Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fitness umysłu - pod Bydgoszczą medytują w tipi

Dominika Kucharska, zdjęcia: Tomasz Czachorowski
Na zdjęciu od lewej: Joanna Lessing-Pernak, Jan Gaca, Magda Świątkowska-Szczęch, Kamil Kołodziej
Na zdjęciu od lewej: Joanna Lessing-Pernak, Jan Gaca, Magda Świątkowska-Szczęch, Kamil Kołodziej
Mindfulness na łące praktykowali już prezesi, pracownicy korporacji, dzieci, a nawet ksiądz. Ludzie trafiają tu, gdy dotychczasowe metody walki z depresją czy inną formą wewnętrznego cierpienia nie zadziałały.

„To na końcu świata” - usłyszałam w odpowiedzi na pytanie, gdzie się spotkamy. I choć wsi położonej jakieś 20 kilometrów za Bydgoszczą końcem świata bym nie nazwała, to po otrzymaniu instrukcji dojazdu zaczęłam rozumieć, skąd to określenie. „…mijasz Brzozę, Prądocin, Kolankowo, Jakubowo… za białym domkiem na polanie skręć w prawo, potem jeszcze pół kilometra i zobaczysz tipi”.

Razem z fotoreporterem kierujemy się więc leśną drogą zgodnie ze wskazówkami w SMS-sie. Docieramy do Nowego Smolna. Z linią drzew sąsiaduje morze zieleni. Na łące obrośniętej dzikimi roślinami swobodnie pasą się konie. W tle widać dom, stajnię i Ainu - suczkę rasy alaskan malamute, przypominającą połączenie wilka z niedźwiadkiem. Ten sielski widoczek dopełniają głośny śpiew żurawi i wspomniane tipi, jakiego nie widziałam jeszcze nigdy w życiu.

Spodziewałam się namiotu odrobinę większego od tych, które ustawia się w dziecięcych pokojach. Tymczasem to zdecydowanie bardziej przypomina siedzibę indiańskiego wodza, choć budować pomagali je polscy górale. Ma jakieś 8 metrów wysokości. Jasny materiał opiera się na równych pniach drzew, a w środku bez obaw można robić imprezę na kilkanaście osób. Jednak wypaleni zawodowo prezesi firm, ludzie cierpiący z powodu depresji czy dzieci mające kłopot z emocjami nie przyjeżdżają tu imprezować. Więc właściwie czego tu szukają?

O tym opowie mi czteroosobowa ekipa psychologów, którzy stworzyli to miejsce i ochrzcili nazwą TIPI Dragonfly. Joanna Lessing-Pernak oraz trójka jej studentów (byłych i obecnych) - Magda Świątkowska-Szczęch, Kamil Kołodziej i Jan Gaca, postanowili propagować tu fitness umysłu, czyli mindfulness, po polsku nazywany nauką uważności.

Tipi, w którym po chwili rozmawiamy, bujając się na wygodnych hamakach i wpatrując w taniec płomieni na palenisku, to gabinet. Moi dzisiejsi gospodarze wpadli na ten oryginalny pomysł, gdy uznali, że murowane ściany Akademickiego Centrum Pomocy Psychologicznej, działającego przy Instytucie Psychologii UKW pod kierunkiem prof. Małgorzaty Kościelskiej, dobrze byłoby zamienić na miejsce bliżej natury.

W Centrum prowadzona jest terapia dla dzieci z różnymi zaburzeniami psychicznymi, między innymi agresją wyrażaną wprost. - Chodziło nam o większą przestrzeń, ale i o bezpieczeństwo. Poza tym coraz więcej badań naukowych potwierdza skuteczność łączenia terapii z oddziaływaniem przyrody. Postanowiliśmy zrobić własny eksperyment i tak powstał projekt „Uwaga Umysł” realizowany właśnie tu, na łonie natury - wyjaśnia Joanna, która w domu obok tipi mieszka od 10 lat.

ŻYCIE PRZESZŁOŚCIĄ I PRZYSZŁOŚCIĄ

„Uwaga Umysł” opiera się na praktyce uważności, czyli - mówiąc najprościej - uczeniu się bycia tu i teraz oraz świadomości tego, co dzieje się w naszym wnętrzu. Co w tym trudnego? Dla tybetańskich mnichów nic, ale dla ludzi Zachodu to nie lada wyzwanie. Pod górkę robi nam nie tylko współczesny styl życia czy przytłaczająca ilość docierających do nas informacji, ale nawet i budowa naszego mózgu.

Przez większość czasu jesteśmy nastawieni na myślenie o przyszłości bądź przeszłości, co pozwoliło naszemu gatunkowi przetrwać. Jest przy tym jednak pewne „ale”. Badania naukowe pokazują wyraźnie, że gdy zaczynamy myśleć o przyszłości lub przeszłości, to poziom stresu wzrasta. - Kreując w głowie przyszłość, możemy tworzyć coś pozytywnego, ale jednocześnie włącza nam się wizualizacja przeszkód, które mogą uniemożliwić realizację planu. Gorsza wersja to taka, gdy żyjemy w ciągłym lęku, że w przyszłości spotka nas coś strasznego. Natomiast nasze ciało jest ślepe na rzeczywistość. Dostaje taki obraz świata, jaki nasz umysł przedstawi. Jeśli rysujemy katastroficzne wizje przyszłości, to rozpoczyna się produkcja hormonów, będących adekwatną odpowiedzią mózgu na tę wiadomość - tłumaczy dr Lessing-Pernak.

A co ze skupianiem się na tym, co było? W tej kategorii nasz gatunek jest mistrzem świata. - Ludzie potrafią przez 20 lat przychodzić do knajpy, by opowiadać o swoim bolesnym doświadczeniu, za każdym razem rozbudzając w sobie ten sam traumatyczny stan. Odpowiada za to kora nowa. U zwierząt ta część mózgu nie jest tak rozwinięta jak u nas i dlatego od nich najlepiej uczyć się bycia tu i teraz. Antylopy pięć minut po ataku tygrysa znów spokojnie pasą się na pastwisku. Zwierzęta doświadczają jedynie czystego cierpienia, czyli tego w pełni realnego. Czują ból w momencie, gdy rzeczywiście dzieje im się coś złego - dodaje psycholog.

NIE UCIEKAJ - DOŚWIADCZAJ

Umiejętność bycia uważnym zatracamy także przez wychowanie w kulturze, która uczy nie czuć tego, co złe. - Jeśli u dziecka pojawia się złość czy płacz, to jak najszybciej ma to zwalczyć. W życiu dorosłym postępujemy tak samo. W efekcie cywilizacja Zachodu jest w pewnym sensie bezradna wobec trudnych emocji. Możemy od nich uciekać, ale one zawsze nas doganiają, bo są częścią nas. Odcinając negatywne emocje, odcinamy też te pozytywne, a to prosta droga do depresji - podkreślają moi rozmówcy.

Te zależności zaczyna zauważać coraz więcej osób. Fitness umysłu w niektórych krajach jest tak samo popularny, jak moda na bycie aktywnym fizycznie. W Stanach Zjednoczonych, Anglii czy Holandii jest nawet refundowany. Przerwa na medytacje to standard w wielu korporacjach czy szkołach. Medytują nawet urzędnicy w Parlamencie Europejskim.

- Gdy my, jako zachodnia cywilizacja, tworzyliśmy iPhone’y i szybkie samochody, Wschód medytował i poznawał swoje wnętrze. Dziś, dzięki temu, że funkcjonujemy w globalnej wiosce, możemy wymieniać się tymi osiągnięciami. Współcześni psychologowie uczą się od buddyjskich mnichów. Badania pokazują, że gdy od wschodnich metod oddzieli się aspekty religijne, to uzyskujemy niezwykle skuteczne techniki terapeutyczne. Medytacja jest najlepszym sposobem radzenia sobie z depresją, również tą lekooporną - mówi Joanna.

DAJ CHMUROM ODLECIEĆ

OK, przyjechać na łąkę, usiąść w tipi, wyłączyć telefon, zamknąć oczy i co dalej? Zawsze, gdy staram się nie myśleć o niczym, kończy się to fiaskiem i wiem, że nie tylko ja mam z tym problem. Słyszę, że pierwszym błędem jest to, że w ogóle się staram. Zamiast tego mam sobie w pełni odpuścić.

- Na początku, gdy powiesz: „Teraz pomedytuję w ciszy”, myśli zaczynają cię totalnie bombardować. Pamiętam, że moje pierwsze doświadczenia z praktyką uważności nie były doskonałe. Nieraz zwyczajnie nie chciało mi się tego robić - mówi Magda. - Dopiero z czasem, medytując, zaczynamy zauważać poszczególne myśli, które pojawiają się w głowie. Naszą ulubioną metaforą na warsztatach jest traktowanie myśli jak pojawiającej się chmury, którą puszczamy dalej, aby odleciała. Tak robimy z każdą kolejną, nawet tą najbardziej bolesną. Pomocne w wyłączaniu umysłu jest też skupienie się na oddychaniu. Mówimy dzieciom, że głowa to fabryka trosk, z której odchodzą schody w dół, do brzucha, a stamtąd wyprowadzamy je oddechem - dodaje.

OBSERWATOR, DORADCA I ODKRYWCA

Inną techniką pomocną w radzeniu sobie z trudnymi emocjami i stresem jest uświadomienie sobie, że w każdym z nas są trzy struktury. Pierwsza to obserwator, który śledzi wszystkie stany umysłu i nasze codzienne doświadczenia. Robi to z dystansu i niczego nie ocenia. Druga to doradca, który nadaje znaczenie tym stanom, komentuje je, często także podcina nam skrzydła, rozbrzmiewając w głowie: „I jak to zrobiłeś? I po co ci to? Znów nawaliłeś…”. Ostatnią strukturę stanowi odkrywca, odpowiedzialny za podejmowanie działania w życiu. Nasze zadanie polega na tym, żeby za pomocą obserwatora rozszyfrować doradcę i uruchomić w sobie odkrywcę - mającego apetyt do działania, zdobywania świata. Ważne jest, by znaleźć balans pomiędzy tymi trzema strukturami. Brzmi jak reguły gry komputerowej, choć to nadal teoria naukowa, ale przetłumaczona na prostszy język.

W zeszłym roku program „Uwaga Umysł” przez 8 tygodni realizowany był w pierwszych klasach szkoły podstawowej. - Codziennie przez 15 minut praktykowaliśmy z dziećmi uważność. W jaki sposób? Głównie przez zabawę, bo trudno oczekiwać, że tryskające energią dziecko usiądzie w kwiecie lotosu i przez kwadrans będzie medytować, choć i takie przypadki się zdarzały - opowiada dr Lessing-Pernak.

Dzieciaki miały na przykład za zadanie uważnie wsłuchiwać się w dźwięk gongu. Innym razem jadły czekoladę, ale żeby nie było tak łatwo - jedną kostkę zjadały przez pięć minut, aby poczuć ją wszystkimi zmysłami. - Pamiętam, jak jeden chłopiec powiedział: „To jest nudne, ale czuję, że potrzebne”. Gdy takie słowa padają z ust dziecka, to mają one moc - mówi Magda.

Minusem było to, że w tych szkolnych zajęciach uczestniczyły tylko dzieci. W tipi udział w warsztatach biorą też ich opiekunowie. Dzięki temu po powrocie do domu wszyscy posługują się tym samym językiem.

Z BETONU NA TRAWĘ

Trening w tipi pokazuje również, jak świeże powietrze działa na korzyść uważności. U dzieci widać to doskonale. Gdy tu przyjeżdżają, zaczyna się istne szaleństwo. O dziwo żadnemu z nich nie przeszkadza szwankujący zasięg, brak telewizora czy trawa zamiast dywanu pod stopami. Biegają, turlają się po ziemi, rozładowują energię, aż w pewnym momencie same proszą o chwilę wytchnienia. Wtedy wsłuchiwanie się w swoje wnętrze jest dużo łatwiejsze.

A dorośli, którzy im towarzyszą? - To osoby osadzone w obowiązkach. Spoglądające na zegarek, planujące, co zrobią po powrocie do domu. Tymczasem my namawiamy je, aby przestały skupiać się na przyszłości. Mają dać sobie przestrzeń na bycie sami ze sobą - mówi Kamil. Wiele z nich właśnie tu, na łące, pierwszy raz usłyszało, że emocje można czuć w ciele. Że - trenując uważność - poczujemy ciężar każdej części swojego ciała, wyodrębnimy każdą myśl.

Mindfulness na łące praktykowali już prezesi, pracownicy korporacji, a nawet ksiądz. Ludzie trafiają tu, gdy dotychczasowe metody walki z depresją czy inną formą wewnętrznego cierpienia nie zadziałały. - Dla dorosłych to, co proponujemy, na początku może się wydawać dziwne. Nagle znajdują się w miejscu odciętym od wszystkich bodźców, których dostarcza im życie w mieście. Musi minąć chwila, aby przywykli do nowej sytuacji, ale bardzo szybko zaczynają czerpać z tego przyjemność - zapewnia Magda.

W nietypowym gabinecie nie tylko medytują, ale i rozmawiają. Mówią o tym, co ich dręczy, stresuje, cieszy, co jest dla nich najważniejsze. Uczą się rozpoznawać emocje, dostrzegać je. W bezpiecznych warunkach, pod okiem terapeutów, spotykają się ze swoimi trudnymi myślami po to, by zaakceptować ich obecność, a następnie uwolnić się od nich.

Warsztaty „Uwaga Umysł” są nie tylko dla osób, które zmagają się z poważnymi problemami. To trening dla każdego, kto chce podnieść standard swojego życia. - Od uważności tak naprawdę zależy jakość wszystkich wykonywanych przez nas czynności. Jak trochę potrenujemy umysł, to nawet jazda samochodem wychodzi nam lepiej - mówi Janek.

BUDUJEMY NOWE POŁĄCZENIA

Jak długo trzeba zgłębiać naukę uważności, żeby naprawdę ją poznać? Słyszę, że tydzień wystarczy, aby wyczuć, czy to coś dla nas, ale docelowo chodzi o codzienną praktykę. Samo zdobywanie umiejętności standardowo trwa 8 tygodni. Przez ten okres zmienia się struktura mózgu, tworzą się w nim nowe połączenia. Przykładowo - dotychczas na rozmowę z szefem ktoś reagował stresem. Teraz czuje, że stres się zbliża, ale - zachowując uważność - potrafi rozłączyć negatywne emocje od lawiny myśli, doświadczyć uczuć w ciele, uświadomić sobie swój stan i uruchomić relaksujący, odprężający oddech. Podobnie jest w przypadku traumatycznych wspomnień czy chociażby lęku przez publicznym wystąpieniem.

NAUCZ SIĘ I TY!

Ekipa z TIPI Dragonfly, we współpracy z Psychiatrycznym Oddziałem Stacjonarnym dla dzieci i młodzieży koordynowanym przez dr Małgorzatę Dąbkowską oraz Oddziałem Dziennym Rehabilitacji Psychiatrycznej dla Dzieci i Młodzieży pod kierunkiem dr Anny Walczak, otrzymała miejski grant. To umożliwi im dotarcie z treningiem „Uwaga Umysł” do młodzieży i opiekunów. We wrześniu, dzięki zaangażowaniu prof. Aleksandra Araszkiewicza w Klinice Psychiatrii Szpitala Jurasza rozpoczną się bezpłatne warsztaty.

- Mam nadzieję, że niebawem fitness umysłu stanie się standardem także w Polsce. Współczesne społeczeństwo bardzo tego potrzebuje. Dalajlama powiedział, że gdyby nauczyć wszystkie dzieci w wieku 7 lat medytować, to na świecie nie byłoby wojen. Jest więc o co się starać - przekonuje dr Joanna Lessing-Pernak.


Program "Uwaga Umysł" został opracowany na podstawie terapii akceptacji i zaangażowania ACT, która wykorzystuje technikę uważności. Informacje o bezpłatnych warsztatach w Klinice Psychiatrii Szpitala Jurasza udzielane są pod numerem 500 623 090.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!