Trzy razy. Dużo czy mało? Jeśli mówimy o trzech podejściach pod stryczek, to może się okazać zabójcze. Jeśli myślimy o trzech lewych sierpowych, to także może mieć fatalne skutki. Zwłaszcza dla cherlawego przeciwnika. Dziś myślę o trzech podejściach pod pieniądze unijne. I choć ktoś powie, że Urząd Marszałkowski realizuje takich procedur setki, to ja z uporem maniaka twierdzę, że tego typu przypadków być nie powinno. Dlaczego? Bo błędy urzędników dotykają ludzi.<!** reklama>
W ubiegłej kadencji Urząd Marszałkowski ogłosił konkurs dla przedsiębiorców. Nie dość, że procedury ciągnęły się niczym flaki z olejem, to jeszcze unijną kasę dostali ci, którzy na nią nie zasłużyli. Ówczesny wojewoda, dziś prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski, zganił ostro marszałka Piotra Całbeckiego za ten konkursowy bubel. Potem kilku przedsiębiorców wygrało w sądzie, ale... nic się nikomu złego nie stało. Urząd miał i ma przecież skuteczną polityczną ochronę.
W czasie tej kadencji czarny dym przesłonił ideę przekazywania najuboższym i osobom niepełnosprawnym laptopów oraz internetowych łącz. Przypomnę, pracownicy socjalni mieli przeprowadzić selekcję i to bez szczegółowych kryteriów. Zatem w ciemno mieli decydować o tym, że pani Kowalska komputer dostanie, a pan Nowak - nie.
I na koniec, nauczyciele, którzy pracowali z najmłodszymi uczniami, ale zapłaty jeszcze nie otrzymali. Za to, zamiast słowa „przepraszam”, usłyszeli Czesława Ficnera z UM, który oświadczył: „Rozumiemy rozgoryczenie nauczycieli...”. Słoma z butów?