Leonardo Padura przeszło pół wieku temu urodził się w Hawanie i pozostał wierny swemu miastu. Pisze tam kryminały, zbierając za nie nagrody nie tylko w kraju Fidela Castro.
<!** Image 2 align=right alt="Image 125260" >Na ile szczerości pozwolić sobie może pisarz, legalnie wydający swoje książki na Kubie? Powieść kryminalna jest politycznie dość bezpiecznym gatunkiem, jeśli autor skoncentruje się na tropach prowadzących do rozwiązania zagadki. Przestępstwa nie zdarzają sie jednak w próżni, mają związek z życiem społecznym i często są wynikiem zaburzeń w funkcjonowaniu społecznego organizmu.
Padura nie ucieka od ukazania tej zależności. Przeciwnie. „Gorączka w Hawanie” zdradza ambicje przekraczające rozrywkowy wymiar tego typu literatury. Jej akcja toczy się w dwóch planach czasowych. Najważniejszym wątkiem jest śledztwo, które w 1989 r. (książka powstała trzy lata później) prowadzi trzydziestokilkuletni porucznik Mario Conde z hawańskiej policji. Szuka on zaginionego dygnitarza, dyrektora centrali handlu zagranicznego Rafaela Morina Rodrigueza, który krótko po sylwestrowym balu wyszedł z domu i przepadł jak kamień. Traf chce, że zaginiony to rówieśnik detektywa, jego szkolny kolega i mąż pięknej Tamary, szkolnej miłości porucznika Conde. Ten zbieg okoliczności pozwala autorowi na częste wędrówki w czasie, do okresu wspólnego dojrzewania bohaterów w dobrym liceum. Jak to się stało, że Rafael zrobił szybką i olśniewającą karierę, a Mario i wielu ich wspólnych kolegów, którzy również pojawiają się na kartach powieści, żyją z dnia na dzień, bez perspektyw? Odpowiedź na to pytania okazuje się ważniejsza od samej zagadki zniknięcia Rafaela.
<!** reklama>Padura snuje rozważania nad losami młodych Kubańczyków. Ten popłynął z prądem, stał się zręcznym oportunistą i dzięki temu rozbija się służbową ładą, wyjeżdża za granicę, ma w barku szkocką whisky, a obok adaptera amerykańskie płyty. Inny trafił na wojnę w Angoli, dostał zabłąkaną kulkę i jeździ na wózku inwalidzkim. Nie jest to głębokie, krytyczne studium komunizmu po kubańsku, raczej galeria dyskretnie naszkicowanych portretów. Polski czytelnik znajdzie w nich jednak sporo podobieństw do naszych losów przed 1989 rokiem. Mniej atrakcyjny okazuje się wątek śledztwa. Widzimy tu kolejnego detektywa outsidera. Conde nie stroni od rumu, miewa depresje, przeżywa rozterki uczuciowe. Ba, marzy o powieściopisarstwie. Ale jako śledczy jest sprawny, bystry i chodzi własnymi drogami, zdając się na intuicję i kierując wewnętrznym poczuciem sprawiedliwości.
Wyraźnie czuć w tej powieści nie tylko rum i dobry tytoń, lecz także fascynację czarnym amerykańskim kryminałem spod znaku Raymonda Chandlera. Ale nie tego chyba poszukujemy w literaturze z karaibskiej wyspy.
Leonardo Padura, Gorączka w Hawanie, tłum. Tomasz Pindel, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009