Ochłonął już pan po dość nieoczekiwanych nerwach w meczu z TPS Rumia? Miało być gładkie 3:0, a skończyło się na wymęczonej wygranej po tie-breaku...
<!** Image 2 align=right alt="Image 165398" sub="Piotr Makowski Fot. Tadeusz Pawłowski">Trzeba zacząć od tego, że TPS zaprezentował się znacznie lepiej niż we wcześniejszych meczach. Siatkarki z Rumi zagrały w Bydgoszczy na luzie, bez presji, z uśmiechem na ustach. Poza tym, ekipa Jurka Skrobeckiego nie jest wcale słaba. Tam są znane i dobre siatkarki, które dotychczas grały poniżej swoich możliwości. Jestem przekonany, że TPS jeszcze wielu zespołom odbierze punkty. A co do mojej drużyny, to każdemu zdarzają się słabsze mecze. Najważniejsze, że ostatecznie udało się nam przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Osobna sprawa, że zapewne trudno zmobilizować się na starcie z zespołem, który przegrał osiem meczów z rzędu...
Ale my już na długo przed meczem mówiliśmy sobie, że nie wolno lekceważyć takiego przeciwnika! Myślę, że gładko wygrany pierwszy set wprowadził pewne rozluźnienie w zespole. Ale przecież ja na parkiet nie wejdę. Musimy usiąść z dziewczynami i porozmawiać. Jeżeli chcemy walczyć z silniejszymi ekipami, to musimy utrzymywać koncentrację przez całe spotkanie.
Za nami pierwsza runda sezonu zasadniczego. 6 zwycięstw, 3 porażki, 16 punktów na koncie i czwarte miejsce w tabeli. Przed sezonem taki bilans wziąłby pan w ciemno?
Oczywiście. Jak przypomnę sobie nasze najlepsze sezony, czyli te, w których zdobywaliśmy medale, to po pierwszej rundzie mieliśmy jedną, dwie porażki na koncie. Teraz mamy trzy... Ale spokojnie, przed nami jeszcze długa i ciężka runda rewanżowa.
Według mnie kluczem do tak dobrej postawy jest przyjęcie, które wcześniej szwankowało...
To prawda. Analizując statystyki, to okazuje się, że równie dobrze wypadamy także w ataku. W tym ostatnim elemencie nie bylibyśmy jednak skuteczni, gdyby szwankował odbiór. Te elementy się łączą.
<!** reklama>
A co można poprawić?
W każdym elemencie można być lepszym. Jednak największe rezerwy mamy w bloku.
Unika pan wystawiania indywidualnych cenzurek, często podkreślając, że wygrywa i przegrywa cały zespół. Z pewnością są jednak siatkarki, które zasłużyły na szczególne wyróżnienie...
Dużo dobrego wniosły do gry nowe, zagraniczne zawodniczki [amerykańska rozgrywająca Mary Spicer i belgijska przyjmująca Charlotte Leys - red.]. Charlotte zdobywała w lidze belgijskiej i reprezentacji po osiem-dziesięć punktów, a w trudnej PlusLidze Kobiet zdobywa tych punktów dwa razy więcej. Ma dopiero 22 lata, ale już zadatki na bardzo dobrą siatkarkę. W Bydgoszczy rozwinęła skrzydła.
Rozmawiając o nowych zawodniczkach warto też wspomnieć o libero Marcie Kuehn-Jarek, która wykonuje ogromną pracę...
Marta wróciła po przerwie macierzyńskiej. Gra dobrze, a może jeszcze lepiej. Poza tym, ma świetny charakter, nigdy nie odpuszcza.
Mamy dobry punkt wyjścia przed rewanżami. Kibice już widzą nasz zespół w strefie medalowej...
Spokojnie. Ostatni nasz wynik z Rumią oraz wcześniejsze, nieoczekiwane porażki Muszynianki i Aluprofu, pokazują, że czeka nas ciężka runda. Głównym celem jest awans do fazy play off. Poza tym, należy pamiętać o naszej trudnej sytuacji finansowej [wycofanie się głównego sponsora - red.]. Wszyscy, mam na myśli działaczy, trenerów i zawodniczki, staramy się tym nie przejmować i pchać razem ten wózek w jednym kierunku. Dziewczyny rozumieją trudną sytuację, nie było w zespole żadnych dąsów. To świadczy o ich profesjonalizmie.
Na meczu z TPS gościli panowie, którzy chcą finansować zespół...
To moi koledzy, których udało mi się namówić do współpracy. Żaden z nich nie będzie jednak sponsorem strategicznym. W naszej sytuacji liczy się jednak każda złotówka i za pośrednictwem „Expressu” chciałbym im gorąco podziękować za wsparcie. Zawodniczki grają dobrze, nie brakuje im ambicji i zaangażowania. Mam nadzieję, że to przyciągnie kolejnych darczyńców.
Dziękuję za rozmowę.
