W każdym razie po akcji podwyżkowej zostało niewiele. Parę rozprawek o tym, jak pobić mistrzostwo świata w strzelaniu sobie w kolano, parę memów i jedna nie załatwiona sprawa podwyżek, która wróci. Bo zaskoczę Was, drodzy rodacy, ale w tym wielkim worze znalazło się sporo stanowisk, na których naprawdę powinno się zarabiać lepiej. Choćby tych merytorycznych wiceministrów, którzy ponoszą odpowiedzialność za gigantyczne kawałki Polski. Poza tym zasady wypłacania kasy dla polityków powinno się w końcu uregulować sensownie. I powiązać z wynikami, czyli choćby z zarobkami ludu.
Problem w tym, że na całą operację Polska spojrzała przez pryzmat posłów czy pani prezydentowej Agaty, zwanej małomówną. I tu już na podwyżki zęby mamy długie i wilcze. Bo za co generalnie Polacy skłonni są dobrze płacić? Za ryzyko związane z pracą, za odpowiedzialność, za rzadkie talenty i za ciężar pracy, której nikt wykonywać nie chce.
A jak to jest z parlamentarzystami? Weźmy województwo nasze kochane, jest ich tu trzydziecha. Ile znacie nazwisk? Ilu odgrywa rolę ważką, a ilu trzyma się tylko biernie przekazów partii matki? Ilu spełnia podwyżkowe kryteria: odpowiedzialność, rzadkie talenty itd.? Ilu uważamy za ekspertów albo autorytety moralne, którym byśmy zapłacili?
No jasne, parę osób bym wymienił. Tyle, że w legendzie ludowej polityk to nie sługa narodu, co to dla dobra publicznego rzuci się przez morze... Jest taka scenka w “Polityce” Vegi, w której szef partii przedstawia swojego asystenta, co uśmiech ma głupkowaty i garniturek cudny: „Proszę, to Jacuś. Nic nie umie. Też zostanie posłem”. A co by o panu Vedze nie mówić, to wie, co siedzi Polakom w głowach.
Z jednej strony żal mi więc, że problem nie został załatwiony, bo to grozi tym, że w końcu obsiądą nas same Jacusie, a i ich patroni wymyślą obejścia, w rodzaju pączkujących stołeczków w radach i podradach. Z drugiej strony aż kwiczę, że się obaliło – bo nie ten moment i nie ci ludzie. A i nie udało się cichcem zwiększyć dofinansowania partii politycznych. Bo to, jak partie tę kasę wydają, przypomina palenie pieniędzmi w piecu, żeby się ogrzać choć ociupinę.
