https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dziury w parasolu związkowym

Małgorzata Oberlan
Masowo zapisujemy się do związków zawodowych. Dlaczego? Bo boimy się o pracę. Nie wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę, że związki, choć mogą sporo, upadającego zakładu nie uratują. Czasem nie potrafią obronić nawet własnych działaczy...

Masowo zapisujemy się do związków zawodowych. Dlaczego? Bo boimy się o pracę. Nie wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę, że związki, choć mogą sporo, upadającego zakładu nie uratują. Czasem nie potrafią obronić nawet własnych działaczy...

<!** Image 2 align=right alt="Image 114302" sub="- Najbardziej nadstawiła karku - mówią o niej koledzy z „Solidarności”. Aldona Murawska zakładała związek w japońskiej fabryce Sharp w podtoruńskim Ostaszewie. Pierwsza głośno mówiła o upokarzających praktykach stosowanych w zakładzie. Nie przedłużono jej umowy o pracę. Zadeklarowano pomoc w znalezieniu innej, ale nic tego nie wyszło. / Fot. Jacek Smarz">Od początku roku liczba Polaków zrzeszonych w rozmaitych organizacjach związkowych wzrosła o około 15 tysięcy. Tworzą się nowe organizacje zakładowe, pęcznieją stare. Według CBOS-u, w styczniu przynależność do związku deklarował co szósty rodak. Nic tak do zrzeszania nas nie motywuje, jak strach. Przed tym, że stracimy pracę, prawo do wcześniejszej emerytury, że obniżą nam pensję...

Ze związkiem trzeba rozmawiać

- Deklaracji przybywa nam w szybkim tempie i jest to sytuacja całkiem zrozumiała w czasie kryzysu - ocenia na chłodno Jacek Żurawski, szef „Solidarności” w regionie toruńsko-włocławskim. Identyczne spostrzeżenia mają działacze w całym regionie. Po czasach, gdy rynek pracy należał do pracowników (do trzeciego kwartału 2008 roku to oni dyktowali warunki), pensje rosły, a o związkowcach najczęściej mówiono, że „siedzą i nic nie robią”, nadeszły czasy złe. I nawet jeśli związki nie są w stanie skutecznie obronić przed bezrobociem, to sam fakt przebywania w grupie dodaje ludziom siły.

<!** reklama>W Bydgoszczy komórki „Solidarności” założyli ostatnio pracownicy Mobilisa, Makro, Biedronki, Wojskowych Zakładów Lotniczych, Okręgowego Urzędu Miar. Cztery nowe organizacje przybyły w Grudziądzu. Rosną szeregi związkowców w Toruniu, Włocławku, Brodnicy...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓

<!** Image 3 align=left alt="Image 114302" sub="Lipiec 2008, przed toruńską Elaną demonstruje trzystu związkowców. Udało się im wywalczyć wyższe odprawy. / Fot. Jacek Smarz">Z pojedynczym pracownikiem szef nie musi rozmawiać, ze związkami - tak. Przed zwolnieniem z pracy zobligowany jest przekazać organizacji listę nazwisk do konsultacji. Związki nie obronią ludzi zwalnianych grupowo, nie uratują padającej firmy. Mogą jednak zadbać, by zwolnienia odbywały się zgodnie z prawem pracy. Na przykład, by zgodnie z prawdą podać przyczynę wypowiedzenia.

W Grudziądzu związkowcy stoczyli bitwę w sądzie pracy, reprezentując zwolnionych z „Visscher-Caravelle Poland” sp. z o.o. Ta fabryka z kapitałem holenderskim produkuje głównie dywaniki do samochodów. Zaczęła zwalniać w zeszłym roku.

- Ludziom z umowami o pracę na 10-15 lat wręczano wypowiedzenia z dwutygodniowym terminem, bez podania przyczyny. Tymczasem przyczyny były ekonomiczne. Udało nam się to udowodnić w sądzie - mówi Krzysztof Brzeski z grudziądzkiej „Solidarności”. - Od stycznia „Visscher-Caravelle” zwalnia dalej, co miesiąc wypuszczając na lokalny rynek około 30 szwaczek. Ale płaci im już przynajmniej odprawy.

<!** Image 4 align=right alt="Image 114302" sub="Do wszelkiego rodzaju blokad w Polsce już się chyba przyzwyczailiśmy. Gdy jednak ich skutki uderzają bezpośrednio w nas, często tracimy zrozumienie dla pracowników walczących o swoje prawa. Na kolejarzy, blokujących w listopadzie 2008 roku tory w Bydgoszczy, sypały się gromy podróżnych. Pracownicy kolei protestowali przeciwko zabraniu im pomostówek. / Fot. Dariusz Bloch">Przedsiębiorcy zwalniają, ale coraz bardziej się pilnują. W brodnickim „Vorwerk Autotec” (m.in. akcesoria samochodowe) ostatnio co miesiąc żegnają się z 28-29 pracownikami. Gdyby było ich 30, firma musiałaby już zgłosić do urzędu pracy zwolnienie grupowe. A co za tym idzie - wypłacić odprawy. Wybrała inną drogę. Część ludzi zwalnia, wystawiając im negatywną opinię pracy.

- W sądzie pracy wygrała właśnie pierwsza tura 13 zwolnionych pracowników. We wszystkich przypadkach sąd przyznał nam rację. Kilka osób ma zostać przywróconych do pracy, a wypowiedzenia części uznano za bezzasadne - mówi Piotr Grążawski, szef brodnickiej „Solidarności”, występujący w sądzie jako pełnomocnik procesowy.

„Vorwerk” może, oczywiście, odwołać się od wyroku i najprawdopodobniej to uczyni, ale związkowcy spokojnie przygotowują się do procesu drugiej grupy zwolnionych. I najprawdopodobniej nie będzie to grupa ostatnia. Konieczność procesowania się powinna ostudzić nieco zapędy brodnickiej firmy. Zdaniem związkowców, sytuacja dojrzała do tego, by zgłosiła zwolnienie grupowe.

<!** Image 5 align=left alt="Image 114302" sub="Styczeń 2008. Pielęgniarki i położne wybrały dość rzadką formę protesu - pracowały ubrane na czarno / Fot. Łukasz Trzeszczkowski">Nadstawiała karku i pracy nie ma

Kogoś, kto ma umowę na czas określony, choćby i na 18 lat (zdarzają się!) wybronić przed zwolnieniem prawie nie sposób. Pracodawca może skorzystać z przewidzianego umową dwutygodniowego okresu wypowiedzenia i wręczyć je bez podawania przyczyny. Oczywiście, nic nie wskórają związki także w przypadku pracowników wynajętych tymczasowo albo tych, którym nie przedłuża się umów terminowych.

Tak stracili pracę ludzie w japońskiej fabryce Sharp pod Toruniem. Najpierw pożegnano się z ponad dwoma setkami wynajętych z agencji Manpower, potem „na odstrzał” poszli okresowi. W podobny sposób pracę straciła przed rokiem Aldona Murawska, sekretarz związków zawodowych w zakładzie. Negatywna ocena jej pracy zbiegła się z uaktywnieniem się tutejszej „Solidarności”.

W marcu 2008 roku było gorąco. Sharp zwalniał pierwszą grupę (300 osób), a wcześniej do mediów ogólnopolskich wyciekły informacje o serii omdleń w fabryce i upokarzających zeszytach, w których pracownicy musieli odnotowywać minuty spędzane w toalecie. Murawską, która nie bała się o tym głośno mówić, zredukowano, ale związki zaczęły o nią walczyć. Po kilku miesiącach doszło do spotkania polskiej dyrekcji fabryki z Jackiem Żurawskim i Batłomiejem Soszyńskim, przewodniczącym Krajowej Sekcji Przemysłu Teleelektronicznego „S”.

<!** Image 6 align=right alt="Image 114302" sub="Lipiec 2008. Wejście rolników do bydgoskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych. Chcieli, m.in. by wstrzymano wyzbywanie się ziemi po byłych PGR. / Fot. Dariusz Bloch">- Z ust Witalisa Koreckiego, dyrektora ds. personalnych, padła deklaracja, że pomoże pani Aldonie znaleźć zatrudnienie w którejś z fabryk japońskich w Pomorskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej - przypomina Żurawski.

Deklarację pomocy z 10 lipca 2008 roku pamiętają wszyscy uczestnicy zebrania, także Witalis Korecki. Twierdzi on, że zrobił, co mógł: z odpowiednim poleceniem przekazał sprawę do agencji Manpower (pracuje tu jego żona). W agencji też zapewniają, że zrobili, co mogli. Czyli wysłali ofertę Aldony Murawskiej do kilku zakładów (ilu, nie mogą zdradzić), ale nikt Murawskiej nie chciał. Wynik: działaczka „Solidarności” od roku jest bez pracy.

Możemy sobie potupać...

- Skoro związki nie potrafią obronić własnych ludzi, to jak mogą bronić nas? - pytają sharpowcy.

Bartłomiej Soszyński jest bezradny. - Prawda jest taka, że pani Aldona najbardziej się narażała, walcząc o lepsze warunki pracy dla innych. Lipcową deklarację pamiętam, ale związki niewiele już tu mogą zrobić. To była dobrowolna deklaracja pracodawcy, a nie zapis w jakimś porozumieniu. Teraz związkowcy mogą sobie pochodzić i potupać, że pracodawca słowa nie dotrzymuje - uważa. - Owszem, czasami nie potrafimy sami siebie wybronić. Ostatnie przykłady to przegrane działaczy w sądach pracy, którym (naszym zdaniem) bezzasadnie obniżono pensje. Jeśli tego w sądzie nie daje się wybronić...

Mimo wszystko organizacja związkowa w tym zakładzie rośnie w siłę (ponad 120 członków) i nie oddaje pola. Dzięki niej w ubiegłym roku udało się wywalczyć podwyżki i premie.

Gdy zakład zwalnia grupowo, związki oficjalnie mogą niewiele. Są jednak sposoby, by choćby na jakiś czas odwlec pożegnanie z pracą. Doświadczenie w tej materii mają związkowcy z toruńskiej Elany. Odkąd swego czasu największy zakład pracy w mieście kupił Roman Karkosik, grupowych zwolnień przeżyli kilka. Ostatnie zaczęły się latem zeszłego roku. Zapowiedziano, że pracę straci aż 680 osób, bo sytuacja ekonomiczna fabryki jest tragiczna. Ostatecznie na bruk poszły dwie setki mniej, ale wcześniej były kłopoty z wręczaniem wypowiedzeń.

- Absencja sięgnęła 40 procent - mówiła kadrowa Anna Gawrych.

Nie jest tajemnicą, że pochorowali się ci, którzy znaleźli się na listach do zwolnienia. A że listy wcześniej do konsultacji przedstawić trzeba, m.in., związkom zawodowym...

<!** Image 7 align=left alt="Image 114308" sub="Nauczyciele też potrafią głośno walczyć o swoje. Kwiecień 2008 - protest przed Urzędem Wojewódzkim w Bydgoszczy. / Fot. Dariusz Bloch">- Zdradzając takie informacje pracownikom, związki blokują procesy restrukturyzacji firm - grzmi nie od dziś Konfederacja Pracodawców Polskich Lewiatan.

- A pocałujcie wy nas w nos! - odpowiadają w takich sytuacjach związkowcy i pracownicy, i... biorą L4.

Protesty, pikiety i blokady

Metody niekonwencjonalne, stosowane przez związkowców, to rozmaite demonstracje, protesty, pikiety i blokady. Ostatnio najczęściej torów i dróg. Im branża bogatsza, tym zamożniejsze związki i akcje bardziej widowiskowe. Autokary, transparenty i trąbki też przecież kosztują. Nawet najokazalsza jednak demonstracja nie zagwarantuje utrzymania miejsc pracy. Tak było minionego lata w Toruniu, gdy zwalniała Elana. W pikiecie udział wzięli związkowcy z różnych fabryk grupy kapitałowej Boryszew (należy do Karkosika), nawet z południa kraju. Samych elanowców było jednak na lekarstwo.

- Chyba już nie wierzyli, by było po co - mówiła wprost Bernarda Tomczyńska (l.48), która znalazła się na liście do zwolnienia po 27 latach pracy w laboratorium chemicznym. Przyszła na protest w poczuciu solidarności.

Związkowcom z Elany udało się ostatecznie wynegocjować wyższe odprawy dla odchodzących, a niedawno - podwyżki dla tych, którzy zostali.

Warto wiedzieć

Działacze na etacie

Pełen etat związkowy należy się w zakładzie, w którym organizacja liczy minimum 150 członków. Dwa etaty - gdy przekroczy 500, trzy - od tysiąca wzwyż. Jeśli w związku zrzeszonych jest więcej niż dwa tysiące osób, należy się etat za każdy kolejny tysiąc.

W przypadku gdy do organizacji należy mniej niż 150 pracowników, związkowiec ma prawo do płatnego zwolnienia z pełnienia obowiązków pracowniczych na tyle godzin miesięcznie, ilu członków mają związki w zakładzie. Etatowy związkowiec zarabia tyle, ile wynosiła jego pensja przed oddelegowaniem.

Warto wiedzieć

Kogo związkowcy mogą skutecznie obronić?

Zakładowe związki zawodowe skutecznie obronić przed utratą pracy mogą wyłącznie swoich działaczy; przez pół roku od powołania do życia organizacji chronieni są jej założyciele, a przez całą kadencję (trwa zazwyczaj 3-4 lata) - zarząd związku.

Liczbę działaczy chronionych przed utratą pracy obliczać można dwoma metodami, przewidzianymi prawem. Pierwsza mówi, że będzie ich tylu, ilu członków ma zarząd firmy (korzystniejsza w małych przedsiębiorstwach). Druga odnosi się do liczebności zakładowej organizacji związkowej, przez co zazwyczaj jest korzystniejsza w zakładach średnich i dużych. Metodę wybiera związek.

Związki nie mogą obronić przed utratą pracy ani swoich szeregowych członków, ani pozostałych, niezrzeszonych pracowników. Mogą jednak po zwolnieniu pomóc zwolnionemu odwołać się do sądu pracy i występować jako jego pełnomocnik procesowy. Wypowiedzenie może zostać uznane za bezzasadne albo z jakiś powodów niewchodzące w życie (np. brak konsultacji z ZZ). Niestety, sądy pracy ostatnio częściej orzekają o odszkodowaniu niż o przywróceniu do pracy.

W przypadku upadłości zakładu połączonej ze zwolnieniami grupowymi, związki nie obronią przed stratą pracy nawet własnego zarządu.

Nie można obronić też działaczy zarządu w sytuacji, gdy kończy im się umowa o pracę na czas określony i pracodawca postanawia jej nie przedłużać. Tak stało się np. w przypadku Aldony Murawskiej, sekretarza zakładowej „Solidarności” w Sharpie.

Karę grzywny, a nawet ograniczenia wolności przewidział ustawodawca dla tych, którzy w związku z zajmowanym stanowiskiem utrudniają zawiązanie zgodnie z prawem organizacji związkowej albo przeszkadzają jej w prawnym działaniu. Odpowiedzialności karnej podlegają również ci pracodawcy, którzy dyskryminują pracowników z powodu przynależności związkowej. Udowodnienie tego przed sądem nie jest jednak rzeczą prostą.

Siłę związku można mierzyć w czasie kryzysu liczbą i skutecznością jej prawników, reprezentujących pracowników w sądach pracy. (Szczegóły w Ustawie o związkach zawodowych).

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Rafał Trzaskowski kontra Karol Nawrocki: Pojedynek na gesty, miny i słowa

Rafał Trzaskowski kontra Karol Nawrocki: Pojedynek na gesty, miny i słowa

Bydgoszcz kulinarną stolicą świata. Festiwal smaków na Wyspie Młyńskiej - zdjęcia

Bydgoszcz kulinarną stolicą świata. Festiwal smaków na Wyspie Młyńskiej - zdjęcia

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski