Dzieci mogą bez przeszkód, obok dzieł Henryka Sienkiewicza, przeczytać bijące rekordy popularności książki J. K. Rowling. Trudniej jest z wprowadzeniem ich na lekcje polskiego.
Od lat liczba lektur obowiązkowych dla podstawówek nie zmieniła się. W czwartej klasie do przeczytania są dwie lektury, w piątej także dwie, a w szóstej trzy. Do tego dochodzi kilka opowiadań, wiersze i nowele, ale te są w podręcznikach do nauki języka ojczystego. Nie jest ich ani mniej, ani więcej niż w czasach przed reformą szkolnictwa.
- Uczę od osiemnastu lat i od tego czasu liczba lektur nie zmieniła się - mówi Joanna Lisiecka, polonistka ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Żninie.
Można za to dobierać dzieciom nieobowiązkowe lektury, których nie ma w szkolnych kanonach. Jeśli uczniowie sobie tego zażyczą, albo nauczyciel uzna za stosowne, można na lekcjach polskiego omawiać książki, które się po prostu dzieciom podobają.
- To mogą być książki, które zależą od mody i fascynacji uczniów. Taką książką jest na przykład „Harry Potter”. W naszej szkole jej nie wprowadziliśmy, ale wiem, że są szkoły, które omawiają tę książkę - dodaje pani Joanna.
W większości szkół dzieci same wybierają jedną z nadobowiązkowych lektur, ale nauczyciele starają się omawiać te, które każdy może wypożyczyć w szkolnej bibliotece.
- Jeżeli „przerabiamy” Kornela Makuszyńskiego pozwalamy dzieciom wybrać książkę - mówi Elżbieta Adamowska, polonistka z podstawówki przy Zespole Szkół w Łabiszynie. - Jeśli jest w klasie więcej dziewczynek, wybierają „Awanturę o Basię”, jeśli więcej jest chłopców, przerabiamy „Szatana z siódmej klasy”. Raz spotkałam się z propozycją omówienia „Harry’ego Pottera”. Zrobiłam jedną godzinę w semestrze, na której uczniowie mogą sami napisać recenzję ulubionej książki i na tej lekcji rozmawialiśmy o tej pozycji. Nie wprowadziłam jej jako lektury, bo to nie jest pozycja dostępna w szkolnej bibliotece. Nie można narażać rodziców na taki wydatek.
Tymczasem na szkolne lektury zapotrzebowanie nie maleje. Aby odrobić zadania domowe, dzieci wypożyczają książki począwszy od mitologii, a skończywszy na literaturze współczesnej.
- U nas nie ma mniejszego niż kiedyś zapotrzebowania na lektury szkolne. Ich liczba zależy co prawda od szkoły, ale ostatnio musiałam dokupić kilka lektur, bo trochę zmienił się kanon w naszych szkołach. Dzieci przychodzą także po książki spoza obowiązkowych pozycji szkolnych - mówi Grażyna Szafraniak, dyrektorka Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy w Barcinie.