https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cyberwojna

Tadeusz Oszubski
Polska armia po przekształceniu w wojsko zawodowe ma mieć nowoczesne uzbrojenie. Czy jednak jest gotowa na to, aby posługiwać się technologiami, które jeszcze 10 lat temu były domeną filmów SF?

Polska armia po przekształceniu w wojsko zawodowe ma mieć nowoczesne uzbrojenie. Czy jednak jest gotowa na to, aby posługiwać się technologiami, które jeszcze 10 lat temu były domeną filmów SF?

<!** Image 2 align=none alt="Image 158846" sub="Na pierwszą linię frontu wysuwają się dziś
cyberżołnierze, zmagający się z wrogiem
w wirtualnym świecie Internetu">Wojsko i wojna radykalnie się zmieniają. Teatr wojny to już nie frontowe zmagania dywizji, lecz działania elitarne - w stylu partyzanckim lub w cyberświecie. Nowym obszarem realnie zagospodarowanym militarnie stał się też kosmos.

<!** reklama>Pentagon buduje już sieć satelitów bojowych z działami laserowymi. Eksperci opracowali też mobilne jednostki kosmiczne. Pod koniec maja tego roku Amerykanie wystrzelili pierwszy w historii bojowy statek kosmiczny. Spaceship X37B, długi na około 9 m, ważący ok. 5 ton i przypominający wyglądem transportowe promy kosmiczne klasy „Discovery”, został wyniesiony przez rakietę „Atlas V” z bazy amerykańskich sił powietrznych na przylądku Canaveral. X37B może przemieścić się nad dowolne miejsce na Ziemi. Może prowadzić działalność szpiegowską, strącać satelity wroga i umieszczać swoje w przestrzeni kosmicznej. Statek ten może też mieć na wyposażeniu rakiety z głowicami jądrowymi oraz działa laserowe o potężnej mocy. Co równie ważne, X37B może pozostawać na orbicie aż 270 dni, podczas gdy dotychczasowe promy tylko dni 16.

Program budowy statków klasy X37, zarówno bezzałogowych, jak i mających przewozić ludzi, rozpoczął się w NASA w 1999 r. W 2004 r. został skrajnie utajniony i przekazany do DARPA, agencji rozwojowej Pentagonu. Obecnie statki w wersji X37B należą do Trzeciego Eksperymentalnego Szwadronu Kosmicznego amerykańskiego lotnictwa wojskowego. - Pojazd kosmiczny X37B przeszedł wszystkie testy odpornościowe na wstrząsy i wibracje oraz testy akustyczne - oświadczył w oficjalnym komunikacie płk Gary Payton, podsekretarz ds. programów kosmicznych w US Navy.

Teatr wojny XXI w. przeniósł się na nowe obszary. Także do świata wirtualnego. W połowie maja tego roku James Miller, przedstawiciel amerykańskiego sekretarza obrony, złożył oświadczenie na temat prac Pentagonu, mających określić reguły prowadzenia cyberwojny, czyli wojny w Internecie. Problem jest realny. W skomplikowanym świecie elektroniki napastnicy mogą w ułamku sekundy rozpocząć ataki na innych kontynentach i przekierować je przez sieć cywilną, tak stwierdził Miller.

W sieci dochodziło już do wielu ataków. Hakerzy indywidualnie lub grupowo wykradali dane firm oraz okradali banki. Doszło też w wielu krajach do prób włamania się do wojskowych systemów obrony. To oznacza, że w każdej chwili może dojść do przeprowadzonego przez wojsko lub terrorystów ataku, który sparaliżuje zarówno działania armii, jak też życie obywateli.

Internet, łączący dziś większość urzędów, przedsiębiorstw i osób na całej planecie, to pierwszy w historii system tak znacząco przyspieszający rozwój technologiczny i kulturowy świata. Jednocześnie jest najsłabszym punktem naszej cywilizacji, bo drogą elektroniczną przepływają wszystkie istotne dane. Okazuje się, że przeniesienie do Internetu konfliktu między państwami lub grupami może być dość łatwe.

Na początku sierpnia tego roku na konferencji DefCon w Las Vegas (o bezpieczeństwie w sieci) eksperci zaprezentowali scenariusz cyberwojny. Według ich ustaleń, czasowe sparaliżowanie całego świata wymaga stosunkowo małych nakładów i zajmie niewiele czasu.Symulacje wykazały, że scenariusz ataku Korei Północnej na Stany Zjednoczone, który całkowicie sparaliżowałby USA, jest realny. Taką akcję można przeprowadzić za pomocą zaledwie tysiąca żołnierzy hakerów, mając budżet w wysokości 100 mln dolarów i 2 lata na przygotowania. Trwający sekundy atak cyberżołnierzy może doprowadzić do sparaliżowania sieci elektrycznej, komunikacji, banków oraz wszystkich istotnych elementów infrastruktury technologicznej kraju, będącego celem ataku.

Co istotne, straty będą tym większe, im bardziej zaawansowane technicznie jest atakowane państwo. Ważne jest więc, by armie wszystkich krajów rozwijały siły obronne potrafiące zarówno wykryć przygotowania do cyberataku, jak i udaremnić uderzenie. To z kolei oznacza podnoszenie kwalifikacji żołnierzy i zmienianie ich w wysokiej klasy specjalistów.

Dziś siły wojska nie mierzy się liczbą karabinów i czołgów. Czy więc przy takim rozwoju militarnych technologii polska armia faktycznie się zmodernizuje? Stworzenie sił kosmicznych jest finansowo i logistycznie nierealne. Jednak przygotowanie polskich żołnierzy do prowadzenia cyberwojny jest nie tylko możliwe, ale nawet konieczne, by zapewnić bezpieczeństwo naszego kraju.

Fakty. Żywa cyberbomba

Pod koniec maja 2010 r. dr Mark Gasson, amerykański ekspert w dziedzinie informatyki, udowodnił, że człowiek może wziąć bezpośredni udział w cyberwojnie. Gasson dał sobie wszczepić mały chip o dużej mocy, który był zainfekowany wirusem komputerowym. Następnie Amerykanin przeniósł wirusa z implantu - przez skórę i bezprzewodowo - na inne urządzenia. W ten sam sposób mogą działać terroryści i cyberżołnierze wrogiej armii.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski