie badać różne pojęcia, ciągi zdań, a w muzyce z wielu punktów spojrzeć na różne zagadnienia. Zresztą wielu kompozytorów w swojej pracy wykorzystywało wiedzę filozoficzną, weźmy takiego Stockhausena czy Xenakisa, u których dźwięki często są wręcz odwzorowaniem pewnych teorii. Jeśli chodzi jednak o moje granie, to kieruję się emocjami i - jakby powiedział Lutosławski - zawsze staram się stanąć po stronie słuchacza, myślę o percepcji, o tym, jak muzyka zostanie odebrana. Ona nie ma być tylko matematycznym zapisem, jak to bywało u konceptualnych kompozytorów. Gdy komponuję, myślę więc o pięknie melodii, o uczuciach, które chcę przekazać. Domeną filozofii jest analiza w przestrzeni pojęć, natomiast dzięki muzyce dosięgam tego, czego poprzez język nie da się wyrazić. Dlatego, będąc filozofem, wybrałam muzykę, a doktorat to rodzaj konsekwencji moich scenicznych doświadczeń, gdzie i jak myśl łączy się z emocją. Nie ma mowy o przeintelektualizowaniu, dopóki komponując kieruję się intuicją.

A co wyraża Pani malując, bo założony przez Krzysię Górniak Diuna Club zdobi wystawa Pani prac, prawda?

Klubu, niestety już nie ma, ale cykl prac pt. „Anioły” pozostał. Za pomocą kompozycji barw i gry światła miał pokazać, ile twarzy ma kobieta, człowiek w ogóle, jak zmienia się pod wpływem „dziania się” i emocji. Dzięki fluorescencyjnym farbom twarze przestały być nieruchome, jakby ożyły... Od paru lat noszę w głowie pomysły na kolejnych trzydzieści obrazów, ale brakuje mi czasu.

Nie dziwię się: w zeszłym roku nagrała Pani czwartą już płytę pt. „Emotions”, a wiosną została managerem, m.in., kultowego studia nagrań im. Agnieszki Osieckiej w radiowej „Trójce”, co dla mnie, wiernej słuchaczki, jest już wystarczająco ekscytujące! Pojawił się też projekt „Desire” z jazzowymi transkrypcjami utworów Chopina. Co przedstawi Pani bydgoskiej publiczności?

Jako Krzysia Górniak Band wraz z Wojciechem Gogolewskim - pianistą, kompozytorem i aranżerem, który z Air Condition Zbigniewa Namysłowskiego zjeździł pół świata, z Łukaszem Makowskim - kontrabasistą z bogatym doświadczeniem klasycznym i jazzowym oraz z Adamem Lewandowskim - perkusistą, któremu nie jest obcy rock, country i ... Vadim Brodski, zagramy głównie utwory z najnowszej płyty.

Zatem jazz?

Ja gram na melodyjnej gitarze w stylu zbliżonym, powiedzmy, do Pata Metheny’ego czy Wesa Montgomery’ego. W naszej muzyce jednak pobrzmiewa czasem latino, nawet funky, a czasem i swing - więc może lekkie fusion? Ważne, że się dopełniamy, gra kobieta i mężczyźni, a muzyka przez to jest pełniejsza, osiągając potrzebną harmonię. To tak a’propos naszych damsko-męskich rozważań.

Warto wiedzieć

4Krzysia Górniak - gitarzystka, kompozytorka i aranżerka, której Jazz Forum nadał tytuł „najciekawszej gitarowej jazzwoman w Polsce”. Ukończyła liceum plastyczne w Warszawie i tamże wydział jazzu w szkole muzycznej II stopnia. W 2000 r. otrzymała dyplom z filozofii na UW, pisząc o Johnie Cage’u, a trzy lata później - tytuł magistra w klasie gitary jazzowej na uniwersytecie w austriackim Grazu. Jest liderką Krzysia Górniak Band, z którym wystąpi 30 sierpnia o godz. 19.00 na Rybim Rynku. Wstęp wolny.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski