https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Elegancja prezydenta Kaczorowskiego i spokój marszałka Putry

prezydent RP
Redaktorzy i dziennikarze „Expressu Bydgoskiego” wspominają polityków, którzy zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem

Redaktorzy i dziennikarze „Expressu Bydgoskiego” wspominają polityków, którzy zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem

 LECH KACZYŃSKI, prezydent RP

<!** Image 2 align=right alt="Image 148455" >W lutym 1992 roku „Express” informował o uwieńczonych sukcesem staraniach bydgoskiej „Solidarności” o odwołanie ówczesnego szefa lokalnej Delegatury Naczelnej Izby Kontroli, Romana Bąka. Związkowcy zarzucili mu brak wiarygodności, gdyż Roman Bąk w 1981 roku był wicewojewodą bydgoskim. Pisaliśmy, że „wiarygodną informację” na ten temat Jan Rulewski przywiózł od wiceprezesa NIK, Piotra Kownackiego. Ten odesłał nas do swojego szefa, który wtedy nie był jeszcze zatwierdzony przez Senat. Nowy prezes NIK nie chciał się więc wypowiadać oficjalnie, ale chyba rozbawiła go moja rozpaczliwa próba przypodobania się: powołałam się na to, że... urodziliśmy się oboje tego samego dnia i miesiąca. - Nie podejmowałem jeszcze decyzji personalnych - powiedział mi Lech Kaczyński - wspomina Ewa Czarnowska-Woźniak, dziennikarka „Expressu”. - Sądzę jednak, że Roman Bąk zostanie odwołany.

JERZY SZMAJDZIŃSKI, wicemarszałek Sejmu, członek Lewicy

<!** Image 3 align=right alt="Image 148455" >- Samolot, który rozbił się pod Smoleńskiem to „dobry” znajomy wielu dziennikarzy - wspomina Artur Szczepański, redaktor naczelny „Expressu”. - Podróż rządową maszyną do Afganistanu ma jednak w mojej pamięci miejsce wyjątkowe. W Kabulu przytrafiła nam się fatalna awaria Tu-154 - na krótko przed startem straciliśmy koła. Gdyby nie obsługa naziemna, zapewne nasz lot zakończyłby się tragicznie, o czym dowiedzieliśmy się później.

Nie zapomnę jednak ciepłego powitania, jakie zgotował nam po przylocie, w Warszawie, wówczas minister obrony narodowej, Jerzy Szmajdziński, który wyściskał z radości, nie tylko swojego zastępcę Janusza Zemkego, ale i wielu dziennikarzy.

Szczerze mówiąc, nie spotkałem nigdy dotychczas tak sympatycznego, bezpośredniego i ciepłego w odbiorze, jakby nie było, ministra wojny.

IZABELA JARUGA- -NOWACKA, posłanka Lewicy

<!** Image 4 align=right alt="Image 148455" >Przyszliśmy kilka minut po umówionym czasie. Izabela Jaruga-Nowacka siedziała przy stoliku sejmowej restauracji - pisze Mariusz Załuski, zastępca redaktora naczelnego „Expressu”. - Uśmiechnęła się i zaczęliśmy długą, momentami ostrą, rozmowę, głównie o kobiecej polityce i kobietach w polityce. Widać było, jak mocno angażuje się w problemy kobiet - to nie było typowe dla polityków wodolejstwo i napuszenie, tylko prawdziwe emocje. Zaskoczyła nas tym, jak otwarcie krytykowała własne środowisko polityczne. Wyróżniała ją jeszcze inne cecha, nie tak częsta u polityków - poczucie humoru. W rozmowie z nami mówiła, m.in.,: „Kiedy jeździłam na spotkania polityczne, mężczyzna polityk, z którym znamy się tak sobie, mówił „siadaj Izuniu”. Próbował traktować mnie jak dziecko. To pokazuje ten brak wrażliwości. Nigdy nie powiedziałabym na konferencji prasowej: „A teraz Franio opowie państwu, dlaczego źle jest molestować...”.

RYSZARD KACZOROWSKI, ostatni prezydent RP na uchodźtwie 

<!** Image 5 align=right alt="Image 148455" >- Nie było w Nim nic wyniosłego, nic z majestatu prezydenckiego urzędu, który kiedyś sprawował - wspomina Ryszard Warta, redaktor „Expressu”. - Kojarzyć się raczej mógł z typowym dżentelmenem ze „starej, dobrej Anglii”. Elegancki w każdy calu, ujmujący, w świetnej formie, wyglądający tak, jakby miał dobre 25 lat mniej niż wskazywała na to metryka.

Przyjechał na spotkanie z młodzieżą w toruńskim liceum „Laboratorium”, ściągnięty przez profesora Nalaskowskiego. Wtedy, w latach 90., było to jedno z pierwszych spotkań z przedstawicielami starej, politycznej emigracji, o której w Polsce jedynie się słyszało. Po długiej ciekawej rozmowie wymieniliśmy wizytówki. Mam ją do dziś. Biały kartonik bez żadnych ozdobników. Jedynie prywatny londyński adres na dole i nieco wyżej nazwisko: Ryszard Kaczorowski.

KRZYSZTOF PUTRA, wicemarszałek Sejmu, członek PiS

<!** Image 6 align=right alt="Image 148455" >- Z wicemarszałkiem Krzysztofem Putrą spotkałam się w bydgoskim biurze posła Tomasza Latosa. Zachwycił mnie wewnętrzny spokój marszałka, wyważony i mądry sposób przekazywania myśli, a przecież rozmawialiśmy o mało przyjemnych rzeczach - wspomina Hanna Walenczykowska, dziennikarka „Expressu”. - Dyskutowaliśmy o osłabieniu regionalnych struktur PiS po odejściu kilku ważnych dla tej partii osób oraz o konflikcie między braćmi Kaczyńskimi a Lechem Wałęsą. W trakcie rozmowy byłam przekonana o tym, że rozmawiam z kimś, kto zna swoją wartość, kto wie, że postępuje zgodnie ze swoimi poglądami. Poseł Krzysztof Putra przekazał mi to, w co naprawdę wierzył, a jego stwierdzenie „Jestem dumny, że jestem Polakiem i żyję w tym czasie” było do bólu prawdziwe. Nasza rozmowa trwała o wiele dłużej niż zakładano, rozgadaliśmy się - tak zwykle po ludzku - i wicemarszałek spóźnił się na kolejne spotkanie o ponad godzinę.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski