W czasie igrzysk sportem interesuje się niemal cała Polska. Jednak parę tygodni po, nawet najwięksi bohaterowie, jeśli nie wygrają kolejnych zawodów, schodzą na dalszy plan.
<!** Image 3 align=right alt="Image 91761" sub="Daniela Walkowiak-Pilecka-Lewicka (w środku) brała udział w olimpiadach
w Melbourne, Rzymie i Tokio / Fot. Tadeusz Pawłowski">Co dopiero mówić o sportowcach sprzed lat, których olimpijskie występy pamiętają już tylko nieliczni, a dla większości są postaciami znanymi jedynie z literatury czy archiwalnych filmów.
Dlatego każdy przejaw pamięci jest dla tych osób szczególnie ważny. Choćby w takiej formie, w jakiej uczynił to Oddział Okręgowy Narodowego Banku Polskiego w Bydgoszczy przed igrzyskami w Pekinie, zapraszając na spotkanie z okazji emisji okolicznościowych monet byłych olimpijczyków z naszego regionu.
- Bardzo się cieszę z państwa przybycia. To bardzo ważne dla nas spotkanie - mówiła Ewa Kiedrowicz, dyrektor Okręgowego Oddziału NBP w Bydgoszczy.
<!** reklama>- To dla mnie ogromne przeżycie móc na żywo zobaczyć tylu wspaniałych sportowców, którzy znani mi byli dotąd tylko z ekranu telewizora - stwierdził Tadeusz Deszkiewicz, zastępca dyrektora Departamentu Komunikacji Społecznej Narodowego Banku Polskiego.
- Tak rzadko mamy okazję spotkać się z dawnymi kolegami - mówiła trzykrotna olimpijka, medalistka z Rzymu, słynna kajakarka Daniela Walkowiak-Pilecka-Lewicka.
<!** Image 4 align=left alt="Image 91761" sub="W spotkaniu uczestniczyła grupa sportowców niepełnosprawnych
z naszego regionu, niektórzy wezmą udział w paraolimpiadzie w Pekinie">- Pomysł na spotkanie to był strzał w dziesiątkę - dopowiadał również trzykrotny olimpijczyk, medalista z Moskwy, wioślarski sternik, Ryszard Kubiak.
Za chlebem
Ilu sportowców startowało na wszystkich igrzyskach w barwach klubów z Kujawsko-Pomorskiego? Jak wyliczył bydgoski historyk sportu, Andrzej Maciejewski, było ich dokładnie 123.
Niestety, nie żyje dziś już nikt z przedwojennych uczestników igrzysk z naszego regionu, jak toruński hokeista Józef Stogowski, nakielski biegacz Klemens Biniakowski i bydgoscy wioślarze Jerzy Braun, Franciszek Bronikowski, Bernard Ormanowski, Edmund Jankowski, Leon Birkholc i Bolesław Drewek. Niestety, także i wielu powojennych olimpijczyków pożegnaliśmy już na zawsze. Wśród nich troje złotych medalistów - Zdzisław Krzyszkowiaka, Bronisława Malinowskiego i Teresę Ciepły, legendę wioseł Teodora Kocerkę, młociarza Olgierda Ciepłego, ciężarowców Krzysztofa Becka i Jana Wojnowskiego, strzelca Rajmunda Stachurskiego, bokserów Jerzego Adamskiego i Brunona Bendiga, hokeistów Ludwika Czachowskiego, Józefa Wiśniewskiego i Mirosława Chmurę.
Na dodatek prawie połowa żyjących osiedliła się poza naszym województwem. Wielu wyjechało „za chlebem” do USA, Niemiec, Szwecji. Inni - do bogatszych ośrodków jak Warszawa, Gdańsk czy Poznań.
Niektórzy z byłych olimpijczyków „zostali w sporcie” jako trenerzy, działacze czy... producenci sprzętu. Inni zmienili profesję. Podczas rozmów na spotkaniu w banku zgodnie podkreślano, że w Polsce nigdy nie stworzono odpowiednich warunków, aby byli mistrzowie sportu mogli przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie młodzieży.
- Mieszkałem przez rok w Australii - wyjaśniał Ryszard Kubiak, sternik osad wioślarskich z Bydgoszczy, trzykrotny olimpijczyk. - Czułem się tam zupełnie inaczej niż w Polsce. Na spotkaniach w klubie polonijnym czuć było ogromne zainteresowanie i estymę, jaką darzono byłych sportowców. A tamtejsza baza treningowa to zupełnie inna bajka: pełne wyposażenie, siłownia, sale odnowy, nowoczesny sprzęt. A u nas? Wszędzie wszystkiego dosłownie brakuje...
<!** Image 5 align=right alt="Image 91761" sub="Tadeusz Deszkiewicz (z lewej) w młodości podziwiał Ryszarda Kubiaka.
Przy okazji wręczenia srebrnej dziesięciozłotówki mógł poznać go osobiście
">- Nie pozostałam w sporcie - wyznała Daniela Walkowiak-Pilecka-Lewicka. - Wielu z nas by tego chciało, próbowało, ale przede wszystkim nie da się z tego wyżyć, a ponadto dziś jest zupełnie inna młodzież, niż my byliśmy. Próbowałam przez kilka lat być trenerką w Warszawie, ale dałam sobie spokój, już do tego nie wrócę.
Szachowa jedynaczka
Dziś mieszka na terenie naszego województwa około osiemdziesięciu byłych olimpijczyków, bo osiedlili się tu w ostatnich latach sportowcy reprezentujący dawnej inne kluby.
Na spotkanie przyszło niespełna trzydziestu uczestników igrzysk letnich, do tego grupka paraolimpijczyków i jedynaczka z olimpiad szachowych, Małgorzata Wiese-Jóźwiak, która nie omieszkała przypomnieć, że w imprezach pn. olimpiada szachowa, które rozgrywane są co dwa lata, brała udział aż 7 razy!
Nie do wszystkich udało się dotrzeć z zaproszeniami, nie wszystkich adresy były znane organizatorom, Grzegorzowi Hinzowi z bydgoskiego oddziału NBP, który wraz ze współpracownikami podjął się organizacji spotkania przy wsparciu wspomnianego Andrzeja Maciejewskiego i byłego olimpijczyka, kajakarza, Jana Żukowskiego z Regionalnej Rady Olimpijskiej. Pomogli także Andrzej Ofczyński, prezes Stowarzyszenia Triumf-Start w Bydgoszczy zrzeszającego uczestników igrzysk olimpijskich dla sportowców niepełnosprawnych i prezes Bydgoskiego Towarzystwa Wioślarskiego, Antoni Rosołowicz, najliczniejsza bowiem grupa olimpijczyków z naszego regionu to właśnie wioślarze.
Niestety, w ostatniej chwili musiał zrezygnować z udziału w spotkaniu legenda toruńskiego kosza Ryszard Olszewski. Zbyt późno dowiedział się o nim toruński kolarz torowy, olimpijczyk z Moskwy, Janusz Sałach. Ze względu na stan zdrowia nie mogli przybyć m.in. Marian Jochman, nie zaryzykowała też dalekiej podróży Beata Żbikowska, która od niedawna mieszka w Szczecinie. Inni byli zbyt zajęci, jak np. Dariusz Białkowski, jeden z dwóch obok Alfonsa Ślusarskiego czterokrotnych olimpijczyków z Kujawsko-Pomorskiego.
Na szczęście, stawili się nestorzy, olimpijczycy jeszcze z Melbourne z 1956 roku: 78-letni dziś młociarz Alfons Niklas z Zawiszy i Daniela Walkowiak-Pilecka-Lewicka.
Emocji nie da się opisać
Po spotkaniu, jedni z byłych mistrzów umawiali się na kolejne, głównie w miejscu zamieszkania. Inni: trenerzy i czynni jeszcze zawodnicy w... Pekinie. Wszyscy zgodnie jednak podkreślali, że start olimpijski był dla nich przeżyciem, którego nigdy nie będą w stanie zapomnieć.
- Tego z niczym się porównać - twierdził Ryszard Kubiak - bo igrzyska są co 4 lata. Tam są wszyscy tak przygotowani, że ten który wywalczy sukces zasługuje w pełni na miano prawdziwego czempiona.
Kubiak, jak większość, pieczołowicie przechowuje swoje sportowe pamiątki: medale, puchary, dyplomy. Na ten cel przeznaczył sporą część mieszkania.
- Gdybym jeszcze raz miał wybierać, z pewnością wybrałbym tę samą drogę - twierdzi były olimpijczyk.