https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chłopaki kochają zabawy z bronią

Krystyna Słomkowska-Zielińska
Po codziennych zajęciach błyskawicznie zrzucają skórę urzędnika, ucznia czy studenta, wskakują w mundur, ładują „broń” do torby i pędzą do lasu. Na manewry, na strzelanki. W tej emocjonującej grze zasmakowały nawet ich żony i dziewczyny.

Po codziennych zajęciach błyskawicznie zrzucają skórę urzędnika, ucznia czy studenta, wskakują w mundur, ładują „broń” do torby i pędzą do lasu. Na manewry, na strzelanki. W tej emocjonującej grze zasmakowały nawet ich żony i dziewczyny.

<!** Image 2 align=right alt="Image 83130" sub="Prawie jak na prawdziwym polu walki, czyli airsoftowcy w akcji. Perfekcyjny kamuflaż, odpowiednio dobrane mundury i żołnierskie wyposażenie. Za replikę dobrego snajperskiego karabinu trzeba zapłacić ponad tysiąc złotych. / Zdjęcia: Archiwum">Airsoftowe scenariusze piszą historia, współczesność i wyobraźnia graczy. Podpowiada „Discovery”. Raz są najemnikami, kiedy indziej żołnierzami, którzy walczą pod różnymi barwami. Niszczą mosty, zabierają jeńców, ścigają terrorystów lub sami są terrorystami. Walczą w bitwach, które inni już dawno rozegrali.

Airsoft to symulacja pola walki, ale w tej grze obowiązuje maksymalny realizm. Marcin, lat 29, absolwent wydziału ochrony środowiska, właściciel bydgoskiego sklepu z militariami, największe emocje przeżył w „Bromskim Raju”, gdzie 11 lat temu ostrzelana została polska misja stabilizacyjna: - Koledzy z Torunia wymyślili scenariusz, na poligon zjechało prawie sto osób z całego województwa. Serbscy partyzanci, siły ONZ. Ogromne emocje, świetna strzelanka.

Pasja, sport i rozrywka

Marcin militariami interesował się „od zawsze”. Najpierw sprzętem i wyposażeniem wojskowym, potem historią II wojny światowej. Fascynują go bitwa pod Arnhem i komandosi gen. Sosabowskiego. - Zna umundurowanie różnych armii, podczas oglądania filmu na mundurze aktora potrafi wypatrzyć szew w niewłaściwym miejscu - śmieje się Marzena, żona Marcina. - Godzinami dyskutują z kolegami, analizują filmy, które kręcą na „na polu walki”.

<!** reklama>Michał, torunianin, student mechaniki na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym, miłośnik motoryzacji i nowinek technicznych „odleciał” na punkcie airsoftu dwa lata temu, gdy kupił pierwszą replikę broni - barettę (teraz ma M-5). Na tym samym wydziale studiuje bydgoszczanin Wiktor, hobby: fotografia, wspinaczka skałkowa i eksploracja fortyfikacji. Są kolegami także w airsoftowej drużynie. - Nie ma podziału na Bydgoszcz i Toruń, współpracujemy, razem jeździmy grać - podkreślają zgodnie.

- Airsoft to pasja, sport i rozrywka. Trenujemy, strzelamy do siebie, a potem idziemy na piwo - mówi Wiktor. - Gada się z kimś, pożycza swój sprzęt, zabiera na grę i on to kupuje lub nie. U nas są głównie ludzie młodzi, ale w innych częściach kraju w airsoft angażują się nawet szacowni dyrektorzy firm. Najstarszy uczestnik, lekarz Black, ma około sześćdziesiątki.

Swojej ksywy Wiktor - podobnie jak jego koledzy - woli nie podawać, nazwy drużyn mają pozostać tylko do mojej wiadomości. Razem jest ich 50 (w Kujawsko-Pomorskiem ponad 400), wszyscy się znają, nie chcą animozji.

- Już skłócono nas z paintballowcami. Ktoś napisał, że nimi gardzimy, a to nieprawda - tłumaczy Marcin. - Paintball to sport, punkty, liga, a my jesteśmy wolnymi ptakami, nam chodzi o realizm pola walki. Airsoftu nie reguluje prawo, nie ma zakazów, ani nakazów, lepiej być ostrożnym, żeby ich nie wprowadzono.

Chodzi, między innymi, o broń, którą ma każdy z uczestników. Tak naprawdę jest to jednak tylko replika.

- Air Soft Gun, nie jest bronią, jeśli na jakiejś stronie internetowej takie wyrażenie się znajduje, to tylko dla utrzymania klimatu zabawy - podkreślają gracze. Niektóre grupy mają do niej stosunek niemal nabożny, broń to przyjaciel, który nie zawiedzie. Wieczorami powtarzają modlitwę amerykańskich marines: „My rifle is my best friend. It is my life...” („Mój karabin jest moim nalepszym przyjacielem, jest moim życiem...”)

Michał, lat 19, uczeń technikum, syn żołnierza zawodowego, wszystkie oszczędności wydaje na airsoftowe gadżety. - Rodzina nie ma problemu z wyborem prezentu pod choinkę - śmieje się chłopak. - Na 18. urodziny zafundowałem sobie snajperską wersję M-16. Kosztowała 1200 zł. Pracuję dorywczo, ale nie miałem tyle - musiałem sprzedać gitarę, z nowego nabytku frajdę miałem jednak ogromną.

Zabawa nie jest tania. Replikę broni można kupić nawet za 50 zł, ale taka, z którą można zagrać na dorocznym zlocie w Bornem Sulinowie, kosztuje minimum 500 zł. Wybór jest ogromny, firmy ciągle coś modyfikują, poprawiając zasięg i celność.

- Najpopularniejsze są repliki z rodziny „kałaszy” i amerykańskich „emek” - dodaje Marcin. - Amunicja, 5000 kulek, kosztuje 40 zł, najtańszy mundur 200 zł. Do tego trzeba doliczyć buty, kamizelki, pasy taktyczne, gogle, itp. W naszym gronie nie ma lansu, ale niektórzy na samą replikę wydają15 tys. zł.

Coraz droższe zabawki...

Ogromnym powodzeniem cieszą się mundury amerykańskich marines i Bundeswehry. Polskie mundury można kupić w toruńskim sklepie i od znajomych wojskowych, ale prawo zakazuje ich noszenia. - Żeby taki mundur założyć, odpruwamy guziki z orłem i naszywki, przyszywamy własne - mówi Michał. - Sztuki kamuflażu każdy szuka w sieci, Internet to nasza „biblia”.

Kuba, pedagog, zafascynowany wojną w Wietnamie, na airsoftowe gry zakłada podniszczony mundur amerykański. W domu hołubi wszystko, co nosił piechociniec z tamtych lat. W swoich zbiorach ma batonik, kosmetyczkę, nawet rocznik „Playboya” z 1968 roku. Za paczkę papierosów zapłacił 100 zł, za spodnie mundurowe z 1965 roku - 250 zł. Żona trochę się krzywi...

Wiktor żartuje: - Chłopcy nigdy nie dorastają, tylko zabawki są coraz droższe.

Proszę nie straszyć grzybiarzy

Coraz częściej w airsoftowych „podchodach” uczestniczą żony i dziewczyny graczy. Na ogół bywają zakładniczkami, ale pojawiło się też kilka snajperek.

W terenie nie ma dowódcy, ani stopni, na czas gry wyłania się lidera. Zawsze obowiązuje jedna, najważniejsza zasada: graj fair play, przyznaj się, że zostałeś trafiony.

- Uderzenie pocisku nie zostawia śladu, ale towarzyszy mu charakterystyczny dźwięk. Ktoś, kto pali głupa, nie ma co u nas szukać - podkreśla Michał z Torunia.

Najczęściej spotykają się w lasach, ciągle szukają nowych miejsc i emocji. Pomysł gry wrzuca się do Internetu, ktoś coś dorzuci, skrzykują grupę i ruszają przed siebie. Replikę broni chowają do plecaka, żeby nie straszyć ludzi. Choć to i tak się zdarza. - Kiedyś przeraziliśmy grzybiarzy, ale szybko zawarliśmy pokój - śmieje się Marcin.

Wiktor, harcerz z nieistniejącej już drużyny, boleje, że ZHP nie lubi airsoftu. Maciej Sas, rzecznik prasowy Kujawsko-Pomorskiej Chorągwi ZHP, wyjaśnia: -To błędne przekonanie wzięło się pewnie stąd, że miłośnicy airsoftu nie mają uprawnień do pracy z niepełnoletnią młodzieżą. Zgodnie z prawem, posiadać je muszą je także specjaliści, np. policjanci, którzy uczą harcerzy nurkowania.

Airsoftowcy nieoficjalną drogą próbowali wypożyczyć od wojska nieużywany tor taktyczny, ale nie nic z tego nie wyszło. Oficjalnie przecież nie istnieją. Co innego, gdyby założyli stowarzyszenie. „Organizacje pozarządowe, działające na rzecz obronności, są dla nas ważnym partnerem, resort może, m.in., nieodpłatnie przekazać mienie ruchome, ale obowiązują określone procedury” - takie wyjaśnienie otrzymaliśmy z MON.

Niestraszny im chłód, błoto i karabin snajpera, ale czy pokonają biurokratyczne procedury?

Regulamin leśnych manewrów

Nie celuje się w głowę przeciwnika

  • Gracz zobowiązany jest podczas walki nosić gogle, bo oczy są najbardziej narażone na uraz.
  • Nie celuje się w głowę ani w twarz przeciwnika.
  • Osoba trafiona sygnalizuje ten fakt uniesieniem obu rąk i okrzykiem „Dostałem!”. Nieprzyznanie się może wyeliminować uczestnika ze wszystkich gier i spotkań.
  • W trakcie walki obowiązuje całkowity zakaz używania alkoholu oraz innych środków odurzających.
  • Teren walk musi być sprawdzony przez organizatora, zwłaszcza pod względem bezpieczeństwa „cywili”.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski