Nieznajomość prawa szkodzi - to jedno z ulubionych powiedzeń tych, którzy to prawo znają i na co dzień wykorzystują. Riposty celnej nie ma i być nie może, najczęściej trzeba przytaknąć i bezradnie rozłożyć ręce.
<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/blazejewski_krzysztof.jpg" >Pal sześć, jeśli dotyczy to spraw drobnych, mniej istotnych. Często jednak jesteśmy zaskakiwani z różnych stron informacjami dotąd nam nieznanymi, a istotnymi z punktu widzenia prawa i będącymi dla nas ważnymi. Szukamy wówczas ratunku u tegoż prawa znawców. Nieznajomość prawa nie tylko szkodzi, ale i kosztuje. Zwykle dość słono. Układ jest rynkowy, teoretycznie nie powinniśmy zatem mieć żadnych pretensji do sum, jakie żądają adwokaci. Oczywiście, są one okrywane głęboką tajemnicą, nie mówi się o nich powszechnie i na co dzień, nie dyskutuje. Dlatego, kiedy zdarzy nam się stanąć oko w oko z potrzebą pomocy prawnej, przeżywamy szok za sprawą sumy, jaką słyszymy. Na ogół płaczemy i płacimy, bo sami czujemy się bezradni, a chodzenie po kolejnych kancelariach i przedstawianie sprawy od początku w poszukiwaniu kogoś, kto zażąda od nas mniej - zniechęca już na samą myśl o tym.<!** reklama>
Nie na darmo korporacje adwokackie broniły się długo przed większą otwartością. Dla nich trudny dostęp do zawodu oznacza możliwość domagania się wyższych opłat. Zwykli śmiertelnicy nie zdają sobie sprawy, jak prawnicy dzielą między siebie rynek i dbają o swoje zarobki, z reguły dużo wyższe niż wynikałoby to z prawidłowo działającego rynku. Podobnie jest z notariuszami. Zwłaszcza w mniejszych miastach nadal na załatwienie najprostszej sprawy czekać trzeba tygodniami a nawet miesiącami. Bo któż lepiej wie od prawnika, jak wykorzystać nieznajmość prawa...