<!** Image 1 align=left alt="Image 24424" >Protestuję przeciwko fałszowaniu historii dla politycznych celów. Ustawka to nie diabeł, który wyskoczył z pudełka w ostatnich latach, czyli za rządów SLD. Ustawki kwitły także za czasów Peerelu. Jeśli więc ktoś upiera się, by mieszać politykę z chuligaństwem, notabene, słusznie, to mamy tu do czynienia z elementem postkomunistycznym - choć podejrzewam, że znacznie starszym.
O długiej tradycji ustawek zaświadczyć mogę własną biografią. Dorastałem w 30-tysięcznym miasteczku, w ekskluzywnej dzielnicy domków jednorodzinnych. Zaraz za domkami potężny zakład przemysłowy, w którym pracowała blisko połowa ludzi z miasteczka, pobudował porządne boisko piłkarskie. Boisko to było solą w oku ludzi z osiedla bloków z wielkiej płyty. Kilkakrotnie wysyłali więc do nas, tych z domków, parlamentariuszy z żądaniem natychmiastowego i bezwarunkowego zrzeczenia się wszelkich praw do boiska. Ultimatum zostało odrzucone. Domki postanowiły wystawić armię, na której czele stanął sam „Trup” - potężny student medycyny. Termin bitwy ustalono, a jej areną stało się, rzecz jasna, sporne boisko. Nasza armia była mniej liczna, ale „Trup” świetnie zadbał o wyszkolenie i uzbrojenie. Przez tydzień przechodziliśmy poligon, na którym m.in. miotaliśmy kamieniami, uczyliśmy się zapaśniczych chwytów, tudzież obsługi machin oblężniczych w postaci proc i tzw. sznajdr (wykonywało się je z rowerowych dętek i, podobnie jak proce, służyły do miotania kamieni, tyle że większych).
Po takich manewrach w dniu sądu nasza armia rozniosła w pył pospolite ruszenie wroga, które atakowało bez ładu i składu, w dodatku mocno zamroczone piwskiem i wyposażone jedynie w kije oraz brudne kułaki. Nigdy już później nie zgłosili pretensji do naszego boiska. Jak ma się tamto wspomnienie do niedawnego starcia pomiędzy ludźmi z bydgoskich Wyżyn i Kapuścisk? Ano tak, jak bitwa do rzezi czy pogromu. Kiedy kilkadziesiąt osób wyrusza do sąsiedniej dzielnicy, by katować każdego, kogo napotka po drodze, to nie ma to nic wspólnego z honorem i męskim załatwianiem sprawy. Jest to czysty bandytyzm, którego nie można tłumaczyć ani osłaniać. Kto wydaje takich ludzi, nie jest kapusiem. A kto ich chroni, jest idiotą, bo jutro sam może stać się ich ofiarą.