https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor pogubił się w czasie

Monika Żuchlińska
Startując na to stanowisko Jan Rzepecki pokazał się komisji z jak najlepszej strony: lata w karetce, a do tego w trakcie specjalizacji z medycyny ratunkowej. Niestety, życiorys nieco ubarwił.

Startując na to stanowisko Jan Rzepecki pokazał się komisji z jak najlepszej strony: lata w karetce, a do tego w trakcie specjalizacji z medycyny ratunkowej. Niestety, życiorys nieco ubarwił.

Komisja konkursowa od kandydatów oczekiwała: wykształcenia wyższego i minimum 6-letniego stażu pracy albo stażu 3-letniego i ukończenia studiów podyplomowych z zarządzania służbą zdrowia. Preferowała lekarzy, bo to eliminowało konieczność powołania medyka na stanowisko zastępcy. Jan Rzepecki formalne wymogi spełniał, ale przed komisją chciał się pokazać z jak najlepszej strony, więc do życiorysu sobie dodał, że jest w trakcie robienia specjalizacji z medycyny ratunkowej. Ten argument, co potwierdza pisemne uzasadnienie wyboru, zadziałał na plus.

<!** reklama>- To niemożliwe, żeby w ostatnim czasie robił specjalizację. Jeździł w karetce po 300 godzin miesięcznie, nie miałby czasu na staż – twierdzą byli koledzy dyrektora z włocławskiego pogotowia. - Gdy stawałem do konkursu, byłem w trakcie specjalizacji. Skreślono mnie z listy dopiero później – odpiera atak Jan Rzepecki, ale na pytanie, kiedy ją rozpoczął i zakończył, ucina: - Proszę o to pytanie na piśmie.

Wysłaliśmy je, ale mimo upływu dwóch tygodni odpowiedzi wciąż nie ma. Zadaliśmy je więc, konsultantowi wojewódzkiemu w zakresie medycyny ratunkowej. - Specjalizację rozpoczął w kwietniu 2001 roku, a 7 października 2004 został z listy automatycznie skreślony, bo przez 3 lata nie podjął stażu - stwierdza doktor Przemysław Paciorek.

Od 7 października 2004 do 14 marca 2007, czyli dnia, w którym odbył się konkurs, minęły ponad dwa lata. Komisja uwierzyła więc kandydatowi jedynie na słowo. - Bo sprawdziliśmy tylko dokumenty, które były formalnie wymagane – mówi jeden z jej członków. O wynikach naszego dochodzenia poinformowaliśmy Edwarda Hartwicha, wicemarszałka województwa. Zapytaliśmy go, czy widział dokument, który potwierdzałby fakt specjalizacji. - Według posiadanej obecnie wiedzy, informację o formalnym zamknięciu specjalizacji Jan Rzepecki otrzymał w sierpniu 2007 roku. Mógł zatem uważać, że specjalizację, z której nie został formalnie wykreślony będzie mógł kontynuować - odpowiedział wicemarszałek i dodał, że nie widzi powodu, by wyciągać konsekwencje wobec dyrektora. - To nieprawda, w sierpniu, ale 2004 roku, otrzymał listem poleconym informację o skreśleniu z listy i został poproszony o zdanie książeczki specjalizacyjnej – komentuje dr Paciorek.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski