Świderski i Jóźwiak tłem
Polskich kibiców najbardziej interesował mecz Charlotte FC w składzie z Karolem Świderskim i Kamilem Jóźwiakiem, z Interem Miami, gdzie dowodzi sam Lionel Messi. Niestety Polacy i ich koledzy z Charlotte okazali się tylko tłem dla gwiazdy Messiego i jego gangu. Dość szybko stało się jasne, że w starciu tym emocji będzie jak na lekarstwo. Choć graczom Charlotte FC przez większość meczu wprawdzie udało się zneutralizować Messiego, to reszta składu Interu okazała się o wiele lepsza. Po pół godzinie gry Inter prowadził 2-0 i nawet przez chwile nie było wątpliwości, jakim rozstrzygnięciem skończy się to spotkanie. Sam Lionel Messi tym razem jakby spuścił z tonu - owszem rozgrywał, ale strzelił dopiero czwartego gola i cieszył się z niego jak dziecko.
Piękny gol Bogusza na osłodę
Po wyeliminowaniu Charlotte, ostatnim Polakiem, który miał ogromną szanse na awans do półfinałów był 21-letni Mateusz Bogusz. Szlagierem ćwierćfinałów, była właśnie batalia ostatniego meksykańskiego klubu, który pozostał na placu boju, Monterrey z mistrzem MLS Los Angeles FC. W barwach mistrzów MLS Bogusz rozegrał bardzo dobre spotkanie, strzelił nawet pięknego gola na 2-0. Niestety, tak on jak i cała ekipa LAFC boleśnie przekonała się, jak niebezpieczne jest dwubramkowe prowadzenie.
Monterrey, to trzecie do wielkości miasto w Meksyku, z wielkimi tradycjami piłkarskimi. To na ich stadionie odbyło się 8 meczów MŚ 1986, a także odbędą się tam spotkanie najbliższego Mundialu 2026. Jak się okazało, to z Monterrey przybyła ekipa z wielkim charakterem i kiedy na linii był honor Liga MX to dali z siebie wszystko i po porywającym finiszu wrócili ze stanu wydawać by się mogło beznadziejnego.
Teoretycznie u siebie
Wśród kibiców LAFC trwała fiesta, bo wydawałoby się, że mają mecz pod kontrolą i nic złego nie może się zdarzyć. Tymczasem, Monterrey pokazali ogromne serce do walki, a że kondycyjnie są nie do zdarcia, to był fakt decydujący o ich awansie. Po tym jak strzelili kontaktowego gola z rzutu karnego, szybko nabrali wiatru w żagle, a w szeregi LAFC wdarła się nerwowość. Dwa gole w 8 minut wysunęły Meksykanów na prowadzenie, a LAFC już nie mieli sił ani czasu na odpowiedź.
Szkoda, że tak fascynujący spektakl, rozegrany był przy tak nielicznej widowni. Mimo, że LAFC w teorii byli gospodarzami tego meczu, to rozegrany on nie był na ich kameralnym stadionie, a spodziewając się inwazji meksykańskich fanów wynajęto na tę okazje słynny obiekt Rose Bowl w Pasadenie. Na ostatnich derbach MLS na tym stadionie było ponad 80 000, ale na wczorajszy mecz Leagues Cup dotarło łącznie tylko 15 000 widzów, co było ogromnym rozczarowaniem, jeśli chodzi o frekwencję.
Dobry turniej Bogusza
Porażka LAFC oznacza, że turniej dla Mateusza Bogusza właśnie się skończył, a szkoda, bo radził sobie w nim znakomicie. Wychowanek Ruchu Chorzów z meczu na mecz grał coraz lepiej. W poprzednim spotkaniu z RSL, zaliczył dwie asysty, a z Monterrey strzelił piękną bramkę. Jednak teraz może już skupić się na lidze MLS, w które przerwa potrwa jeszcze 10 dni.
Prawdziwy dramat obejrzeli za to kibice w Philadelphii, gdzie wymieniani w roli faworytów do wygrania całego turnieju tamtejsi Union mieli, ze względu na kłopoty kadrowe, nie lada przeprawę z ambitnymi Queretaro. Wydawało się, że szybki gol Union ustawi mecz, ale goście wyrównali i nie zamierzali tanio skóry sprzedać. Zwycięski gol Chrisa Donovana w ostatniej 11-ej minucie doliczonego czasu gry, wprawił amerykańską część widowni w stan euforii. Awans Union cieszy, ale ze względu na wiele kontuzji ich kluczowych zawodników, to Messi i jego Inter Miami będą faworytami w półfinale.
Wyniki ćwierćfinałów
Philadelphia Union – Queretaro 2-1
Inter Miami – Charlotte FC 4-0
Nashville SC – Minnesota United 5-0
Los Angeles FC – Monterrey 2-3
Półfinały (odbędą się we wtorek w nocy polskiego czasu)
Philadelphia Union – Inter Miami
Nashville SC – Monterrey
