https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dobra starość wymaga treningu

Rozmowa z CZESŁAWEM DALEWSKIM, dyrektorem DPS w Podobowicach koło Żnina, prezesem zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Organizatorów i Menedżerów Pomocy Społecznej i Ochrony Zdrowia Regionu Kujawsko-Pomorskiego.

Rozmowa z CZESŁAWEM DALEWSKIM, dyrektorem DPS w Podobowicach koło Żnina, prezesem zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Organizatorów i Menedżerów Pomocy Społecznej i Ochrony Zdrowia Regionu Kujawsko-Pomorskiego.

<!** Image 2 align=none alt="Image 158415" sub="Fot. Archiwum Cz. Dalewskiego">Spotykamy się, żeby podsumować unijny projekt „Starzeć się godnie w Europie”, czyli cykl międzynarodowych spotkań, na których reprezentował Pan województwo kujawsko-pomorskie. Jak pojęcie godnej starości rozumie się poza granicami Polski?

Wszędzie tak samo. Do godnej starości trzeba się dobrze i wcześnie przygotowywać - fizycznie, intelektualnie, a gdy sił i intelektu nie staje, należy się seniorowi opieka w dobrych warunkach. I o tym rozmawialiśmy we Francji, na Węgrzech, w Łodzi. Przed nami jeszcze spotkanie w Austrii.

<!** reklama>Pomysły na uprzyjemnienie staruszkom życia to nierzadko utopia, zwłaszcza gdy widzi się ich ledwo wiążących koniec z końcem, samotnych, czekających w długiej (kilkuletniej) kolejce do lekarza.

To prawda, ale właśnie celem wspomnianych spotkań jest zmiana świadomości społecznej odnośnie starości i domów pomocy, które jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu nazywane były przechowalniami albo umieralniami. Zacznijmy od małych kroków. Zapewniam, że ten europejski program to nie tylko czcze gadanie. Zaobserwowałem wiele ciekawych z punktu widzenia opieki społecznej rozwiązań i zamierzam je wdrożyć, a w moje ślady pójdą, mam nadzieję, inni dyrektorzy, urzędnicy...

Jeśli ma Pan na myśli tworzenie osiedli dla seniorów, to jakoś nie wierzę w realizację takich planów.

Dlaczego nie? Odwiedziłem takie osiedle w Stargardzie Szczecińskim. Tamtejsze Towarzystwo Budownictwa Społecznego weszło w komitywę z władzami miasta i oto stoją trzy jednopiętrowe budynki scalone łącznikiem, z windą wewnątrz, z 22 mieszkaniami. Trzydzieści procent wartości jednego „M” wpłaca klient, resztę kosztów ponosi miasto (mieszkania o powierzchni od 32 do 50 metrów). To prawda, że czynsz jest niemały, bo 10 zł za metr, ale i tu władze miasta przychodzą z pomocą - dają dopłaty, których wysokość zależy od dochodów lokatorów. Można się również dogadać w sprawie tzw. wkładu własnego. W budynku działa świetlica. Starsi chętnie spędzają w niej czas. Wsparciem służy też opiekun społeczny.

To zbyt piękne...

Ale prawdziwe! Powiem więcej. Uczniowie pobliskiej szkoły odwiedzają staruszków. Pomagają im, między innymi, zgłębiać tajniki informatyki, a seniorzy w zamian częstują słodkościami albo służą jako pogotowie krawieckie - jak trzeba, to skrócą spodnie albo zwężą bluzkę. Czy to nie wspaniały przykład łączenia pokoleń? Zainteresowałem sprawą bydgoskie TBS. Wierzę w nasz sukces!

Trzymam kciuki, ale o „oddawaniu” starych ludzi do DPS-ów mówi się u nas wciąż, że to niegodne...

Za granicą jest inne podejście. Tam ludzie są przyzwyczajeni do myśli o byciu na starość w jakiejś placówce, choć, oczywiście, zdarzają się wyjątki. Jest kilka postaw w procesie starzenia się, m.in., postawa aktywna lub roszczeniowa. Roszczeniowy senior będzie miał pretensje do całego świata. Będzie wyrzucał dzieciom: - Wychowałem cię, utrzymywałem, kształciłem, a ty co? Poza tym pewne zachowania są wynikiem demencji starczej. A propos demencji, nauczyłem się czegoś na Węgrzech. Zauważyłem, że jeden z tamtejszych domów opieki proponował ludziom z demencją ciekawe ćwiczenie. Opiekunowie za pomocą projektora pokazywali chorym charakterystyczne punkty miasta, na przykład Budapesztu, oraz przedmioty codziennego użytku. Opiekunowie zadawali pytania, chorzy odpowiadali. Widziałem, że wiele osób przypomina sobie miejsca, przedmioty i potrafi je nazwać. U nas, w Podobowicach, także wprowadziłem takie ćwiczenia.

Jakie są węgierskie DPS-y?

Warunki są tam gorsze niż u nas. Polska przoduje w spełnianiu norm unijnych. Odwiedziłem na Węgrzech trzy domy, dwa nowe i jeden stary, w zabytkowym pałacu. Zdziwiło mnie, że w jednej sali (w pałacu) mieszkało 16-17 osób! U nas to byłoby nie do pomyślenia. Pokoje mamy maksymalnie trzyosobowe. Gdy kilka lat temu ministerstwo wymuszało na nas pewne zmiany, buntowaliśmy się. Teraz widzę, że te modernizacje pomagają w godnym starzeniu się.

System opieki nad starszymi osobami poznawał Pan, m.in., w Łodzi. Czy w kraju coś Pana zaskoczyło?

Zaskoczył mnie wójt maleńkiej wioski Sławno w powiecie Opoczno. W szczerym polu, w budynku po szkole podstawowej założył środowiskowy dom samopomocy, który służy ludziom od 20 do 70 roku życia, także niepełnosprawnym. Podopieczni śpiewają, recytują wiersze, uczą się, np. gotować. To bardzo ważne - uczyć człowieka samodzielności. Jestem za tym, by starszy człowiek jak najdłużej mieszkał w swoim domu, by próbował sobie radzić.

Słyszałam, że dość specyficznie radzą sobie Japończycy, Pan rozmawiał o tym we Francji...

Od przedstawiciela prefektury Hyogo usłyszałem, że w Japonii wzywa się starsze osoby na obowiązkowe badania profilaktyczne. Działają tam prężnie wspólne ośrodki rehabilitacji dla seniorów i młodzieży - wspomniany już motyw integracji pokoleń. Zaintrygował mnie tamtejszy samochód z wanną. Jest to taki specjalistyczny wóz, który objeżdża teren i oferuje niedołężnym ludziom kąpiel z zabiegami usprawniającymi. Japończycy nie takie rzeczy wymyślają. Oni używają robotów do karmienia chorych! Ja nie bardzo wyobrażam sobie wykorzystywania takiego robota... W Japonii funkcjonują też ośrodki długiego życia, którymi kierują lekarze. Podopieczni są rehabilitowani... pracą w polu. Hodują warzywa.

Gdzie w tym wszystkim jest rodzina?

W Japonii pracuje się z rodzinami. Uczy się je, jak wykonywać ćwiczenia rehabilitacyjne. Nie jest tak, że familia stoi przy łóżku krewnego i czeka na pielęgniarkę, która wszystko zrobi.

Wiem, że Pański syn mieszka i pracuje w Chinach. Jak tam traktuje się starszych?

Tam nie ma tradycji opiekowania się seniorami w specjalistycznych domach. To dziecko ma obowiązek zająć się rodzicami, ale istnieją także schroniska dla starszych osób. Zainteresowało mnie to, że Chińczycy sumiennie przygotowują się do starości. Mówiłem już, jakie to ważne. Oni stale trenują. Na parkowej alejce ktoś wymachuje ramionami, kto inny ćwiczy skręty tułowia albo biega, albo jedzie na rowerze. Chińczycy budują coś w rodzaju placów zabaw dla dorosłych. Na skwerach stoją przyrządy do ćwiczeń. Jest to kolejny pomysł, który mam zamiar wprowadzić w życie u nas.

Interesująco brzmi także oferta francuska...

We Francji powstają tak zwane mieszkania dla kangurów. Starsze osoby biorą pod swój dach młodych, na przykład studentów. Żacy wnoszą niewielką opłatę, a w zamian za dach nad głową pomagają staruszkom. Jest jeszcze inna forma wsparcia, coś w rodzaju pogotowia opiekuńczego. Gdy potrzebna jest natychmiastowa interwencja, a w domu pomocy nie ma miejsca, starszy człowiek trafia na jakiś czas do rodziny zastępczej. We Francji działają również - z inicjatywy społecznej - tzw. domy Bab Jag. Są to nawet stupokojowe budynki. Panie mieszkają niejako w komunie, pomagają sobie, a nad wszystkim czuwają: opiekun społeczny, lekarz, psycholog. Podobnie jest w Austrii. Domy dla emerytów (z punktem medycznym) odwiedza codziennie lekarz. A we Francji każdy, kto ukończył 80 lat, jeżeli tylko chce, umieszczany jest w placówce opiekuńczej.

Dobrze, gdy senior znajduje się w zasięgu działania grup pomocowych, ale co z człowiekiem, który anonimowo żyje w blokowisku lub na wsi?

O tym pomyślano np. na Węgrzech, opracowując system pomocy wzywanej przez pilota. Pilot jest połączony z komputerem. Gdy senior (samotny, powyżej 65 roku życia) naciska pilota, pielęgniarka wysyła pod dany adres opiekuna. W systemie jednego z domów pomocy zapisanych jest około 80 podopiecznych z bliskich placówce miejscowości. Opiekunowie rozmieszczeni są tak, że do chorych mogą zajrzeć w każdej chwili, nawet na piechotę. I ten patent wart jest skopiowania.

Jest Pan wręcz zafascynowany Węgrami...

To prawda! Tam inaczej działa opieka społeczna. Lotna brygada pomocowa składa się z 4 osób. Prowadzą one działalność gospodarczą. Mają do dyspozycji bus i, w przeliczeniu na złotówki, około 120 tysięcy, a maksymalnie 320 tysięcy na rok. Za godzinę pracy dostają 24 zł. Nie siedzą w biurze. Załatwiają sprawy urzędowe, dowożą podopiecznych na rehabilitację, opiekują się w miejscu ich zamieszkania. Trzymają rękę na pulsie. Taka ekipa doskonale zna swoich podopiecznych.

Teczka osobowa

Czesław Dalewski

Od prawie 20 lat kieruje Domem Pomocy Społecznej w Podobowicach koło Żnina. Wcześniej, od 1998 roku był dyrektorem Wojewódzkiego Zespołu Pomocy Społecznej, który pod koniec lat 90. przekształcił się w Wydział Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego.

Z zaangażowaniem oddaje się pracy w opiece społecznej. Ponadto interesuje go sport i turystyka, zwłaszcza górska. Jest żonaty, ma syna i córkę.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski