Gdzie jesteś, prezydencie?

<!** Image 1 align=left alt="Image 19469" >
SLD wzywa prezydenta Lecha Kaczyńskiego do mediacji w sporze ekipy rządzącej z szefem NBP, Leszkiem Balcerowiczem. Można dyskutować o szczerości intencji polityków Sojuszu, bo mam wrażenie, że w tym apelu jest coś z próby wbicia szpili między najważniejszych w Polsce braci - prezydenta oraz lidera PiS, który najwyraźniej zdecydował się na otwartą wojnę z Balcerowiczem. Intencje intencjami, ale rzeczywiście, w sytuacji gdy między rządem a szefostwem banku centralnego toczy się ostry spór, co gorsza, gdy temperatura tego sporu może zagrozić bezpieczeństwu finansowemu państwa - aż prosi się, żeby prezydent wykazał się umiejętnością stabilizowania sytuacji i tonowania nastrojów. Czy doczekamy się prezydenckiej interwencji? Czas pokaże.
A warto poczekać, bo postępowanie Lecha Kaczyńskiego w tej sprawie może bardzo wiele powiedzieć o tym, jaka to będzie prezydentura. Prezydent i jego doradcy mają teraz wyjątkowo trudny orzech do zgryzienia.
Jeżeli Lech Kaczyński pozostanie z boku, trudno mu będzie uciec od oskarżeń, że unika sytuacji konfliktowych, że milczy, gdy trzeba zabrać głos. Jeżeli zdecyduje się otwarcie poprzeć brata - da argumenty tym, którzy już dziś twierdzą, że jest prezydentem tylko jednej partii. A jeśli podejmie się mediacji, to po raz pierwszy przyjdzie mu grać poza drużyną swego brata. Co więcej, będzie musiał przynajmniej częściowo temperować nastroje w swym najbliższym środowisku politycznym. Bo z mediacji wyjdą nici, jeśli mediator nie będzie potrafił uzyskać ustępstw po obu stronach sporu.