Nie mamy szkoły, czy studia filmowego, ale nadrabiają to ludzie pełni zapału – o pracy nad filmem Caissa opowiada reżyser Marcel Woźniak.
<!** Image 2 align=none alt="Image 176024" sub="Marcel Woźniak – redaktor naczelny OrbiTorun.pl, filmowiec, stypendysta prezydenta Torunia w dziedzinie kultury, rzecznik prasowy MFF Tofifest, współorganizator festiwalu „Przejrzeć Polańskiego”. Ze scenariuszem „Caissy” wygrał konkurs One Movie Project w 2010 roku. Aktor, 20 lipca br. w Klubie pod Jaszczurami w Krakowie odbył się premierowy pokaz filmu „Fakestories.net” z jego udziałem. U Marcina Gładycha w „Panopticonie” ma zagrać Jerzego Popiełuszkę.">
Muszę zadać Ci to pytanie! Grasz w szachy?
Ostatnio tylko w sieci. Kiedyś sportowo, przez osiem lat.
Są ważnym elementem Twojego filmu. Opowiedz o tym.
Kiedy, jako dzieciak, zgłębiałem tajniki tej gry, najbardziej fascynowały mnie dykteryjki, historie ludzi. Bobby Fischer, kiedy został mistrzem świata... zniknął. Alechin ma szachownicę na... swoim grobie. Botwinnik – trzykrotny mistrz świata – najlepsze ruchy... wyśnił. Turnieje, sale pełne ludzi i tykanie zegarów, i ruch, i uderzenie w zegar, ktoś gdzieś podrywa się z krzesła, gdzie indziej facet wali głową w blat... Ostatnia partia rundy, sto osób dookoła, chorągiewka na zegarze ledwo wisi, pod kątem nie widać dobrze, czy zostało dwadzieścia, czy czterdzieści sekund, naprzeciwko ciebie były mistrz Polski, starszy pan z okularami w rogowej oprawie, coś tam mamrocze, za plecami ktoś knuje, że już po partii, a ty liczysz i liczysz, i liczysz, i gdy już pola zlewają ci się w jedno, to wtedy przeciwnik odskakuje od stołu jak oparzony i krzyczy: „Panie sędzio! Jakimi ja gram?! Białymi czy czarnymi?”. (śmiech) To niesamowite, że przez dziesięć godzin gry możesz myśleć tylko w kategoriach matematyki i piękna. Bo szachy są piękne.
<!** reklama>
Zapytam inaczej, jak wyglądała praca nad scenariuszem?
Na ogół szachy w filmie kończą się na pogawędce detektywa z mordercą przy partyjce. Ewentualnie dziadek objaśnia wnukowi prawidła życia. U mnie najpierw było przypadkowe spotkanie na ulicy. Potem klawiatura i kolejne sceny, jak kolejne posunięcia. Pierwsza wersja powstała w kwadrans. Ostateczna pół roku później. Kluczowa była myśl podsunięta przez Karolinę Bednarek, aby to naprawdę były szachy. Szachy w życiu. Skrypt konsultowałem z Mikołajem Walenczykowskim, Radkiem Osińskim i Adamem Tarnowskim zza miedzy, dali parę wskazówek. To dobra okazja, żeby im jeszcze raz podziękować.
Caissa z tego, co wiem, nie jest domknięta przez jedno spojrzenie. Rzeczywistość poznajemy tu z perspektywy kilku osób. Zakończenie też pozostanie otwarte?
Fascynują mnie „mgnienia”. Takie chwile, umykające jak fotony. Te przebłyski, co przychodzą i odchodzą. I nigdy nie wiemy, kiedy ktoś inny przeżywa to samo, co my. _Caissa _to historia złożona z całkiem banalnych tez, które czynią życie tak śmiertelnie ważnym. Kuba, Tomek, Wiktoria, Kacper, Kasia, Dziadek, każdy z nich ma po prostu swoje życie. I każdy ma swoje „mgnienie”. Swoją partię. Zakończenie będzie trochę ukłonem w stronę dawnych mistrzów. Mam nadzieję, że nie przewrócą się w grobie.
Toruń jest miastem przychylnym inicjatywom filmowym – mam na myśli festiwale. Jak to wygląda z perspektywy reżysera, który stawia pierwsze filmowe kroki i potrzebuje wsparcia, choćby finansowego?
Ciężko mi to ocenić, dopiero zaczynam tę przygodę. Nie mamy szkoły, czy studia filmowego, ale nadrabiają to ludzie pełni zapału. Organizatorzy Tofifestu, organizatorzy z WOAK-u, Marcin Gładych, Rysiek Kruk, Jacek Banach, a w Bydgoszczy Marcin Sauter, Maciej Cuske, Mikołaj i Adam, o których już wspominałem, młodzi filmowcy, czy Tumult. Kręci się filmy, tylko, że trudniej. Nie robimy tu etiud w Szkole Filmowej, tylko zbieramy się ze znajomymi. Ktoś ma kamerę, ktoś ma tyczkę. Ktoś zna aktora i robimy. Czasem miasto pomoże, jak w tym roku mi i Sebastianowi Płocharskiemu. Pytałem ostatnio jednego producenta, dlaczego z Torunia nie można zrobić drugiego Sandomierza, nakręcić tu czegoś z prawdziwego zdarzenia. Proszę pana, bo Sandomierz, to mogliśmy zamknąć na cztery spusty, kręcić gdzie chcemy, i jeszcze nam za to podziękowali. W Toruniu chyba by to nie przeszło. Ale może przejdzie? Potrzebny jest Regionalny Fundusz Filmowy. To jest też tak, sponsorów trzeba przyzwyczaić do tego, że coś im się opłaca. Jak będziemy chcieli, to nam się uda. I w Toruniu, i w Bydgoszczy. Albo w Solcu. (śmiech)
__
Toruńscy aktorzy, toruńscy muzycy, Toruń w tle... Ten film to trochę taka laurka dla naszego miasta. Wiem, że nie jesteś stąd. Toruń to była miłość od pierwszego wejrzenia? (śmiech)
To małe, przepiękne miasto. Nigdy nie zwiedzałem go z przewodnikiem, preferowałem za to legendy i historie zasłyszane. Chciałem pokazać swoje spojrzenie na to magiczne miasto. Główne role grają Krystian i Radek z Teatru WICZY, filmowi dawni przyjaciele, prywatnie również. Ania Milczarczyk zagrała już kiedyś w filmie o szachach. Był to Przypadek Pekosińskiego w reżyserii Grzegorza Królikiewicza. Paweł Tchórzelski jest niemal wyjęty z Siódmej pieczęciBergmana. Architektura Torunia jak zdjęta z szachownicy. Te wszystkie wieże i zegary... Muzycy, jak DJ Ike, czy Piotrek Wypych, ale i Raca, który nagrał płytę pod tytułem... Bobby Fischer! Ostatnio muzyki użyczyła także Rejestracja i norweskie Hellsongs.
Gdzie zrealizujesz swój kolejny film? Właśnie, chodzi Ci po głowie już kolejny projekt?
Najpierw skończmy ten, i niech na Boga wyjdzie tak, jakbyśmy chcieli, skoro już wywiady robią! (śmiech)
Nie może być inaczej! Cała redakcja Kwadratu _trzyma za _Caissę _kciuki, a to coś znaczy! (śmiech)_ Powiedz lepiej, jak Wam się pracuje razem, mam na myśli całą ekipę, były już jakieś sceny mrożące krew w żyłach, zabawne wpadki, krążą już jakieś anegdoty?
To nasz pierwszy raz razem. I jest przyjemnie. (śmiech) Mam nadzieję, że zrobimy jeszcze coś wspólnie. Scen mrożących nie było, przytrafiły się za to rozgrzewające do czerwoności, na przykład od mocnych lamp. (śmiech) Mamy na koncie jedną zbitą szybę, ale obyło się bez procesu (śmiech) i masę ujęć, na których przechodnie orientując się, że weszli w kadr albo zastygają w bezruchu albo nagle wybiegają. Nie wiem, czemu to robią. Sądzą, że wyglądają wtedy autentyczniej albo, że nikt może nie zauważy... (śmiech) Ludzie! Nie róbcie tak, serio!
Podczas tegorocznego festiwalu Tofifest widzowie obejrzeli trailer Twojego filmu, jest on też dostępny w sieci. Robiłeś rekonesans – jakie wrażenia?
Łukasz zrobił go specjalnie na festiwal, z niekompletnego jeszcze przecież materiału filmowego, więc i tak wyszło nieźle. Ale to chyba pytanie do publiczności.
Migasz się! (śmiech) A ile filmów oglądasz w tygodniu?
Osiem i pół.
Znowu to samo! To w takim razie powiedz, co widziałeś ostatnio?
Powinienem iść za ciosem, ale... Kac Vegas 2. Film mógł się zacząć od napisów końcowych. To zdecydowanie najlepszy moment.
Kiedy planujesz premierę?
Coming soon - chyba tym zwrotem się wykręcę. Mam nadzieję, że do jesieni.
W takim razie, oby do jesieni! Zaczęliśmy rozmowę od gry w szachy. Odpowiedz – życie to gra?
Na to by wychodziło.