<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >„Stworzenie uczniom możliwości współzawodnictwa i osiągania sukcesu” - to jedno z założeń kuratoryjnych konkursów przedmiotowych, w których w tych dniach masowo biorą udział uczniowie szkół podstawowych i gimnazjalnych. Przynajmniej szczere. Owa masowość ma dwojakie podłoże. Mamy mnóstwo zdolnych dzieci, które po prostu lubią polski, geografię czy historię.
Do zaspokojenia wiedzy potrzebują więcej bodźców niż tylko lekcje czy nawet kółka przedmiotowe. Dla nich przygotowanie do tych olimpiad jest czystą przyjemnością. Co szczególnie warte podkreślenia, wcale często zdarzają się uczniowie zdolni interdyscyplinarnie (sama poznałam dziewczynkę, która po zwycięstwie w zmaganiach matematycznych, osiągnęła podobny sukces w konkursie polonistycznym). Coraz więcej też jest nastolatków ponadprzeciętnie znających angielski, gotowych do sprawdzenia tego wcześniej niż na studiach w Cambridge. Ale oferta kuratorium to także furtka do kombinowania nie mniej precyzyjnego niż przy zadaniu z fizyki. Na końcu konkursowej wędki jest marchewka w postaci licznych przywilejów przy naborze do szkoły średniej.
<!** reklama>To możliwość popłynięcia na swoim filologicznym czy matematycznym talencie wprost do wymarzonego liceum, bez ryzyka potykania się o inne rafy (egzaminy, konkursy świadectw, rankingi punktowe). Więc propozycja „osiągania sukcesu” jest bardzo kusząca. Inna rzecz, że te nastoletnie nerwy trzeba mieć ze stali - nie tylko po to, żeby umieć sprzedać swoją wiedzę, ale i po to, by w innych uczniach znieść potencjalnych konkurentów. Kuratorium „stwarza możliwości współzawodnictwa” i konkursy taką konkurencją są. W końcu, i tak wszyscy nasi podopieczni kiedyś się w tym wyścigu znajdą.
