Prawie 88 lat temu, 10 października 1926 r., w najpopularniejszej bydgoskiej gazecie międzywojnia, „Dzienniku Bydgoskim”, ukazał się materiał pod tytułem „Bydgoszcz za sto lat”. Jego autorem był Stanisław Nowakowski, ojciec znanego pisarza, dziennikarza Radia Wolnej Europy, Tadeusza. Jak zatem niemal wiek temu wyobrażano sobie dzisiejszą Bydgoszcz? „Za sto lat Bydgoszczy nie poznamy...” - konstatował dziennikarz - „chyba po wieżach i monumentalnych gmachach dawniejszych, bo niezliczona ilość dzisiejszych kamienic z braku remontu rozsypie się w gruzy”.
[break]
Proszę, proszę, to przez cały PRL bydgoszczanie wzdychali, jakie to solidne kamienice wznoszono przed wojną, a co dopiero „za Wilusia”, przeciwstawiając im budowlaną współczesność, a tu okazuje się, że obywatele II RP mieli o budownictwie swojej epoki zdanie podobne! I tak samo jak obywatele PRL-u mylili się! „Ich” kamienice, choć faktycznie nieremontowane od lat, stoją niewzruszenie i postoją jeszcze przez długie dekady.
„Królować będzie żelazo i beton” - dodawał Nowakowski, co w jego epoce było powszechnie przyjętą wizją. Jak dziś wiemy (ależ się czujemy mądrzejsi od autora), ta teza sprawdziła się częściowo, nikomu nie udało się przed wiekiem przewidzieć kariery szkła i aluminium. „W pobliżu dworca” - rozwijał swój sen o Bydgoszczy dziennikarz - „gdzie nie 60 pociągów osobowych zajeżdżać będzie na dobę, ale cztery razy tyle, i to opalanych białym (płynnym) węglem - pobudują Amerykanie dwa olbrzymie hotele - „drapacze chmur”. Od biedy za owe „drapacze chmur” uznać możemy „Brdę” i dawny budynek „Eltry”, tyle że przy ich budowie żadnych Amerykanów nie widziano.
Co jeszcze widział oczyma wyobraźni bydgoski dziennikarz? O tym obszernie piszemy wewnątrz dzisiejszego wydania.