[break]
W samej Bydgoszczy osób zamieszkujących w rodzinnych ogrodach działkowych (ROD) na stałe - dodajmy od razu: z pominięciem prawa - jest kilkaset. Tylko na terenie dwóch ogrodów przy ul. Relaksowej (Smukała) i ul. Siedleckiej zameldowane jest łącznie ponad 200 osób.
- W zeszłym tygodniu dokonaliśmy komisyjnego przeglądu tych ogrodów. Nieprawidłowości jest sporo, około jedna trzecia działek zamieszkana jest przez cały rok - mówi Barbara Kokot, prezes Polskiego Związku Działkowców w Bydgoszczy.
Tymczasem ustawa o ROD mówi, że „na terenie działki obowiązuje zakaz zamieszkiwania oraz prowadzenia działalności gospodarczej lub innej działalności zarobkowej”. Sytuację komplikuje fakt, że część działek została zabudowana z premedytacją altanami większymi niż przewiduje norma (maksymalnie 35 mkw. powierzchni), od razu przystosowanymi do całorocznego pobytu.
Zarządy ROD zostały zobowiązane do walki z tym procederem i zawiadamiania m.in. inspektorów nadzoru budowlanego o samowolkach. Choć na razie rezultaty tej walki przypominają walkę z wiatrakami, to rzecznik praw obywatelskich niepokoi się, że osoby wyrzucane z ogrodów mogą pozostać bez dachu nad głową. Gdyby ogrody faktycznie wyrzuciły ich ze swoich terenów, nie przysługuje im prawo do lokalu zastępczego. Interwencja rzecznika zirytowała władze PZD, które twierdzą, że to cała rzesza działkowców jest poszkodowana przez tych, którzy na działkach zamieszkują, a nierzadko prowadzą działalność gospodarczą.
- To bzdura, że będziemy eksmitować samotne matki z dziećmi. Ale chcemy wypowiadać umowy tym, którzy nie dostosują się do przepisów i wykorzystują działki niezgodnie z ich przeznaczeniem - zapowiada prezes. - Nie można z ogrodów działkowych zrobić jakichś slumsów.